Wielki wyścig
Wielki wyścig
Lubię sporty motorowe. Nie wszystkie, oczywiście, jednak F1 i żużel śledzę z pasją.
Obserwują od dłuższego czasu karierę obecnego mistrza świata Maxa Verstappena i jestem pod wielkim wrażeniem rozwoju jego talentu.
Wszyscy wiemy, że nawet najlepszy kierowca nie da rady pokonać innych, o mniejszym talencie, jednak dysponującym lepszym sprzętem. Tak jest jednak we wszystkich sportach, wliczając te najprostsze jak biegi lekkoatletyczne.
Ktoś powie – przecież to porównanie (samochodów wyścigowych do biegów) nie ma sensu.
W ogólnym rozrachunku jednak ma. Przecież od niedawna wprowadzono do użycia nowe obuwie, które w ostatnich dwóch latach pozwoliło na ustanowienie wielu rekordów, takich, jakich od wielu lat najlepiej wytrenowani zawodnicy nie mogli poprawić. Ba, nawet firma Nike postanowiła to nowe osiągniecie uczcić pierwszym biegiem maratońskim poniżej 2 godzin. Prawie im się to udało.
Jeśli chodzi o nowinki techniczne w F1, to nie są one zbyt rewolucyjne, jednak mamy z nimi do czynienia prawie na każdym etapie Grand Prix.
Oczywiście bolid F1 to bardzo skomplikowana maszyna, w której małe zmiany techniczne mogą doprowadzić do małych, pozytywnych oczywiście, zmian czasowych na torze, a te przekładają się na zwycięstwa i wielkie pieniądze.
Współzawodnictwo na torach F1 jest tak wielkie, że w eliminacjach różnice czasowe pokonania jednego okrążenia niesamowicie małe. Posłużę się tu przykładem: podczas ostatniego weekendu w Meksyku dwaj zawodnicy, Niemcy – Mick Schumacher i Sebastian Vettel uzyskali identyczne czasy mierzone z dokładnością a do 1/1000 sekundy!
Jak wspomniałem, ubiegłotygodniowy wyścig odbył się w Meksyku.
Apetyty kibiców F1 przed tym Grand Prix były wielkie. To w końcu zazwyczaj jeden z najlepszych wyścigów w sezonie (jego promotorzy często odbierają taką nagrodę). To tu, na torze imienia braci Rodriguezów, panuje świetna atmosfera, a kierowcy muszą się zmierzyć z poważnym sportowym wyzwaniem, obiekt znajduje się bowiem na wysokości ponad 2 tys. m n.p.m., nie ma czym oddychać, a obniżona zawartość tlenu w powietrzu jest obciążeniem i dla ludzi, i dla silników.
Stąd też pochodzi drugie kierowca Red Bulla, znajdujący się obecnie w ścisłej czołówce kierowców – Sergio Perez.
Publiczność oczywiście mocno liczyła na swojego faworyta. Meksykanin zakończył kwalifikacje na czwartym miejscu, przed sobą miał dwa Mercedesy i zespołowego kolegę, Maxa Verstappena. Zapowiadała się pasjonująca walka. Już na starcie popularny “Checo” odrobił jedną pozycję kosztem George’a Russella. Na prowadzeniu utrzymał się Max Verstappen, a tuż za nim pędził Lewis Hamilton.
Wydawało się jasne, że ekipy Red Bulla i Mercedesa wybrały dwie różne strategie wyścigowe. I tutaj warto zwrócić uwagę na taktyczną, wręcz szachową aranżacją wyścigu.
Ci pierwsi postanowili jechać na dwa pit stopy, a drudzy — na jeden. Verstappen utrzymywał przewagę nad Hamiltonem, ale musiał wyrobić odpowiednio wysoką różnicę, by wystarczyło czasu na dodatkowy pit stop. Wszystko miało wyjaśnić się na ostatnich krążeniach. Tak się jednak nie stało. Holender zbudował kilkunasto sekundową przewagę i nie zdecydował się na zjazd, dojechał na mocno zużytej gumie. Podobnie zresztą jak Perez.
Tym samym Verstappen odniósł swoje czwarte zwycięstwo w Meksyku i 14-te w tym sezonie Formuły 1. Pobił w ten sposób dotychczasowy rekord 13 zwycięstw, który należał do Michaela Schumachera i Sebastiana Vettela.
Należy dodać, że już w poprzedniej rundzie Holender zapewnił sobie drugie mistrzostwo świata.
Ta obrona tytułu przyszła mu chyba łatwiej niż sam przypuszczał, bo niezbyt udanym początku sezonu.
Pozostały jeszcze dwa wyścigi do końca sezonu: na torze Interlagos w Brazylii i w Abu Dhabi, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
www.bogdanpoprawski.com