Kobieta kupiła dom, jak kota w worku
Kobieta kupiła dom, jak kota w worku
Kiedy w 2018 roku Kim Sandford chowała porcelanę po kolacji wigilijnej, zauważyła, że drzwiczki kuchennych szafek w nie chcą się zamknąć.
Sandford, 59-letnia emerytowana pielęgniarka z małej społeczności w pobliżu Kawartha Lakes, początkowo nie przywiązywała do tego większej wagi, ale wkrótce przekonała się, że problem jest poważny.
Jej dom był pochyły i powoli zapadał się w ziemię.
Sześć lat później Sandford wydała wszystkie oszczędności, aby pociągnąć byłego właściciela i inspektora nieruchomości do odpowiedzialności za to, co – jak twierdzi – było próbą ukrycia rozpadającego się fundamentu domu.
– To całkowicie zabrało nam wszystko, co mamy – powiedziała Sandford – Jesteśmy zadłużeni. Nie mamy już żadnych oszczędności. Nie mamy jedzenia, nie mamy pieniędzy, żeby zapłacić rachunki.
Latem 2018 roku Sandford i jej mąż kupili stuletni dom z trzema sypialniami w Kawarthas za 285.000 dolarów.
Przed dokonaniem zakupu zatrudnili inspektora domów, aby zbadał nieruchomość. Inspektor sporządził 46-stronicowy raport, w którym stwierdzono, że konstrukcja jest zgodna ze standardami praktyki Ontario Association of Home Inspectors.
Chociaż Sandford nie wiedziała o tym w tamtym czasie, jej wadliwe szafki były dopiero początkiem kłopotów. W kolejnych miesiącach, jak powiedziała, zaczęła owijać się kocem elektrycznym, aby przetrwać zimę. Bez względu na to, jak wysoko rozkręcała piec, ciepło nadal uciekało z domu.
Zirytowany mąż Sandford wkrótce zszedł do piwnicy, aby poszukać przyczyny problemu.
Wyciął mały otwór w tym, co uważał za ścianę zewnętrzną, ale zamiast tego odkrył otwór w fundamencie domu wypełniony kruszącym się gruzem i głazami.
– Dawno temu można było powiedzieć, że to była ściana – powiedziała Sandford – Miała podtrzymywać dom. Dwa piętra nad nią są w zasadzie w powietrzu.
Po drugiej stronie ściany piwnicy, pod tarasem, który otaczał dom, znalazł również ziejącą dziurę, przez którą wpadał podmuch wiatru.
Raport inżyniera z czerwca 2022 roku, mający na celu określenie rozmiaru uszkodzeń, zawierał zdjęcia „zawalonego” i „zwisającego” fundamentu z gruzu kamiennego, „pochylonego” do środka.
– To jak huśtawka bez ciężaru po jednej stronie – powiedziała Sandford.
Kiedy zwrócono się do byłych właścicieli o komentarz, stwierdzili, że nie mogą omawiać sprawy, dopóki jest ona rozpatrywana przez sąd, ale powołali się na oświadczenie obrony z lipca 2021 roku, w którym twierdzi się, że dom został sprzedany „w stanie, w jakim się znajduje”.
Poprzedni właściciele nigdy nie mieszkali w domu, jak twierdzi roszczenie, a zamiast tego wynajmowali go lokatorom po zakupie w 2011 roku. W oświadczeniu utrzymują, że nie próbowali „oszukańczo lub przez zaniedbanie ukryć” żadnych problemów z domem i że ściana, o której mowa, powstała przed ich własnością.
W roszczeniu stwierdzono, że w umowie stwierdzono, iż kupujący będzie odpowiedzialny za koszty naprawy po sfinalizowaniu transakcji, a w ogłoszeniu poinformowano, że dom wymaga prac remontowych, ponieważ najemcy zgłaszali wilgoć w piwnicy i garażu.
Chociaż w ogłoszeniu MLS napisano, że dom zostanie sprzedany „w stanie, w jakim się znajduje”, Sandford twierdzi, że w samej umowie kupna nie ma o tym wzmianki.
– Jedną z podstawowych zasad prawa nieruchomości , niezależnie od postępowania, można podsumować zdaniem: „kupujący powinien uważać”, mówi Bob Aaron, prawnik zajmujący się nieruchomościami w Toronto – Mówiąc prościej, kupujący dokonują zakupów na własne ryzyko.
Aaron dodał, że sprzedający nie mają obowiązku ujawniania czegokolwiek kupującemu, chyba że wiedzieli o wadach, które sprawiały, że nieruchomość byłaby niebezpieczna lub niezdatna do zamieszkania.
– Będą musieli udowodnić, że doszło do przekłamania – stwierdził.
– Jeśli chodzi o inspekcję domu – dodał – to zadaniem inspektora nie jest wyrywanie ścian i odkrywanie wad domu, ale raczej proces ten jest obserwacyjny i nieinwazyjny. Inspektorzy domów sprawdzają to, co widzą, a nie to, czego nie widzą – podsumował Aaron.
Podczas gdy proces Sandford trwa, trwa również strach, że jej dom pewnego dnia całkowicie się zawali. Nadal kocha swój dom, ale czuje, że nie jest już bezpieczną przystanią.
– Żyjemy w stresie. Nie możemy iść do bezpiecznego miejsca, ponieważ bezpieczne miejsce to powinien być nasz dom – powiedziała Sandford – Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że to może się im przydarzyć. Oto jak bardzo można się (przy kupnie domu) poparzyć.
Na podst. CTV News