Zaśnijmy wreszcie, dobrze
Zaśnijmy wreszcie, dobrze
Główny powód bezsenności i zaburzeń snu jest przeważnie zawsze jeden, czyli stres.
Naukowcy twierdzą, że tak jest w 90% przypadków. Zaburzenia wynikające z jakichś chorób są z reguły problemem marginesowym. Tak, więc różne obciążenia psychiczne: kłopoty, leki, zdenerwowanie, pośpiech, konflikty w pracy, rodzinie, hałasy stają się źródłem nocnych tortur.
Dwa rodzaje bezsenności: okazjonalną i prawdziwą, chroniczną wyróżnili uczestnicy Kongresu Europejskiego Towarzystwa Badań Nad Snem, który odbył się pod koniec ubiegłego stulecia w Monachium. Ta pierwsza nie jest groźna i ma charakter przejściowy. Występuje najczęściej na początku nocy, zaś bywa skutkiem napięcia umysłowego będącego wynikiem hałasów, przykrych przeżyć albo najzwyczajniej obfitej kolacji. Nawet bez zbędnego w takich przypadkach strachu i sięgania po tabletkę w końcu człowiek zasypia i śpi do rana.
Dużo bardziej groźna jest bezsenność prawdziwa, czyli taka, gdy sen nie przychodzi w ogóle, a człowiek męczy się całą noc. Potem zaś pozostaje oklapnięty i bardzo zmęczony, wręcz wyczerpany psychicznie i fizycznie. Jak stwierdzili badacze amerykańscy, skutkiem braku snu bywa też stałe rozdrażnienie tak charakterystyczne dla społeczeństw cywilizowanych.
Jest jeszcze jeden rodzaj bezsenności, wynikający z błędnych mniemań ludzi o śnie, jego długości, głębokości, porze występowania. Bywa też bezsenność następstwem strachu przed nią. Z kolei tego rodzaju napięcie powoduje powstanie w mózgu impulsów hamujących nadejście snu. W sumie tworzy się błędne koło. Jedną z doskonałych metod jego odwrócenia jest między innymi przestrzeganie pewnych zasad i relaksacja.
Spać musimy. To wiemy na pewno. Ale jak długo?
Na to dotąd nie ma i zapewne nie będzie odpowiedzi, skoro naukowcy przyjmują, że zapotrzebowanie na sen jest sprawą bardzo indywidualną. Uczestnicy wcześniej już wymienionego Kongresu w Monachium, stwierdzili, że nie wykazuje ono związków z płcią, wiekiem, choć tak często powszechnie się sądzi. Oczywiście mowa tutaj o ludziach dorosłych. Dzieci powinny spać więcej, ale i u nich sztywnych norm nie ma. Niektórzy naukowcy uważają, że każdy człowiek ma wewnętrzny zegar biologiczny, który poprzez mózg reguluje najlepiej długość okresów czuwania i snu.
Stąd też jedni, by być w pełni wypoczęci, mają prawo przebywać nawet do 10 godzin w łóżku, tak jak to lubił podobno czynić genialny Albert Einstein. Inni z kolei mają równie dobre prawo do ograniczenia się do 3-4 godzin. Podobno tyle właśnie spali sławny Napoleon i niezwykle uzdolniony wynalazca Thomas Edison. Niewiele więcej wypoczynku nocnego miał również kardynał de Richelieu. Jeżeli więc ktoś śpi krótko wcale nie oznacza, że cierpi na bezsenność i powinien się z tego powodu kłopotać, choć niestety często tak bywa, bo społeczeństwo wręcz nakłania nas do spania. A zaczyna się to już w okresie niemowlęcym, gdy kołysanki, bujanie, przejażdżki zmuszają malucha do zasypiania wbrew jego woli. Nacisk trwa również później, gdy stajemy się dorośli. Stąd zapewne cierpiących na bezsenność zagania się do łóżka z kurami.
Tymczasem jeszcze raz warto podkreślić, że tradycyjne około 8 godzin, które, jak wskazują statystyczne badania, przesypiali w połowie lat osiemdziesiątych Polacy, naprawdę nie jest absolutną normą, której trzeba się ze strachem trzymać. Nie są absolutną regułą również twierdzenia niektórych psychoanalityków, którzy po długości snu starają się poznać charakter człowieka.
Tak, więc ci, co śpią długo, około 9 godzin, łatwiej się denerwują i wykazują skłonności do przygnębienia, stale mają wiele problemów, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Z kolei śpiący 6 godzin to ludzie rezolutni, skutecznie działający, dążący do osiągnięcia wyznaczonego celu.
