Trenerski chleb
Trenerski chleb
Polska reprezentacja piłki nożnej ma nowego trenera.
Wobór PZPN, a przede wszystkim jego szefa, Zbigniew Bońka padł na Adama Nawałkę.
Trener Nawałka jeszcze nie rozpoczął pracy, a od razu dostał sie pod obstrzał swoich „kolegów- trenerów”, zawistnej publiki, rożnych przeciętnych kopaczy piłki, i, najgorszych w tym tyglu – tzw. dziennikarzy sportowych. Najgorszych – bo wykształconych i brutalnie uzurpujących sobie prawo do wybieranie kandydatów do reprezentacji na łamach swoich gazet, wprowadzając zamęt w głowach tym mniej wykształconym.
Czytałem kiedyś wypowiedź Roberta Radwańskiego, trenera swoich córek Agnieszki i Urszuli o treningu własnych dzieci, naszych rodakach i chciałby ja tu przytoczyć.
„Tak ja jak i pan Janowicz (ojciec tenisisty Jerzego Janowicza) na pewno potwierdzi, że Polska jest krajem zawiści. Jedyny kocioł, którego diabeł nie pilnuje w piekle, to ten z Polakami. Sami się wykończą.”
Zawiść, ograniczona wiedza i brak tolerancji – na to może trener Nawałka w 100 procentach liczyć.
Trener – to ciekawy i trudny zawód. Sam dalej jestem zaangażowany w trenerkę, jednak takiego ciśnienia, jakie maja trenerzy reprezentacji piłki nożnej nigdy nie doświadczyłem i chyba nikt na świecie nie ma.
Zacznijmy od specyfiki sportu.
„Kopana” jest najpopularniejszym i największym sportem na świecie. W piłkę nożną gra się wszędzie, nawet na tymczasowych boiskach w czasie przerw w działaniach wojennych.
Na murawie reprezentacje największych potęg ekonomicznych często przegrywają z reprezentacjami małych i biednych państewek. Powód do ogromnej dumy maluczkich.
Do wyniku końcowego dopisuje się na bieżąco odczucia patriotyczne, religijne, rasowe itp.
Nie będzie chyba przyjęte ze zdziwieniem twierdzenie, że piłka jest, jak gdyby, ekonomicznym zaworem bezpieczeństwa, gdzie zdegustowane masy dają ujście swemu codziennemu sfrustrowaniu drąc się wniebogłosy w czasie meczu lub bijąc kogo popadnie przed i po spotkaniu.Taka jest, niestety, większość kiboli piłki nożnej i czytanie ich komentarzy w wolnej prasie sportowej doprowadza mnie to do załamywania rąk.
Obecni trenerzy reprezentacji narodowych maja tylko małe, zwykle 5 dniowe okienka, kiedy mogą z reprezentantami pracować. Coż można zrobić w ciągu pięciu dni? Nic! Naprawde nic!
Przyjrzyjmy się chwili obecnej. W ostatnią niedzielę piłkarze zakończyli mecze ligowe, w poniedziałek zjeżdżają sie na zgrupowanie, gdzie trener dowie się o urazach z ostatniego tygodnia. Leczenie, rehabilitacja. Kilka treningów taktycznych z grupą, która się nawzajem nie zna i mecz w piątek. Potem w sobotę – odpoczynek, leczenie kontuzji, niedziela i poniedzialek – lekki trening taktyczny, wtorek – mecz.
Jeśli reprezentacja mecze wygra, trener jest geniuszem, jeśli przegra – śmierć trenerowi.
Zupełnie idiotyczna sytuacja i tylko dziwię się, że ktokolwiek z olejem w głowie podejmuje się takiego wyzwania!
Dodajmy tu, że najważniejszymi w życiu piłkarza są właściciele klubów i ich klubowi trenerzy, gdyż to oni umożliwiają wpływy sporej gotówki na konta bankowe. A w piłce zawodowej gra się dla szmalu!
Gra dla reprezentacji jest niejako drugorzędna dla tych najlepszych. Sprawy ekonmomiczne!
Skądinąd jednak wiadomo, że gra w reprezentacji otwiera wrota do wielkiego świata piłkarskiego, więc młodych chętnych nie brakuje. Niestety, w obecnych latach, tak w Polsce jak i w Kanadzie, utalentowanego narybku brak. Szkolenie u podstaw nie istnieje, gdyż opieka państwa zanika a tylko najzamożniejszyh stać na opłacanie trenerów. Z kolei zamożni niekoniecznie mają utalentowane dzieci!
Koniec końców – trener Nawałka czarodziejskiej różdżki nie posiada, tak samo jak nie posiadali trener Fornalik czy Smuda. Robili co mogli, ale z pustego to nawet Salomon nie naleje.