Lewandowski, Świątek i Marciniak
Lewandowski, Świątek i Marciniak
Co ich łączy?
Posiadają dwie podobne cechy: należą do absolutnej światowej szpicy w swoich specjalizacjach i są najszerzej krytykowanymi sportowymi osobowościami w swym rodzinnym kraju – w Polsce.
Przykład jeden z wielu.
Kolega, Polak, zresztą znający się ogólnie na sporcie, odwiedził mnie dziś i podczas towarzyskiej pogawędki wspomniał Roberta Lewandowskiego jako przykład upadającej, nie do końca spełnionej kariery. W końcu nic w reprezentacji nie zrobił!!!
Dalej – sędzia Szymon Marciniak. Miał tylko szczęście, że udało mu się sędziować finał Pucharu Świata, bo szef sędziów Pierluigi Collina go akurat lubi, bo obaj są łysi jak kolano. Zresztą Francuzi go bardzo skrytykowali.
(Dodam, że Francuzi ten finał przegrali.)
Co do Igi Świątek – nie miał większych zarzutów, wyjątkiem tego, że „i tak Sabalenka kopnie Igę w cztery litery już niedługo”.
To nie jest przypadek odosobniony.
Na szczęście nie spotykam się z większą ilością takich sportowo-negatywnych typów tu, w Kanadzie, ale czytam polska prasę sportową. I to mnie martwi.
Taki negatywizm zaczyna się już od pióra opiniodawcy w danej gazecie lub na portalu internetowym.
Opiniodawcy, bo porządne dziennikarstwo zniknęło tak w Polsce jak i innych krajach już dawno.
Otóż sportowi opiniodawcy od dawna grzmią na temat słabych stron Roberta Lewandowskiego.
Dlaczego? Dlatego, że wiedzą doskonale realia ich zatrudnienia.
Robert przyciąga tysiące „kliknięć”, a o to tylko chodzi. Kliknięcia – to szmal.
Jeśli doda się jeszcze jakiś negatywny tytuł, to tych kliknięć jest więcej.
Podpowiedziałem mojemu kanadyjsko-polskiemu rozmówcy, że Lewandowski właśnie zdobył wczoraj kolejny, dwunasty tytuł mistrza kraju. (Przypomnę: jeden tytuł zdobył z Lechem Poznań, dwa z Borussią Dortmund, osiem z Bayernem Monachium i ten ostatni – w barwach FC Barcelona.)
Odpowiedź: tak, ale nie zdobywa tyle bramek, ile powinien.
A ile powinien? Przecież chłop ma 21 bramek na koncie w rozgrywkach LaLiga, a w sumie 31 goli w 42 meczach dla Barcelony w tym sezonie, asyst nie liczę i w klasyfikacji na najlepszego strzelca prowadzi.
Odpowiedz; no niby tak, ale Benzema go na końcu ogra.
Ręce opadają.
Znam osobiście kilku sportowych znanych zresztą z Polski opiniodawców i wprost zapytałem, do czego prowadzi taka sportowa negatywna kampania w stosunku do swoich najlepszych?
Jeden z nich, zresztą bardzo znany, cynicznie mi odpowiedział: „Lewandowski, Świątek czy Marciniak obronią się sami (przy pomocy doskonałych swoich osiągnięć na świecie), a my musimy sprzedawać” (gazety). Sam o tym wiesz i „nie bądź pan głąb”” …
Zastanawiam się, czy jest tak w rzeczywistości.
W końcu droga tak sportowa jak i życiowa Roberta Lewandowskiego nie jest usłana różami.
Rozpoczęła się pod Warszawą, tato umarł mu wcześnie, mama dbała na tyle, ile mogła. Resztę sobie jakoś „załatwił” po swojemu.
Przenosiny do Poznania, potem do Dortmundu, Monachium a teraz do Barcelony. Inne miasta, inne kraje, inne języki, inne tradycje, inne kultury.
Mimo wszystko jedna taka sama cecha: wszędzie odniósł sukces.
Wspomniałem mojemu koledze po piórze właśnie o tym – o sukcesie międzynarodowym.
Powiedział: „Chłopie, ty już straciłeś kontakt z polską rzeczywistością. Kto tam będzie czytał o życiowym sukcesie. O bójkach, brudach, skandalach – tak, ale o normalnym życiu? My znamy naszych czytelników.
Zatem zacytuję dwa główne tytuły z poniedziałkowego Przeglądu Sportowego:
„Wielka szansa Sabalenki. Dla Świątek to bezwzględny scenariusz.”
„Lewy zostanie zdegradowany w Barcelonie?”
I co dalej? Nic. Nie ma co czytać, ale kliknięcie jest …
I na koniec cytat z prasy hiszpańskiej:
“Barca postawiła na niego, a on na Barcę” – rozpoczyna jeden z licznych artykułów kataloński “Sport” i przypomina historię skomplikowanej sagi transferowej. Robert Lewandowski odchodził z Bayernu “w bólach” i nie bez wątpliwości. Barcelona mocno uparła się, by go ściągnąć i finałowe osiągnięcie tego sezon pokazuje, że się nie pomyliła.
www.bogdanpoprawski.com