Mistrzowie
Mistrzowie
Jest takie stare powiedzenie: „Mistrzem się bywa, a nie jest”. Rozumiemy, choć wystarczy spojrzeć do „googla” i zobaczyć sporo innych interpretacji tego prostego stwierdzenia.
Jest również inne stare powiedzenie: „Trafiło się jak ślepej kurze ziarnko” …
Dla mnie, szczególnie w dziedzinie sportu, nie ma żadnych wątpliwości.
Wygranie czegokolwiek na najwyższym światowym poziomie jest niezwykłym osiągnieciem. Jednokrotne. Tak jaki ślepej kurze ziarno.
A do tego – wielokrotne? I to właśnie cechuje mistrza.
Miniony weekend był wyjątkowy właśnie w tej dziedzinie.
Zacznę od Igi Świątek: w 2020 roku wygrała Rolland Garros. 19 letnia dziewczyna miała „farta”, jak to mówią. Wydawało się wtedy, że trafiło się jej jak ślepej kurze ziarno.
Nic z tego – dołożyła jeszcze trzy korony tenisowych turniejów Grand Slam.
Chyba już teraz nikt nie ma wątpliwości, że takim mistrzem jest Iga.
Następny przykład: sędzia Szymon Marciniak.
Z mozołem wdrapywał się na szczyty światowego sędziowania i wreszcie tam dotarł.
Poprowadził finał Pucharu Świata w piłce nożnej i wydawałoby się, że to wszystko.
Nie – nie wszystko.
FIFA i UEFA uznały, że jest on najbardziej skutecznym sędzią na świecie i wytypowały go do prowadzenia półfinału i finału Ligi Mistrzów. Niesamowite!
We wszystkich spotkaniach spisał się doskonale i teraz Arabia Saudyjska chce go kupić za wielkie pieniądze. Z tego prostego zdarzenia wynika, że ludzie z największymi pieniędzmi na świecie uznali jego wartość sportową. (Całe szczęście, że nie znają politycznych realiów dzisiejszej Polski).
Co tu dużo mówić: sędziowski czempion.
Dalej: geniusz Pepa Guardioli.
Manchester City zdobył trzy korony w jednym sezonie: Puchar Anglii, Mistrzostwo Anglii i Mistrzostwo w Lidze Mistrzów.
To jest już trzeci „treble: w karierze hiszpańskiego trenera. Dwa poprzednie zdobył z Barceloną.
Znajduje się w tej chwili na drugim miejscu w historii. Jedynym „lepszym” trenerem w tym departamencie jest obecny trener Realu Madryt, Włoch, Carlo Ancelotti z czterema takimi osiągnięciami.
Co jest ważne – na samym początku zarzucano Guardioli, że wygranie „treble” z Barceloną to nie żadna sztuka. Nieprawda.
Potem próbował z Bayernem i był bardzo blisko.
Teraz Manchester City.
Jest to pierwszy taki tytuł w historii klubu.
Już dwa lata temu był blisko tego osiągnięcia, ale przegrał z własnej woli.
Przeciwnikiem w finale wtedy był inny angielski klub Chelsea z Londynu.
Guardiola niby znał angielskie realia, jednak „przekombinował” i … poległ.
Mój czwarty mistrz nad mistrze z minionego weekendu to Serb Novak Djokovic w tenisie.
Prawdziwy tłum ludzi z pierwszych stron gazet zjechał się na kort centralny Philippe’a Chatrier w niedzielne popołudnie, by zobaczyć, jak Novak Djoković wygrywa swój 23. wielkoszlemowy tytuł i wysuwa się na prowadzenie w wyścigu o miano najbardziej utytułowanego tenisisty wszech czasów.
Jego rywalowi Casperowi Ruudowi nie dawano wielkich szans z wielu względów, ale nadrzędnym jest po prostu fakt gigantycznego doświadczenia 36-letniego Serba, który już w półfinale z faworytem tego turnieju Carlosem Alcarazem pokazał, że młodość i forma to nie wszystko.
W trzysetowych meczach liczy się przede wszystkim strategia i konsekwencja, a w tym Djoković jest wprost doskonały.
Casper Ruud walczył wspaniale, ale Novak – jeszcze lepiej.
23 tytuły wielkoszlemowe: on gra w czwartej dekadzie swojego życia znacznie lepszej niż w trzeciej.
Dogonił konkurencję w postaci Rogera Federera i Rafaela Nadala, i nie dość tego – pokonał ich.
Dodam, że administracja odebrała mu w międzyczasie 3 okazje zdobycia dodatkowych tytułów wielkoszlemowych – dwa razy w USA i raz w Australii.
Zastanawiam się co jeszcze zostało, wszakże rekordy są do pobicia.
Czy jednak wszystkie?
www.bogdanpoprawski.com