I już po Igrzyskach!
I już po Igrzyskach!
Igrzyska w Soczi już za nami.
Najbardziej obawiałem się jakieś afery dotyczącej bezpieczeństwa uczestników i widzów. Wszystko, na szczęście, zakończyło sie bez bólu.
W poniedziałkowej prasie zachodniej o Igrzykach – cisza. Głośno było przed Igrzyskami z powodu gejów, niedoróbek i bezpańskich psów. Teraz cisza – zatem Igrzyska Rosjanom po prostu się udały.
Mam sporo własnych spostrzeżeń lub odczuć związanych z tym całym niesłychanym widowiskiem, którymi podzielę się przy sprzyjającej okazji, natomiast dzisiaj ograniczę się tylko do zacytowania niektórych wybranych „liter alfabetu” przygotowanych przez Przegląd Sportowy.
Tych, którzy chcieliby się zapoznać ze wszystkimi (prawie wszystkimi) literami, odsyłam do poniedziałkowego wydania. Wszystkie są pozytywne.
Dodam tu, że kanadyjska kadra zawodniczo-trenerska nie zgłosiła żadnej skargi na warunki mieszkaniowe, wyżywienie czy organizację zawodow sportowych. Osobiście – takiej sytuacji nie pamiętam.
A oto – cytaty zaczerpnięte z Przeglądu Sportowego:
O – jak ochotnicy
Ochotnicy, czyli sorry Londyn. Wiemy, że zaboli: byli lepsi od was sprzed dwóch lat. Też zawsze znający drogę, też zawsze uśmiechnięci, ale w przeciwieństwie do was, nie wychodzili z roli. Nie próbowali być władcami tych igrzysk, nie mówili ciągle, że czegoś nie wolno albo że coś trzeba. I nie zmuszali wszystkich wokół, żeby cały czas pokazywali, jak świetnie się bawią. Uczynni, świetnie mówiący po angielsku. Złoto.
P – jak pokoje
Gdy wrzuciliśmy zdjęcie „pokoju w budowie” powstał gigantyczny szum, bo fotka pojawiła się w mediach na całym świecie. Jednak przed Rosjanami, szczególnie tymi pracującymi bezpośrednio przy igrzyskach, czapki z głów. Spisali się na medal! Ludzie byli zresztą największym skarbem tej imprezy. Czasem zagubieni, ale przede wszystkim uczynni i nie tacy sztywni jak ci w Pekinie, Vancouver, czy Londynie. Żeby nie było – w politykę się nie mieszamy, nie ta gazeta, więc nie przyjmujemy pretensji. Ale dzięki, Soczi. Było normalnie, po ludzku, a to już dużo.
V – jak Verweij Koen
Stał się wrogiem numer 1 dla polskich kibiców po porażce w biegu na 1500 m ze Zbigniewem Bródką. Przegrał o 0.003 sekundy, nie cieszył się na podium odbierając kwiaty, nie cieszył się nawet odbierając srebro dzień później, gdy emocje opadły. Sam Bródka mówił, że Verweijowi powinno być głupio i nie pochwala takiego zachowania. Okazało się jednak, że żadnych „kwasów” między panami nie było. Hitem internetu stało się zdjęcie Verweija wiozącego Bródkę na rowerze, a potem Holender ze śmiechem tłumaczył portalowi Sport.pl, że takie rozstrzygnięcie to świetna sprawa dla polskich mediów, które powinny go… zaprosić na wspólną sesję zdjęciową z Polakiem.
Ż – jak Żyła Piotr
Okrzyknięty przez kibiców winnym niepowodzenia drużyny skoczków, o ile takim słowem można określić czwarte miejsce, najlepszy w historii występów biało-czerwonych w tej konkurencji. Żyła, do niedawna pupilek fanów ze względu na swoje „niesztampowe” wypowiedzi, w kilka chwil spadł z piedestału. Czy słusznie? Faktycznie miał najsłabszy skok w konkursie, ale przecież Polacy przegrali brąz o około 7 metrów i wystarczyłoby, żeby każdy inny skok był dłuższy o jeden metr. Jak najbardziej wykonalne.