Coraz większe problemy Janusza Palikota
Coraz większe problemy Janusza Palikota
Biznesmen Janusz Palikot przyznał, że z powodu kłopotów finansowych jest obecnie na utrzymaniu swojej żony.
Były poseł Janusz Palikot obecnie znany jest przede wszystkim w kontekście problemów finansowych związanych z jego biznesem alkoholowym. Pod koniec ubiegłego roku w mediach pojawiły się m.in. doniesienia o tym, że biznesmen musiał zastawić swój własny dom, by spłacić wierzycieli. Nie było też pieniędzy na zapłatę zaległych pensji dla pracowników jego spółek. Długi holdingu miały osiągnąć poziom ponad 175 mln zł. Wcześniej, w marcu ubiegłego roku, Money.pl poinformował, że „Buntem finansowym”, a więc ofertą pożyczkową Palikota skierowaną do drobnych przedsiębiorców, zajęła się Komisja Nadzoru Finansowego.
Okazuje się, że w sprawę zaangażowali się posłowie partii Razem Daria Gosek-Popiołek i Adrian Zandberg. Zwrócili się oni do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara o przydzielenie do śledztwa ws. Palikota kolejnych osób. Do treści pisma dotarł ten sam portal. Z dokumentu ma wynikać, że o pomoc do parlamentarzystów zwrócili się sami pokrzywdzeni.
„Zwracamy się jako posłowie na Sejm do Pana Ministra i Prokuratora Generalnego o podjęcie działań, zmierzających do zapewnienia zwiększenia obsady kadrowej oddelegowanej do czynności związanych z rzeczonym postępowaniem przygotowawczym. Zwracamy się również o monitorowanie prowadzonego postępowania, a gdyby uznał Pan, że zasadne jest objęcie postępowania przygotowawczego nadzorem Prokuratora Generalnego, o objęcie takim nadzorem” – czytamy w piśmie datowanym na 14 lutego.
Ministerstwo kierowane przez Adama Bodnara miało przekazać tę sprawę do Biura Prezydialnego Prokuratury Krajowej.
Śledztwo w sprawie zostało w końcu wszczęte w czerwcu 2023 roku. Jest ono prowadzono pod kątem oszustwa, co zagrożone jest karą od 6 miesięcy do nawet 8 lat pozbawienia wolności.
W sprawie może być nawet 10 tysięcy poszkodowanych, a łączna kwota szkody może sięgać nawet 300 milionów złotych.
W rozmowie z “Faktem” Palikot przyznał, że jest na utrzymaniu żony. – Jest świetnym partnerem życia. W momencie, kiedy bardzo wielu ludzi opuszcza, nabiera dystansu, wiadomo kryzys, nie wiadomo, jak z tymi pieniędzmi było, pracownikami itd. jest taki cały hejt wokół osoby, to wtedy żona, najbliżsi, to jest takie coś, co jest truizmem, ale jeśli dobry jest związek i ludzie mają dobrą relację, to znajduje się w nich oparcie – wskazuje.
– Jeżeli chodzi o pożyczki, które ludzie dali, to jest około 200 mln. Przy tym część z tego to są pożyczki zainwestowane w kapitał, część zobowiązania między spółkami, a część pożyczki zewnętrzne. Takie sensu stricto pożyczek zewnętrznych jest 90 mln –opowiada biznesmen.
Jednocześnie Janusz Palikot twierdzi, że „projekt nie jest zamknięty, nie zbankrutował, jeszcze można go wyprowadzić”.
Właściciel Manufaktury Piwa, Wódki i Wina odniósł się też do współpracy biznesowej z Kubą Wojewódzkim.
Sam showman odniósł się do tej współpracy. Wojewódzki wydał długie oświadczenie w mediach społecznościowych, w którym tłumaczy szczegóły swojej biznesowej relacji z Januszem Palikotem. „W roku 2020 Janusz Palikot zaproponował mi współpracę na rynku nowych produktów alkoholowych. Nigdy nie interesował mnie ten biznes, ale od dłuższego czasu nosiłem się z pomysłem wyprodukowania napojów opartych na suszu konopnym, więc uznałem to za dobrą okazję.
Janusza nie znałem dobrze. Poznaliśmy się, gdy był gościem mojego programu. Później widzieliśmy się kilka razy towarzysko. Był uwodzicielskim erudytą rozsiewającym wokół siebie aurę sukcesu i głębokiej kultury” – pisze Wojewódzki w swoim poście.
Na reakcję byłego posła nie trzeba było długo czekać. Janusz Palikot napisał: “Kuba Ty Ancymonku!”.
Następnie zapowiedział nową książkę, w której opisuje kulisy współpracy z showmanem z TVN. „Szczegóły mojej współpracy z Kubą Wojewódzkim (3 lata!) i nie tylko z nim, opisałem w mojej nowej książce »Kulisy Biznes – Show, czyli jak wydałem 220 mln«. Coming soon! (przedsprzedaż już niedługo). Książka ma ‘zaledwie’ 300 stron, więc z góry uprzedzam, że nie udało mi się napisać o wszystkim” – tak reklamuje się Palikot.
Teraz powiedział:
– Myśmy się nie umawiali, że ktoś dostanie pieniądze. To nie było na takiej zasadzie, że ktoś przychodzi do pracy. Myśmy się umawiali, że jego akcje będą znacznie więcej warte, umawialiśmy się, że wejdą na giełdę. Nie wiem czemu giełda nas nie dopuściła. Mam nadzieje, że teraz przy zmianie władzy to się wyjaśni, czy nie stały za tym niecne interesy Morawieckiego, Sobonia, szefów KNF, UOKiK-u, rzecznika finansowego – przekonuje były poseł.