“Bloody big deal”
“Bloody big deal”
Mieszkam w tym kraju już prawie 33 lata i nie pamiętam sytuacji aby dwa razy pod rząd (w sobotę i w niedzielę) piłka nożna zajmowała poczetne miejsca tak w głównych jak i sportowych działach The Toronto Star. A zaczęło się tak dziać już na początku zimy!
Chodzi tu o Toronto Football Club, jedyny poważny klub piłkarski w Ontario.
Nowy boss konglomeratu Maple Leaf Sports and Entertainment, Amerykanin Tim Leiweke, został wybrany w kwietniu ubiegłego roku a oficjalnie objął stanowisko w czerwcu. Od razu zapowiedział sportową rewolucję.
Przypomnijmy, że bez sprawnego wodza nawet najlepiej wyszkolona armia sobie nie poradzi, więc wybór był symptomatyczny. Leiweke przecież już wcześniej popisał się brawurowymi ruchami marektingowo-sportowymi, m.in. sprowadzeniem Davida Beckhama do MLS i doprowadzenie do mistrzostwa MLS klubu Los Angeles Galaxy.
Leiweke postanowił skoncentrować się na początku na dwóch sportach: koszykówce i piłce nożnej.
Wiedział, że w tych sportach ma największe szanse szybkiego wykazania się i, przy okazji, sporego zarobku. Jak wiadomo – pieniądze robią pieniądze.
Obecny trener TFC Ryan Nelsen niczym się w życiu trenerskim jeszcze nie wykazał, gdyż został zatrudniony przez poprzedniego prezydentka (i swego kolegę) prosto z marszu, czyli z gry w Anglii. Bez żadnego trenerskiego doświadczenia!
Leiweke nie chciał psuć istniejącej struktury piłkarskiej, więc poszedł w innym kierunku: zatrudnił czterech bardzo poważnych piłkarzy: Jermaine Defoe, Michaela Bradleya, Gilberto i bramkarza reprezentacji Brazylii Julio Cesara. Zrobiło się głośno o „kopanej” w Toronto.
Już samo przedstawienie wspomnianych zawodników spowodowało ogromne zainteresowanie się piłką przez media. Wygrana w pierwszym meczy sezonu nad Sounders z Seattle wskazuje, że bardzo kosztowne ruchy transferowe zaczynają natychmiast owocować.
Oczywiście – przestrzegam przed nadmiernym optymizmem, gdyż do „załapania się” do play-offs potrzeba wielu graczy grajacych jako zespól i to grających dobrze.
Porównując wyniki koszykarzy Raptors, mozna mięc nadzieje na lepsze jutro także i w piłce.
Leiweke podszedł do koszykarskich zmian inaczej – wyrzucił z pracy dotychczasowego prezydenta klubu Bryana Colangelo i zatrudnił geniusza menadżerskiego o nazwisku Masaji Uirji. Dzięki temu ruchowi Raptorsi odmienili się jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej – zdecydowanie i prawie natychmiastowo. Na dzien dzisiejszy są trzecim klubem we wschodniej konferencji!
Piłka nożna ma inną naturę. Stare złe nawyki i gwiazdorstwo są najpopularniejsza przyczyną niepowodzeń. Usunięcie takiego zła może zabrać więcej niż jeden sezon.
Trener bedzie miał szanse te mankamenty naprawić przez bieżacy rok i przez to pokazać światu, że jego wybór, mimo braku doświadczenia, był trafny.
Jeśli TFC zacznie przegrywać z tymi nowymi „tuzami” w zespole, dni trenera będą policzone.
Co jest ciekawe – TFC od początku prowadzi Akademię Piłkarską i, jak na razie, ma spore powody do zadowolenia. Na dzień dzisiejszy spora grupa zawodników grająca w zespole lub znajdująca się na bezpośrednim zapleczu pochodzi z GTA. To pomaga wprowadzać tak potrzebny „lokalny patriotyzm”.
Najliczniej reprezentowany jest okreg Peel, czyli Mississauga i Brampton. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro największy napływ emigrantów z wysp karaibskich lub wschodniej Europy właśnie osiedla się w tych dwóch miastach, a rodzice pochodzący ze wspomnianych rejonów gorąco popierają piłkarskie wybory swoich latorośli.
Tak czy owak – piłka nożna rośnie u nas w siłę i, jestem przekonany, pod koniec bieżącego sezonu będzie o niej znacznie głośniej.