Trzeba pogodzić się również z tym, że natura podzieliła ludzi z uwagi na tryb życia i aktywność życiową na skowronki i sowy. Pierwsi budzą się wcześnie rano i wtedy stają się najbardziej aktywni. Drudzy z kolei wstają późno i późno kładą się spać, ale za to potrafią wydajnie pracować w nocy. Do skowronków zalicza się 1/6 ludzi, do sów 1/3. Pozostali mogą efektywnie pracować rankiem i wieczorem, bo taki mają naturalny rytm pracy organów wewnętrznych i temperatury. Naturaliści jednoznacznie twierdzą, że najzdrowszy jest sen przed północą. Tak, więc najlepiej powinniśmy regularnie chadzać spać około godz. 22, najpóźniej 23 godziny. Utrzymanie tego rytmu jest sprawą stosunkowo bardzo ważną i uznawane bywa za jedną z ważnych reguł umożliwiających organizmowi jak najpełniejszy wypoczynek. Cały organizm człowieka podporządkowany jest rytmowi dobowemu, przy czym w godzinach dziennych przeważają te procesy, które decydują o jego aktywności, a w nocy te, które umożliwiają spokojny sen.
Zegar biologiczny pracuje wręcz z niewiarygodną precyzją i reguluje niezliczoną liczbę procesów ustrojowych. Człowiek najbardziej gorący jest po południu, a najzimniejszy nocą. Dzieci naprawdę rosną w nocy, ponieważ wtedy w ich organiźmie jest najwięcej hormonu wzrostu oraz wzrasta w zauważalny sposób ilość podziałów komórkowych. Można jeszcze przytoczyć wiele rytmicznych czynności organizmu.
Nie tylko dobowy rytm decyduje o jakości snu. Stwierdzono również wpływ faz księżyca. Szczególnie w czasie pełni, o czym też od wieków wiedziano, mogą pojawiać się u osób wrażliwych kłopoty z zasypianiem, nasilać objawy bezsenności, także depresji, migren i innych dolegliwości psychicznych. Sen może być również mniej głęboki i krótszy. Podobno zauważono, że dłużej śpimy zimą, a krócej latem. Uzasadnia się to długością dnia i nocy, co z kolei decyduje o ilości docierającego do organizmów światła będącego naturalnym regulatorem wielu procesów w ciele.
Z dawien dawna tradycja zachwalała dobroczynne zalety poobiedniej drzemki. W wielu krajach ciągle zachowuje się zwyczaj sjesty, popołudniowego wypoczynku. Współcześni naukowcy zajmujący się snem i relaksacją ponownie bardziej przychylnie odnoszą się do tych form ograniczenia aktywności. Poobiednia drzemka nie jest czymś złym, niestosownym. Wiadomo, bowiem powszechnie, że między godz. 14 a 15 występuje obniżony poziom czujności, pojawia się rozproszenie uwagi. Jest to, więc najlepsza pora na sjestę. Nie unikajmy, więc popołudniowej drzemki, jeżeli mamy na taki prosty relaks ochotę.
Balsamem dla duszy nazwał sen Szekspir. Po pierwsze, aby był on takim, należy unikać wszelkich środków pobudzających, od kawy począwszy, na paleniu tytoniu skończywszy. Niekorzystne bywa również pobudzanie wyobraźni, np. przez oglądanie emocjonujących widowisk. Potem warto pomyśleć o spacerze, przewietrzeniu się. Ułatwi to właśnie spacer.
Można też przyłożyć termofor owinięty we flanelę. Przed położeniem się do łóżka warto trochę pogimnastykować swe płuca. Głębokie oddychanie oczywiście przeprowadza się w dokładnie przewietrzonym pokoju. W miarę możliwości spać się powinno przy uchylonym oknie. Organizm, bowiem potrzebuje dużo tlenu, szczególnie nocą. Nie obawiajmy się nocnego chłodu. Jest on bardziej korzystny dla zdrowia niż ciepło. Spać się winno na prawym boku, wtedy lepsze jest krążenie krwi w organiźmie.
Konieczne jest również wygaszanie świateł. Poza tym przed snem trzeba łagodnie opanować swe myśli i starać się myśleć o czymś jednostajnym i spokojnym, albo wyobrażać sobie coś jednostajnego, monotonnego.
A teraz zależnie od tego, o jakiej porze czytacie Państwo tę gazetę, albo popołudniowej miłej drzemki życzę, albo, jeśli to późny wieczór to Dobrego Snu.
Osoby zainteresowane powyższą tematyką zapraszam do konsultacji. Tel. 416 804-3934 w Mississauga.
Dr. T. Szczesny Andrews, Ph.D. studiował nauki medyczne w Polsce. Specjalizuje się od ponad 30 lat w Tradycyjnej Chińskiej Medycynie, której tajniki zgłębiał w czasie kolejnych lat pracy w Afryce, Chinach i Korei. Stosuje również sprawdzone i naukowo udokumentowane metody Dietetycznej Korekty Żywienia, pracował naukowo na Uniwersytetach w Warszawie i Montrealu. Jest autorem wielu prac naukowych.