Polska – Kanada
Polska – Kanada
Urodziłem się, wychowałem i rozpocząłem moja karierę życiowa w Polsce.
Spędziłem w mojej ojczyźnie prawie połowę mojego życia by później wylądować w Kanadzie.
Od pierwszej sekundy pobytu tutaj porównywałem, porównuję i będę porównywał sytuacje sportowe w obu krajach. Oczywiście – przede wszystkim w moim ukochanym sporcie – lekkiej atletyce.
Zakończyły się Halowe Mistrzostwa świata w Glasgow, w Szkocji, więc miałem kolejna okazję spojrzenia na kierunek rozwoju tego sportu w oby krajach.
Polska tak jak i Kanada wysłała małe stosunkowo reprezentacje na te ciekawe zawody z wielu powodów, a szczególnie jednego, bardzo ważnego. Latem odbędą się przecież Igrzyska Olimpijskie w Paryżu i dla wszystkich zawodników, a także federacji państwowych czy … sponsorów, to najważniejsza docelowa impreza w bieżącym roku.
Interesujące jest to, kto mógł startować na tych Halowych Mistrzostwach Świata.
Same minima nie wystarczyły.
Od pewnego czasu IAAF, czyli World Athletics, organizacja odpowiedzialna za przebieg tych najważniejszych imprez, zaprasza czy powołuje zawodniczki i zawodników, którzy osiągnęli bardzo wartościowe wyniki.
Te wyniki są obliczane przy pomocy specjalnie opracowanych tabel punktowych.
System mnie nie przekonuje, ale dla dobra szybkiego przebiegu zawodów jest chyba niezbędny.
W gronie reprezentacji Polski tylko trzy osoby legitymowały się wynikami sugerującymi możliwość zdobycia medali: Ewa Swoboda w biegu na 60m, Pia Skrzyszowska i Jakub Szymański w biegach na 60 przez płotki.
Zacznę od tego ostatniego: Jakub Szymański spisał się bardzo dobrze, jednak nie doskonale.
W półfinałach ustanowił bardzo dobry rekord Polski z wynikiem 7.46s i zameldował się w finale z drugim wynikiem za faworytem Amerykaninem Grantem Hollowayem.
Gdyby ten wynik powtórzył w biegu finałowym, zająłby trzecie, medalowe miejsce.
Pamiętajmy, że zawodnicy i zawodniczki na krótkich dystansach startowali 3 razy w ciągu jednego dnia i najwyraźniej „zabrakło prądu” reprezentantowi Polski.
Podobnie przedstawiała się sytuacja najlepszej polskiej sprinterki Ewy Swobody.
W półfinale ustanowiła piękny rekord Polski w biegu na 60 m wynikiem 6,98 s by przegrać finał o zaledwie 2/100 sekundy z faworytką – Julien Alfred reprezentującą Dominikę, lecz mieszkającą i trenującą w Teksasie.
Pia Skrzyszowska rozpoczęła eliminacje z „grubej rury” i ustanowiła rekord sezonu.
Później, w półfinale wyrównał rekord życiowy. W finale było dobrze: 7.79 s. Zdobyła brązowy medal, z czego należy się cieszyć. Zwyciężczyni z Bahamów Devynne Chalton ustanowiła nowy rekord świata 7.65 s.
W reprezentacji kanadyjskiej – dwoma medalowymi nadziejami były: miotaczka kulą Sarah Mitton i tyczkarka Alysha Newman.
Sarah Mitton spisała się znakomicie.
Zwyciężyła w swojej konkurencji z nowym rekordem Kanady 20.22.
Przyznam, że spodziewałem się tego zwycięstwa, jednak nie aż tak dramatycznego.
Niemka Yemisi Ogunleye ustanowiła gigantyczny rekord życiowy i Sarah dopiero w ostatniej kolejce była w stanie ją pokonać o zaledwie 3 cm.
Alysha Newman znana w kanadyjskim środowisku z tego, że słabo spisuje się na większych imprezach – również w tej kategorii nie zawiodła. Nie wystartowała z powodu kontuzji stopy na rozgrzewce.
Powiem – wcale mnie to nie zdziwiło.
Oprócz obserwacji polsko – kanadyjskiej – było wiele innych niezapomnianych momentów.
Niespodzianką było zwycięstwo brytyjskiej tyczkarki Molly Caudery.
Muszę tu dodać, że obserwowałem jej zmagania z wysokościami z wielką przyjemnością.
Nie dość, że popisała się bardzo dobrą techniką sportowa, to jej wdzięk i uroda z pewnością zwrócił nie tylko moja uwagę.
Sensacyjnie zakończył się bieg na 3 km kobiet. Zwyciężyła Amerykanka Elle St. Pierre. Nie dość, że pokonała biegaczki z Afryki, to jeszcze ustanowiła nowy rekord mistrzostw.
Ale nie to jest najważniejsze – zaledwie niecały rok temu urodziła syna!
Teraz – Igrzyska Olimpijskie w Paryżu!