Królowa na półmetku
Królowa na półmetku
Mam na myśli lekkoatletykę, oczywiście.
Właśnie zakończył się pierwszy cykl Diamentowej Ligi.
Teraz czas na spokojniejsze przygotowania się do najważniejszej imprezy w tym roku – Mistrzostw Świata w Budapeszcie.
Mistrzostwa Świata t duga pod względem znaczenia impreza lekkoatletyczna na świecie i wiele od wyników tam właśnie osiągniętych zależy.
Mam na myśli poziom finansowania sportu przez rządy na całym świecie.
Każdy kraj ma swoje charakterystyki systemowe. Także Polska czy Kanada.
Zupełnie inne.
Kanada nawet przypadku całkowitej klapy w Budapeszcie nie zmieni swojego podejścia do finansowania, bo jest ono na najbardziej minimalnym poziomie wśród krajów tzw. „rozwiniętych”.
Polska z kolei jest po drugiej stronie tej finansowej tęczy.
Od lat w Polsce nie mieszkam, jednak uważnie obserwuje wszystkie lekkoatletyczne poczynania tak na boiskach przez reprezentantów kraju, jak i w centrali zarządzania sportem.
Polski system jest w miarę skomplikowany, jednak chyba bardziej prosty niż ten kanadyjski.
Oba jednak nie są idealne, gdyż finansują tylko czołówkę tak zawodników jaki i trenerską.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z kłopotów finansowych na poziomie budżetu państwa i ubolewam nad faktem, że pieniądze na prowadzenie wojen rozdawane są lekka ręka, a na dziedziny niezbędne do wielu kwestii wewnątrz państwowych – nie.
Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że widzę „usychanie” polskiej lekkoatletyki.
Właśnie ten cykl Diamentowej Ligi pokazał, jak bardzo polska lekka atletyka znaczni obniżyła loty w stosunku do lat poprzednich.
Jeśli ktokolwiek zapytałby mnie o medalowych szansach Polaków w Budapeszcie, to miałbym problem ze znalezieniem faworytów z jednym wyjątkiem – miotacza młotem – Wojciecha Nowickiego.
Wojciech Nowicki od wielu lat znajduje się w światowej czołówce młociarzy i także i w tym roku przewodzi światowym elitom.
Nie jest jednak niezwyciężony.
Oczywiście ostatnia porażkę na Węgrzech może tłumaczyć ciężkim treningiem i przygotowaniami do kolejnej węgierskiej batalii, jednak ta jego przewaga stopniowo się zmniejsza na korzyść … Amerykanów.
Nowicki jest bardzo dobrze uposażonym sportowcem, a Amerykanin Winckler – zupełnie inaczej.
I tu chyba koło się zamyka: koło od amatora – do zawodowca i z powrotem – do amatora.
Winkler jest klasycznym przykładem amatorskiego sportu jaki jest lekka atletyka w USA.
Oczywiście – są również w tym sporcie dobrze zarabiający profesjonaliści, jednak i uposażenia są wykładnikiem wpływów marketingowych. Te z kolei znajdują się w prywatnych rękach i dochody często są niewspółmierne do wyników osiąganych na arenach lekkoatletycznych.
Ta amerykańska sytuacja przekłada się na polską rzeczywistość w błyskawiczny sposób.
Polscy lekkoatleci nawet nie zdaja sobie sprawy z jakości opieki otaczanej nad nimi przez państwo i PZLA. Słuchając i czytając wypowiedzi wielu polskich lekkoatletów i lekkoatletek krytykujących związek w ubiegłym roku podczas Mistrzostw Świata w Eugene, w Oregonie – aż nie chciałem w nie uwierzyć.
Tamte mistrzostwa jeszcze nie były złe.
Te zbliżające – będą gorsze, a co z tym w parze idzie – wkradnie się niepokój w kwaterach zarządzających sportem. Może przesadzam.
Te mistrzostwa przypadają na rok przedolimpijski.
Wszyscy na świecie skupiają się na Igrzyskach, jednak rok przedolimpijski jest znacznie bardziej intensywny niż ten poolimpijski.
Ile medali możemy się spodziewać?
Niewiele.
Wojciech Nowicki- z pewnością. Dalej – chyba nic więcej w młocie.
Podobnie w innych konkrecjach rzutowych, a te były zwykle kopalnią medali.
Gwiazda sezonu Natalia Kaczmarek? „Życiówka” w finale chyba nie wystarczy na medal.
Może sztafety, ale poza tym – niewiele.
Trzymajmy kciuki, lecz na wiele nie liczmy.
www.bogdanpoprawski.com