World Cup – ćwierćfinały
World Cup – ćwierćfinały
Już minął półmetek tego najlepszego, jak pamiętam, Mundialu.
Do ćwierćfinałów zakwalifikowały się następujące zespoły: Brazylia, Argentyna, Niemcy, Francja, Holandia, Belgia, Kolumbia i Kostaryka.
Rozkład sił chyba odpowiadający poziomowi piłki nożnej na świecie – cztery zespoły latynoskie i cztery – europejskie.
Wprawdzie takiego rozkładu sił w ćwierćfinałach spodziewałem się, jednak chyba Francja i Kostaryka nas wszystkich zaskoczyły.
Francja zwykle jest potęga, chociaż podczas ostatniego Mundialu w Południowej Ameryce całkowicie rozczarowała. Pamiętamy przecież niesnaski w drużynie, strajki, dyskwalifikacje, Przyklad niewyobrażalnego bałaganu organizacyjnego i szkoleniowego.
Tym razem – sytuacja zupełnie inna. Zatrudniono nowego trenera Didier Deschamps’a , który był sam mistrzem w 1998 roku. Ma więc nie tylko trenerskie ale i zawodnicze doświadczenie z najwyższej półki.
Zaczął od przemeblowania osobowego zespołu i pozbył się dwóch bardzo wartościowych zawodników: Francka Ribery i Samira Nasri, którzy należeli do prowodyrów puczu w Południowej Afryce.
Młodzi zawodnicy otrzymali nespodziewaną szansę wykazania się, na miedzynarodowej arenie, a co za tym idzie – załatwienia sobie lepszych angaży w swoich lub innych klubach pilkarskich.
Jak na razie – niespodzianka, ale styl gry podoba się i kolejny mecz z Niemcami chyba zasłguje na półfinał lub nawet finał.
Największą sensacja wsród tej czołowej ósemki jest bez wątpienia Kostaryka,
Ten 5-milionowy kraj z Ameryki Centralnej „wykosił” takie potęgi jak Włochy, Anglia, Grecja i Urugwaj!
Najlepsze jest to, ze Kostaryka nie ma nawet krajowej ligi!
Jej zawodnicy graja w ligach okolicznych krajów i kilku czołowych zawodników otarło się o ligi europejskie. John Campbell może być zaliczany do najlepszych. Jest on wprawdzie zawodnikiem londyńskiego Arenalu, ale ciągle jest wypożyczany (ostation w greckim Olympiakosie),
Reszta – to doskonały zespól przeciętnych graczy.
Powtarza się po raz któryś, że lepiej mieć dobry zespól średnich graczy doskonale rozumiejących się, a nie konstelację rozkapryszonych gwiazd pilkarskich.
Moim czarnym koniem byla i jest Belgia.
Jeszcze ;przed samym Mundialem wielu obserwatorów spodziewało się niespodzianki ze strony tego kraju, jednak ten zespół młodych gwiazdeczek zaczyna się stabilizować i rozwijać w miarę trwania Pucharu Świata.
Daniel Van Buyten jest najstarszym zawodnikiem zespołu i źródłem doświadczenia. Dodatkowym dojrzałym zwwodnikiem jest 28-letni Vincent Kompany, grajacy na codzień w Manchesterze City. Reszta, mimo, że gra w czołowych klubach – należy do żółtodziobów.
Osiągnięcie ćwierćfinałów jest już wielkim osiągnięciem Belgów, jednak ich wielka szansa przypadnie chyba na kolejny Mundial za cztery lata w Rosji.
Mnie interesuje sposób prowadzenia zespołów. Wiadomo, że trenerzy odciskają wielkie piętno na sposobie gry zespołu.
Jurgen Klinsmann jest przykładem takiego właśnie interesujacego wpływu.
Sam nie jest super-doświadczonym szkoleniowcem, jednak gral w reprezentacji Niemiec a później był trenerem reprezentacji niemieckiej na Mundialu 2006.
Tym razem wyprowadził reprezentację USA z grupy śmierci, która również pokazała się z dobrej strony w 1/16 finałów.
Klimsmann jest nietypowym Niemcem. Ma sporo fantazji i doskonale motywuje swoich zawodników.
Z kolei jego były asystent, sterujący obecnie „Team Germany” – Joachim Loew, prowadzi zespół w typowo dobrze zorganizowany niemiecki sposób, jednak Niemcom brakuje, przynajmniej na razie, lekkości i fantazji.
Może taka kombinacja Klinsmanna i Loewa byłaby idealna?