Czarny koń – Belgia?
Czarny koń – Belgia?
Wszyscy więksi lub mniejsi „specjaliści” znający się na piłce nożnej od dłuższego czasu typują zwycięzców nadchodzącego mundialu.
Oczywiście, ze względu na umiejętności, historię i z racji bycia gospodarzem, reprezentacja Brazylii jest najczęściej wymieniania w gronie faworytów do tego najważniejszego piłkarskiego trofeum na świecie.
Hiszpania, Argentyna, Niemcy, Francja, Włochy – to jakoby „żelazne” inne typy, jednak ten największy międzynarodowy turniej zawsze kryje w sobie wielkie niespodzianki.
Starsi ludzie pamiętają „czarnego konia” mistrzostw w 1974 – Polskę. Teraz chyba czas na Belgię.
Przyjrzyjmy się aktualnym zawodnikom rodem z Belgii, grającym w dużych klubach piłkarskich: Hazard, Courtis, Mignolet, Kompany, Vertongen, Fellaini, Bedteke, Lukaku, Van Buyten, ostatnio – Januzaj i może z 10-ciu więcej.
Prawdę mówiąc – Belgia jest w stanie wystawić w chwili obecnej dwie całkiem dobre jedenastki, które mogą liczyć się na międzynarodowym firmamencie.
Jak do tego doszło? Przecież Belgia jest małym krajem, etniczne podzielonym (Wallonowie-Flamadowie-Niemcy) z populacją zaledwie 11 milionów!
Cała nowa historia zaczęła się w 2000 roku, kiedy to Belgia zakwalifikowana była do Mistrzostw Europy z racji współorganizacji turnieju wspólnie z Holanidą i … sromotnie przegrała.
Została pierwszym gospodarzem, który nie przebrnął przez fazę grupową. (Polacy póżniej wykazali się podobnymi „umiejętnościami”.)
Liga belgijska znajdowała się w podobnej sytuacji, a wszyscy wyróżniający się piłkarze natychmiast znajdowali lepsze zagraniczne kluby.
Jak zwykle – potrzeba odwagi do dokonania większych zmian i belgijski związek odważył się na dokonanie – praktycznie – rewolucji.
Co do odwagi, to nie ma co z tym przesadzać. Jeśli nie ma wyników tak w lidze jak i na międzynarodowej arenie, to chyba każda rozsądna zmiana powinna przynieść pozytywne wyniki.
Analizując te wszystkie „wielkie przełomy”, dochodzę do prostego wniosku – chodzi o zmiane kultury myślenia. Tak – myślenia. W piłkę należy grać nie tylko głową ale i z głową.
Otóż wielką uwagę w Belgii przykłada się do ich inteligencji, procesu podejmowania decyzji oraz czytania gry przez zawodnika. Zdaniem Belgów te cechy odróżniają piłkarza średniego od dobrego i dobrego od bardzo dobrego.
W innych krajach, w tym także i w Polsce – podstawą selekcji jest wydolność fizyczna i umiejetności techniczne. Różnica – wielka. Oczywiście, wydolność i technika należa do ważnych cech, jednak to głowa ma pracować wcześniej. Marc Van Geersom, koordynujący wszystkie reprezentacje Belgii mówi: „W określonej sytuacji na boisku zawodnik pokazuje, czy wie, że powinien próbować minąć rywala dryblingiem czy przytrzymać piłkę. To on jest ośrodkiem decyzyjnym”.
Podobnego zdania jest szef szkolenia młodzieży w Anderlechcie Jean Kindermans. Mówi: „Jedną z pierwszych rzeczy, jakich szukam u młodych piłkarzy, jest talent. Bez niego ciężko wejść na szczyt. W tym celu zwracam uwagę na wiele rzeczy – ich sposób myślenia, biegania, tego jak widzą i czytają grę. Dopiero potem staramy się usprawnić ich technikę i nauczyć gry obiema nogami.”
Równie kluczowa w tym jest edukacja trenerów tak, by wiedzieli, na co zwracać uwagę, oceniając młodych piłkarzy.
Belgia ma też sporo szczęścia: Belgowie dużo zyskują ze względu na imigrację. Afrykańskie korzenie mają tacy piłkarze jak Benteke, Kompany, Fellaini czy Lukaku.
Doatkowo, wielu z obecnych reprezentantów nigdy nie grało w Belgii, nie wychowywało się w tym kraju. Holandia ukształtowała piłkarsko Jana Vertonghena, Toby’ego Alderweirelda czy Thomasa Vermaelena i to samo robi z Zakarią Bakkalim, a we Francji rozwinęli się Eden Hazard czy Kevin Mirallas.
Jak więc widać, przemyślana praca od podstaw plus aktywna selekcja zaczyna owocowac podobnie jak w niemczech.
Może dobrze byłoby skorzystać ze sprawdzonych wzorów?