Polska myśl szkoleniowa
Polska myśl szkoleniowa
Ten slogan ciągnie się w Polsce przez pokolenia.
Dlaczego? Chyba z naturalnego malkontenctwa Polaków, że sami nie potrafimy niczego porządnego stworzyć.
Taka myśl nie ma najmniejszego sensu dla mnie, ale czytając wywody rycerzy klawiatury, tak profesjonalnych jak i nie, wygląda na to, że „sami nie wiedzą co posiadają”. W końcu: „Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie” – pisał do czytelników Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” już bardzo, bardzo dawno.
Co tu dużo mówić – często bowiem bywa tak, że nie dostrzegamy, jakie wartości kryją się w kulturze naszej ojczyzny czy naszego regionu.
Skupiając się na sporcie jestem pierwszy, aby właśnie brać w obronę polską myśl szkoleniową.
Oczywiście – lata przedwojennej wolnej Polski były zupełnie inne niż lata powojennej, tzw. socjalistycznej Polski. Te czasy przedwojenne, to były czasy… Ktoś może powiedzieć – przecież zdobywaliśmy medale olimpijskie – jednak na całym świecie panowała wtedy czysta amatorszczyzna i tylko bardziej utalentowane lub bogate jednostki docierały do podium.
Sport wyczynowy został de facto zorganizowany dopiero po II wojnie światowej. Na całym świecie – wliczając Polskę.
Tamte czasy „komuny” to profesjonalna walka polityczna na arenach sportowych między Wschodem a Zachodem. Polska, należąca do wschodniego bloku wykazała się fantastycznymi wręcz sukcesami na tej najważniejszej scenie.
Bokserzy, wioślarze, kajakarze, kolarze, lekkoatleci, siatkarze, piłkarze nożni, szermierze, ciężarowcy, zapaśnicy – nie sposób wszystkich to wymienić.
Wszystkie medale zostały zdobyte przez zawodników i zawodniczki trenowanych przez polskich trenerów w polskich realiach społeczno-ekonomicznych tamtych czasów.
Po Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie nastąpiła zapaść. Cała masa wybitnych trenerów zniknęła i pojawiła się poza granicami Polski.
Najlepszymi przykładami były składy reprezentacji różnych krajów z głównymi trenerami z Polski. Czyli nic innego jak polska myśl szkoleniowa.
Ktoś może powiedzieć – te sporty to co innego, natomiast piłka nożna, najważniejszy i największy sport – takowych liderów nie ma. Znów się nie zgodzę.
W okresie szkolenia piłkarze wyłącznie w Polsce i piłkarze grający wyłącznie w polskiej lidze – doczekaliśmy się największych sukcesów w tej dziedzinie sportu w historii. 1972-1974-1976-1978-198-1986 – złote pasmo, które z pewnością szybko się nie powtórzy. Dlaczego?
Trenerów i zawodników wiele łączyło.
Nawet skomplikowane hasła czy wskazówki rzucane w szatni przez trenerów czy odwrotnie były jasno zrozumiane nie tylko logicznie, ale i uczuciowo.
I tu chce się zatrzymać. Szkolenie piłkarskie w Polsce zaczęło zmieniać ukierunkowanie wraz z nastawieniem coraz większej wolności na rynkach transferowych.
Ta przysłowiowa „Żelazna Kurtyna” została uniesiona dla piłkarzy już w latach 70-tych i kilkunastu z nich z tego skorzystało przenosząc się na Zachód i wybierając grę w zachodnich klubach. Tylko dla pieniędzy. Taka była ekonomia geo-polityczna.
Szkolenie piłkarskie reprezentacji? Z biegiem czasu doszło do sytuacji nie tylko w Polsce ale i na całym świecie, że zespoły narodowe stały się zlepkiem graczy wybranych przez selekcjonerów w ciemno.
Piłkarze grają w różnych klubach, w różnych ligach, w różnych krajach, z rożnymi trenerami i oczywiście, przywożą na te krótkie zgrupowania swoje różne doświadczenia. Te indywidualne doświadczenia w znakomitej większości nie pomagają w cementowaniu zrozumienia zespołowego. Ot – takie indywidualne podrygi.
Najlepszymi takimi przykładami są ostatnio zespoły Anglii, Francji, Włoch czy Niemiec, które mają znakomitych zawodników w ilości wystarczającej na wystawienie trzech równorzędnych doskonałych reprezentacji, jednak jeden wyselekcjonowany zespół jest daleki od swoich optymalnych osiągnięć.
Ostatnie poczynania reprezentacji Polski na boiskach nie powinny zatem nikogo dziwić.
Trenerzy kadry mają 2-3 dni pracy na zgrupowaniach i chyba trzeba liczyć na jakiś cud aby sukcesy z przeszłości powtórzyć.
www.bogdanpoprwski.com