Zadyma na boiskach piłkarskich
Zadyma na boiskach piłkarskich
Piłka nożna jest od wielu pokoleń „wentylem” upuszczającym frustrację tak u zawodników jak i wśród publiczności. Dlaczego piłka? Dlatego, że sport ten jest niezwykle popularny, prosty tak do uprawiania jak i do kibicowania i, przede wszystkim, bardzo emocjonalny.
Zawsze chodzi tylko o końcowe zwycięstwo i wygrywający są zwykle szczęśliwi, z kolei przegrywający – jeszcze bardziej sfrustrowani. Czarno – biało.
Samo społeczeństwo, obojętnie z jakiego regionu świata, ma dostatecznie wiele powodów do zwykłego sfrustrowania własnym życie dlatego mecz lokalnych drużyn jest odskocznią od codziennych trosk, możliwościa spotkania się z grupą ludzi o podobnych poglądach i emocjach, okazją do odreagowania się.
Nie dziwie się. Nie wszyscy mają zdolność niezależnego, samodzielnego myślenia, więc w „stadzie” czują się silni.
Chyba długa zima bez piłki dała sie we znaki warszawskim i białostockim kibolom, bo w czasie niedzielnego meczu doszło do bijatyki.
Nieważne kto zaczął, kto skończył, kto wygrał czy kto przegrał. Ważne dla tych widzów bylo chyba tylko „wypuszczenie” złej energii.
Akcje policyjne, działania władz miejscowych czy policji nie mają w sumie większego wpływu na tego typu wybryki, więc warto byłoby się zastanawić nad podłożem społecznym takich zachowań.
Zrozumienie takiego stanu rzeczy nie jest proste, jednak chyba ważne dla przyszłości bezpieczeństwa na trybunach czy poza nimi.
Podczas ostatniego lata wybraliśmy się z klubem Lakeshore United do Warszawy aby obejrzeć mecz kwalifikacyjny Legii do rozgrywek Pucharu Europy.
Nasi młodzi zawodnicy mieli klubowe biało-czerwone koszulki i w momencie wychodzenia z autobusu od razu zostaliśmy nieprzyjemnie zaczepieni prez kibiców Legii, którzy domniemywali, że jesteśmy kibicami krakowskiej Wisły. Wszystko przez nasze kolory koszulek!
Uczciwie przyznajm, że przez krótki okres czasu poczułem się nieswojo. Późniejsze obelżywe skandowania „żylety” pod adresem wszystkich innych „niezaprzyjaźnionych” klubów całkowicie mnie zdumiały, gdyz ostatni mecz piłkarski przeze mnie oglądany w Polsce było spotkanie Lecha Poznan z Legią w Poznaniu w 1979 roku, Wszystko wydawało się wtedy normalne, bez chuligaństwa.
Jak taka sytuację zmienić?
Chyba dalekowzroczne podejście, takie jak w Kanadzie w polityce anty-papierosowej, może mieć jakieś pozytywne wyniki. Niestety – same kluby w tym przedsięwzięciu sobie nie poradzą. Potrzeba będzie szerokiej akcji całego społeczeństwa i rządu.
Oglądam mecze hokejowe między Montrealem a Toronto i, mimo wieloletniej animozji, nie ma idiotycznych wybryków na trybunach. Widzowie ubrani w koszulkli „The Habs” mieszają się z widzami ubranymi w koszulki „The Leafs” i … wzajemnie się do siebie uśmiechają, towarzysko gaworząc.
Nie wiem, czy to jest ta powszechnie znana „kultura kanadyjska”, czy też kultura ludzi bardziej zasobnych. W końcu nie każdego stać na oglądanie meczów NHL na żywo.
Jednak pójdę dalej – podobnie jest na meczach koszykarskich, futbolu amerykańskiego czy baseballu.
Te sporty są ekonomicznie bardziej dostępne dla „szarych mas”, które, jak wspomniałem na samym początku – są najbardziej sfrustrowane.
Mecz Legii z Jagiellonią zostal przerwany. Władze PZPN, Komisja Ligi nalożyły kary na Legię, straszą karami dla Jagiellonii, a to przecież nie kluby organizują ten społeczny bałagan.
Pewnie, jak to mój sąsiad-idiota mówi – to wina Tuska i Putina …