G.O.A.T.
G.O.A.T.
To angielskie określenie oznacza: Greatest Of All Times.
Najlepsi zawodnicy czy zawodniczki w historii danego sportu często są określani, o tak, nieoficjalnie jako „najlepsi w historii”.
W niektórych przypadkach przewaga danej osoby jest tak przytłaczająca, że nie ma praktycznie kontrargumentów, jednak w większości – zawsze znajdą się osoby wybierające innych sportowców lub, po prostu, mające potrzeby konfrontacji.
Ogromne kontrowersje budzą zawsze plebiscyty na najlepszych sportowców, gdzie porównuje się przedstawicieli różnych sportów.
Oczywiście sama nazwa „Najlepszy” budzi sporo nieporozumień. Jak można porównać żużlowca z piłkarzem, lekkoatletą czy jeźdźcem na koniu.
„Najpopularniejszy” – tak. Wtedy to ma szanse jakiegoś rozsądnego wyboru.
Inaczej może przedstawiać się sytuacja w pojedynczym sporcie, jak chociażby w tenisie.
Ale i u opinie ludzkie są totalnie dla mnie niezrozumiałe.
Zatrzymam się w tym przypadku tylko przy tenisie męskim.
W niedzielę Novak Djokovic wygrał turniej z kategorii „1000” w Paryżu.
Zwycięstwo w tym turnieju, po raz siódmy zresztą, przybliżyło go do zakończenia roku kalendarzowego na pierwszej pozycji.
Z uwagi na dziwne liczenie punktów w sporcie tenisowym, to końcowe zwycięstwo nie jest jeszcze pewne, mimo, że Novak zwyciężył w trzech turniejach „Grand Slam” w tym roku, przegrywając finał tylko w Wimbledonie.
Z kolei młody Carlos Alcaraz zagrał w znacznie większej ilości turniejów i uzbierał sporo punktów, zagrażając tym samy końcowemu sukcesowi Serba.
Djokovic zakończył już takie lata na pierwszym miejscu 7 razy … i tu zaczyna się ta kołomyjka, której w żaden sposób nie mogę zrozumieć.
OK – wiele kobiet i niewielu mężczyzn, które/których znam, Novaka po prostu nie lubią, jednak przyznają, że jest najlepszy w historii tego sportu. Przecież wystarczy przytoczy zimne statystyki i dyskusja powinna się skończyć… tak myślę.
Niekoniecznie.
Kilka osób wśród grona moich znajomych uważa, ze Rafael Nadal jest najlepszym, bo jest … znacznie milszym, niż ten Novak.
Inni z kolei twierdzą, że Roger Federer jest najlepszym w historii, bo był najbardziej eleganckim i grał często przy siatce.
Uzasadnienia wyborów są dla mnie niezrozumiałe, bo przecież wiem z własnego doświadczenia, że w sporcie chodzi przede wszystkim o zwycięstwo. Nie o ładną grę, poprawne zachowanie czy niezwykłą urodę. Chodzi o zwycięstwo. Po prostu.
Novak Djokovic nie a sobie równych, jednak nawet członkowie mojej rodziny wyskakuje z przemyśleniami takimi, które są dla nie do przyjęcia.
Otóż miałem do czynienia z dyskusją: „Dlaczego o wszystko wygrywa? Nie może zastawić te tytuły dla innych? Przecież już wszystko pozdobywał!”
Na moje stwierdzenia, że praktycznie wszyscy powinni zostawiać tytuły dla „innych” o tak, tak dla jakiejś dziwnej sprawiedliwości, odpowiedź, spontaniczna zresztą była typu: „Ty, wujek, nie rozumiesz o czym ja mówię. Jesteś starej daty!”
Chyba chodzi o to, żeby popisywać się tytułami … bez ich zdobywania.
Wracając do niedzielnego spotkania: Djoković kontrolował mecz z Dimitrowem od samego początku. Nie musiał bronić żadnego break pointa, a sam trzykrotnie przełamał rywala. W finale turnieju w Paryżu Serb zagrał zdecydowanie swój najlepszy mecz w tym tygodniu.
I tu po raz kolejny pokazał olbrzymią klasę.
Jego finałowy rywal, 32-letni Grigor Dimitrow grał doskonale i przegrana wywołała u niego wielkie emocje.
“Nole” udzielał wywiadu po spotkaniu, który przerwał i podszedł do Bułgara, który płakał i zasłaniał się ręcznikiem. Serdecznie go uściskał oraz poklepał po plecach.
Gwoli statystyk: jest to 97-my wygrany turniej w karierze Djokovicia, siódmy zdobyty w Paryżu i jednocześnie 40-ty rangi Masters 1000.
Do prowadzącego w tej klasyfikacji Jimmy’ego Connorsa brakuje mu jeszcze 12 tytułów.
www.bogdanpoprawski.com