Andrew Charles Mynarski VC
Andrew Charles Mynarski VC
Podczas II wojny światowej ten urodzony w Winnipegu pilot polskiego pochodzenia służył jako górny strzelec pokładowy bombowca Lancaster. Zginął we Francji w wieku 27 lat, po próbie uratowania z płonącego samolotu kolegę z załogi. Został odznaczony najwyższym możliwym odznaczeniem wojennym Imperium Brytyjskiego – Krzyżem Wiktorii (co pozwala dodawać do nazwiska skrót VC).
Był synem emigrantów z Polski, którzy osiedlili się w Manitobie i mieli w sumie sześcioro dzieci. Po śmierci ojca podjął pracę w wieku 16 lat, a po wybuchu wojny zgłosił się na ochotnika do kanadyjskich sił powietrznych RCAF, ale zanim przeszkolono go na strzelca pokładowego i po kilku początkowych transferach, dopiero w 1942 roku trafił do kanadyjskiego Szwadronu 419 „Moose’, stacjonującego w Anglii i początkowo złożonego z bombowców Vickers Wellington. Ale już wkrótce załogi przesiadły się na ciężkie, czterosilnikowe, uważane za najbardziej udane maszyny Avro Lancaster, które zresztą budowane były w Kanadzie – w Malton, Ontario. Wersje Lancasterów ze specjalnie pogłębioną komorą bombową zabierały ciężką bombę o masie 3632 kg lub bombę „Tall Boy” o masie 5448 kg. Służyły one do zwalczania szczególnie istotnych celów punktowych, np. zapór w Zagłębiu Ruhry. Lancaster miał bardzo dobre wyposażenie radiowe oraz udoskonalony wyrzutnik bomb „Swiatecki Bomb Slip” oparty na systemie opracowanym przez polskiego inżyniera i wynalazcę Władysława Świąteckiego.
Podczas lądowania w Normandii załoga Mynarskiego wzięła udział w 13 nalotach nad północną Francją. Po północy w czwartek 13 kwietnia 1944 roku światła szperaczy obrony przeciwlotniczej wychwyciły ich Lancastera, którego ostrzelał następnie niemiecki Ju-88. Na pokładzie wybuchł pożar, zamilkły dwa silniki, zaś kapitan nakazał załodze opuszczenie pokładu.
Podczas szykowania się do skoku Mynarski zauważył przez płomienie, że jego przyjaciel, strzelec ogonowy Pat Brophy, nie jest w stanie ewakuować się ze swego stanowiska. Oto jego powojenna opowieść Brophy’ego:
– Zobaczyłem jak Andy wyślizguje się ze swojej górnej wieżyczki i przedostaje do tylnego wyjścia. Był jakieś 5 metrów ode mnie. Otworzył drzwi i właśnie miał wyskoczyć, gdy dostrzegł mnie poprzez plastikową szybę otaczającą moją wieżę. Jedno spojrzenie wystarczyło mu aby zdać sobie sprawę z tego, że jestem w potrzasku. Natychmiast odstąpił od drzwi, które były jego drogą do ratunku i zaczął przedostawać się w moim kierunku. Samolotem trzęsło we wszystkie strony. Ponieważ w tylnej części Lancastera jest naprawdę niewiele miejsca, Andy musiał zacząć się czołgać. Na rękach i kolanach przeczołgiwał się poprzez rozpalony olej z hydraulicznego systemu zasilania. Gdy dotarł do mnie, jego mundur i spadochron częściowo paliły się. Krzyczałem, że jest beznadziejnie i prosiłem aby wracał. Andy wydawał się absolutnie nie zwracać uwagi na własną sytuację; poparzenia i narastające niebezpieczeństwo. Chwycił przeciwpożarową siekierkę wiszącą w pobliżu i zaczął rozbijać przejście do wieży. Potem próbował gołymi rękami rozginać to przejście. Bez rezultatu. Andy był w ogniu od pasa w dół. Patrząc na niego, niemal zapomniałem o wszystkim co dzieje się dookoła. Poprzez gwiżdżący wiatr i warkot dwóch pracujących jeszcze silników krzyczałem: Wracaj! Wyskakuj!
Mijały cenne sekundy. Gdy po raz kolejny krzyknąłem, Andy jakby zrozumiał, że jest bezsilny. Spuścił głowę, jakby się wstydził tego, że musi mnie zostawić, jakby wstydził się tego, że oddane serce i odwaga nie wystarczają, aby mnie uratować. W końcowej części kadłuba nie ma wystarczająco dużo miejsca, aby się odwrócić. Andy musiał wyczołgać się tyłem, ponownie przez płonący olej hydrauliczny. Nawet na moment nie spuścił ze mnie wzroku, na jego twarzy widać było milczący ból. Gdy dotarł do wyjścia ratunkowego, powoli wstał. Przyjął postawę “baczność” i stojąc w płonącym mundurze oddał mi salut. W tej samej chwili, moment przed tym jak wyskoczył, powiedział coś. I choć nie mogłem tego usłyszeć, wiem, że powiedział: “Dobranoc przyjacielu” (…).
Wskutek przepalonych linek spadochronu Mynarski uderzył w ziemię z wielką siłą, wciąż płonąc. Błyskawicznie dotarli do niego francuscy chłopi, którzy natychmiast przewieźli lotnika do niemieckiego szpitala, ale zmarł tam w wyniku odniesionych oparzeń.
W rezultacie całej załodze udało się uciec z płonącego bombowca, oprócz Brophy’ego, który jednak nie zginął – przeżył cudem nie tylko upadek bombowca na ziemię, ale i eksplozję transportowanej w nim bomby. Później przystąpił do francuskiego ruchu oporu.
Jedyną ofiarą okazał się – dzięki próbie ratowania przyjaciela – strzelec Mynarski, którego pochowano na lokalnym cmentarzu pod Cambrai we Francji. Gdy w 1946 roku pośmiertnie przyznano mu Krzyż Wiktorii, padły słowa: „Większość otrzymała to odznaczenie za odbieranie życia, podczas gdy Mynarski próbował jedno uratować”.
W 1989 roku rodzina lotnika przekazała order Naczelnemu Dowództwu Sił Powietrznych Kanady i od tego czasu jest on stale wystawiany w siedzibie I Dywizji Powietrznej w Winnipegu. Zresztą w mieście tym pamięć po bohaterze wojennym przetrwała w nazwanych jego imieniem szkołach, parkach, skwerach. Planuje się tam budowę pomnika.
Popiersie Mynarskiego odsłonięto w w 2006 roku w Ottawie, a duży pomnik z brązu w 2005 roku w angielskiej bazie RAF-u, gdzie stacjonował. Natomiast w bazie lotniczej 419 Szwardonu w Cold Lake znajduje się oryginalna siekiera, którą Mynarski bezskutecznie próbował wyrąbać koledze z załogi drogę ucieczki.
Tomasz Piwowarek
Fotosy: Canadian Forces Web; Wikipedia (Digging.holes)