I po Mundialu
I po Mundialu
Cały miesiąc oglądania najlepszej piłki nożnej na świecie dobiegł końca.
Mistrzem została najlepsza drużyna turnieju – Niemcy, a wicemistrzem – druga drużyna bez porażki – Argentyna.
Dla porządku dziennikarskiego: trzecie miejsce zajęła Holandia a czwarte – gospodarz Mundialu – Brazylia.
Podsumowując całe to wielkie piłkarskie widowisko trzeba chyba tu powiedzieć, że był to najciekawszy Mundial w historii.
Bardzo obawiałem się „kalkulowanych” meczów w fazie rozgrywek grupowych i mile się rozczarowałem. Piłkarze zaczęli od razu od poważnego galopu i tak to trwało ąż do finałów.
Ustanowiono rekord strzelonych goli – o jeden więcej niż w Mistrzostwach Świata z 1998 roku z Francji.
Niemcy wygrali te zawody jak najbardziej zasłużenie, ale jak doszło do tego kolejnego zwycięstwa?
Otóż po wielkich batach w 2002 roku Federacja Piłki Nożnej w Niemczech postanowiła coś tym wielkim sportem zrobić. Jak wiadomo – z planami czy bez planów w kopana można grać. Porównajmy chociażby systemy europejskie z Kostaryką.
Niemcy jednak wolą wszystko najpierw zaplanować, a dopiero później wprowadzać w życie. Taką mają urodę.
W 2004 roku wiec, zaledwie na 2 lata przed mundialem, postanowiono ściągnąć z USA byłego gwiazdora piłkarskiego Jurgena Klinsmanna aby poprowadził kadrę na kolejny Mundial 2006 w Niemczech.
Dodam, że nie było wielu chętnych w tamtym czasie do prowadzenia Mannschaftu.
Klinsmann był znany w Niemczech nie tylko jako dobry zawodnik, ale również niezły trener z europejskimi papierami oraz amerykańską fantazją.
Potrzeba było czegoś innego, niż powielanie stereotypów.
Klinsmann dobrał sobie dwóch młodych i gniewnych: Olivera Bierhoffa i Joachima Loewa na współpracowników.
Wszystkie trzy osoby nie miały „dobrych nazwisk” w niemieckiej piłce w zakresie prowadzenie drużyny narodowej, ale … nie było innego wyjścia.
Klinsmann zaczął od zmiany filozofii nie tylko na szczeblu drużyny, ale od podstaw. Postanowił wprowadzić głębokie zmiany w Bundeslidze oraz w akademiach piłkarskich. W końcu to właśnie stamtąd wypływają kandydaci do gry na szczycie.
Jedną z największych przemian było ograniczenie liczby piłkarzy z innych krajów grających w Bundeslidze. Już takie pociągniecie spowodowało lepsze szanse dla krajowych zawodników w pokazaniu się na boiskach jednakowoż jednej z najlepszych lig na świecie.
Podobnie zresztą zadziałał obowiązek prowadzenia Akademii Piłkarskich na wysokim poziomie.
Niemcy zwykli się szczycić doskonałym poziomem przygotowania fizycznego, co zdaniem Klinsmanna było nieprawdą.
Sprowadził z Ameryki specjalistów od „fitnessu” i otworzył oczy swoim rodakom również i w tym departamencie. Samo podejście, to amerykańskie, z wielką wiarą w przyszłość niekoniecznie udokumentowaną rezultatami było tak nie-niemieckie, że wszystkich to jakoś porwało.
Oliver Bierhoff był wtedy i jest do dzisiaj kierownikiem zespołu. Były doskonały napastnik, pochodzący z bardzo bogatej rodziny, nie potrzebował pracować nigdy w swoim życiu, jednak przekonało go to, jak na niemieckie warunki, szaleńcze podejście do zmian przez Klinsmanna. Podobnie Joachim Loew. Człowiek znający rzemiosło od podstaw, mało emocjonalny, bardziej wyrachowany i chłodny w osądach i działaniach.
Ta trójka w końcowym efekcie wybudowała fundamenty do tegorocznego sukcesu.
Klinsmann już trenuje reprezentacje USA, która wyprowadził z „grupy śmierci”, co jest jego kolejnym sukcesem. Loew i Bierhoff zdobyli wreszcie, po 24 latach posuchy, złoto w Brazylii.
Pisząc o tych osiągnięciach wracam myślami do Mundialu 74, kiedy to Niemcy także zdobyli złoto, ale reprezentacja Polski spisała się również na medal, zajmując trzecie miejsce.
Wtedy to podobna trójca: Górski-Gmoch-Strejlau dokonali głębokich zmian w Polskim futbolu, które trwały aż do 1982 roku. Ciekawy zbieg okoliczności!