„Obserwujemy pogrzeb Wyborczej” – pracownik gazety o zwolnieniach w Agorze
„Obserwujemy pogrzeb Wyborczej” – pracownik gazety o zwolnieniach w Agorze
Pracownicy “Wyborczej” nie byli gotowi na zbiorowe zwolnienia w Agorze. Bartosz Józefiak mówi o oszustwie.
Wydawca „Gazety Wyborczej”, spółka Agora planuje grupowe zwolnienia. Do końca marca zamierza rozwiązać umowy z prawie 200 osobami z segmentów prasy i internetu. Odbyły się już w tej sprawie rozmowy zarządu ze związkowcami.
W rozmowie z „Wirtualnymi Mediami” Bartosz Józefiak, reporter “Wyborczej” i członek działającego w Agorze związku zawodowego mówi, że kolejna tura rozmów ruszy we wtorek. Zaznacza przy tym, że “droga do finału jest daleka”.
Jak podkreślił, pracownicy „Gazety Wyborczej” nie spodziewali się zwolnień i są tym bardzo zaskoczeni i rozgoryczeni.
– Jarosław Kurski na spotkaniach z dziennikarzami „Wyborczej” wręcz obiecywał, że póki on jest naczelnym nie będzie zwolnień – zaznaczył reporter.
– Przez ostatni rok czy dwa szefowie gazety opowiadali nam bajki, jak to się fantastycznie rozwija firma, jak będziemy rośli po wydzieleniu jako nowa spółka. (…) W grudniu Jarosław Kurski wysłał nam jeszcze ckliwego maila, w którym dziękował za obronę demokracji. Teraz ten bałagan pozostaje na barkach pierwszego zastępcy redaktora naczelnego Romana Imielskiego i innych zastępców – dodał.
Pierwszy wicenaczelny gazety twierdzi jednak, że nic takiego nie miało miejsca.
– Wypowiedź Józefiaka jest niesprawiedliwa i sprzeczna z faktami. To nie redakcja odpowiada za zwolnienia, tylko właściciel i wydawca, czyli Agora – twierdzi Kurski w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl – Nigdy nie mówiłem, że nie będzie zwolnień w redakcji.
– Sytuacja jest trudna, dla nas też – mówi z kolei Roman Imielski.
Jak podkreśla dla Wirtualnych Mediów Józefiak, „ludzie są załamani i rozgoryczeni, czują się oszukani”.
– Tym bardziej, że w weekend wydarzyła się sprawa Kąckiego – zaznaczył.
Dla przypomnienia – w weekendowym wydaniu “Gazety Wyborczej” na początku stycznia ukazał się artykuł Marcina Kąckiego, który wywołał ogromne poruszenie opinii publicznej. Dziennikarz zdecydował się na wyznanie, dotyczące swojego prywatnego życia. W tekście „Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem” opisał m.in. swoje relacje z kobietami, a złe czyny usprawiedliwiał traumą rodzinną po śmierci starszego brata, wymagającymi warunkami w pracy czy uzależnieniem od alkoholu. Szybko okazało się, że sprawa ma drugie dno. Głos zabrała bowiem jedna z ofiar dziennikarza – Karolina Rogaska z „Newsweeka”.
– Te sprawy są tylko pozornie rozbieżne. Dlaczego doszło do publikacji tego tekstu? Moim zdaniem nie było prawidłowej redakcji. Ludzie czytali tekst, ale nie było pracy redakcyjnej. To kobyła na pięćdziesiąt tysięcy znaków. Powinien ktoś usiąść z Kąckim, ten tekst powinien być o czymś, a był o wszystkim i o niczym. Taka publikacja nie powinna się pojawić w medium, które aspiruje do bycia jednym z najbardziej opiniotwórczych w Polsce – ocenia związkowiec i dodaje, że decyzje o zwolnieniach sprawią jedynie, że „wtop jak z Kąckim będzie nie mniej, tylko więcej”.
W rozmowie z Wirtualnymi Mediami Józefiak podkreśla także, że pracownicy mają żal do władz redakcji, że nie powiedzieli im wcześniej o zwolnieniach. Jak zaznacza, to oni powinni ponieść konsekwencje, a nie szeregowi pracownicy, choć wie, że tak się nie stanie.
– Oni nie poniosą żadnych konsekwencji z powodu tego, że redakcja przestaje być poważna. Co pokazują wydarzenia minionego weekendu – twierdzi.
Józefiak oczekuje, ze pracownicy, którzy uniknęli zwolnień, otrzymają podwyżkę wynagrodzenia.
– Jeśli reszta pensji pozostanie na tym samym poziomie, to właśnie obserwujemy pogrzeb „Wyborczej”. Nie da się robić poważnej gazety zmniejszając o jedną czwartą załogę, a resztę pozostawiając w stanie emocjonalnego rozedrgania – mówi.
Spółka podała we wtorek, że konieczne jest zwolnienie około 190 osób do końca marca.