Igrzyska Panamerykańskie
Igrzyska Panamerykańskie
Pewnie nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że przeżywamy na własnej skórze największa imprezę sportową, jaką kiedykolwiek GTA gościło.
Toronto startowało dwukrotnie w przetargach na igrzyska olimpijskie – niestety, bez sukcesu.
Pewnie jakąś tam wagę miało doświadczenie (albo jego całkowity brak) w organizowaniu większych, wielodyscyplinarnych zawodów sportowych.
Szczęście uśmiechnęło się dopiero 7 lat temu, kiedy wreszcie przyszła wygrana.
Osobiście, miąłem zawsze wątpliwości co do takich igrzysk, bo Toronto, co by nie mówić, jest miastem nieprzejmującym się specjalnie sportami olimpijskimi.
Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno było sprzedać 10 tysięcy biletów w 2009 roku na miting lekkoatletyczny, którego gwiazdą był najjaśniejszy „gwiazdor” lekkiej atletyki – Jamajczyk Usain Bolt. Meeting w końcu umarł śmiercią naturalną z powodu braku sponsorów!
Wiem, że Toronto i okolice potrafią zorganizować porządne zawody sportowe, ale sukces Igrzysk nie polega na technicznej sprawności organizatorów. Głównym miernikiem jest … atmosfera.
Ta z kolei jest bardzo trudna do zdefiniowania.
Byłem na trzech Igrzyskach Olimpijskich: w Moskwie, Seulu i Barcelonie. Przyzywałem wszystko od środka i na zewnątrz. Moskwa i Seul przygotowały wspaniałe techniczne igrzyska, lecz Barcelona, pomimo wielu wpadek, utkwiła mi na zawsze w pamięci właśnie z powodu atmosfery. Były to pierwsze po-zimno-wojenne igrzyska, którymi żyli wszyscy mieszkańcy Barcelony.
Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.
Wszystkie areny sportowe wyprzedane, uśmiechnięci i gościnni gospodarze, zawodnicy, wreszcie, startujący jako wolni ludzi. Super.
Toronto? Przynajmniej na półmetku, takiego wrażenia jeszcze nie sprawia, chociaż z dnia na dzień wyraźnie się poprawia!
Musze przyznać, że sprawy mają się ku lepszemu, dzięki, przede wszystkim, bardzo dobrej postawie sportowców kanadyjskich.
Ileż to razy słyszałem, że Igrzyska Panamerykańskie są dla drugiego garnituru zawodników, więc nie ma się po co wysilać i kupować bilety.
W niektórych sytuacjach tak jest, natomiast w większości sportów – oczywiście nie.
Piłka nożna, koszykówka baseball czy golf mają ograniczony wybór zawodników czy zawodniczek, natomiast inne, typowe olimpijskie sporty są reprezentowane przez najlepszych.
Oglądałem kolarstwo torowe na bieżąco: coś wspaniałego.
Nowo wybudowany velodrom w Milton przyniósł Kanadzie całą masę złotych medali.
Zawody stały na najwyższym poziomie i 2.5 tysięczna sportowo wyrobiona publiczność miała co podziwiać.
Igrzyska Panamerykańskie mają odniesienie do Igrzysk Azjatyckich. Staruje chyba zbliżona ilość zawodników, niemniej jednak pewne sporty jak kolarstwo górskie, BMX, skoki na trampolinie, żeglarstwo czy w ogóle sporty wodne – to domena krajów amerykańskich, w których odgrywają dominująca role także podczas Igrzysk Olimpijskich.
Pisze te słowa na początku drugiego tygodnia Igrzyska Panamerykańskich.
Do półmetka reprezentacja Kanady była „łeb-w-łeb” z USA, ale przewidywania jeszcze sprzed imprezy były takie, że amerykański kolos zdecydowanie wygra rywalizację medalową.
Kanada założyła zdobycie 160 medal i chyba to się sprawdzi lub nawet zostanie przekroczone. Jean-Luc Brossard, chef-de-mission ekipy zapowiedział buńczucznie nawet 200 medali, ale to jest chyba mniej prawdopodobne.
Najważniejsze jest to, że Toronto się przebudziło.
Sprzedano już ponad milion biletów, co nie jest największym osiągnięciem, ale też nie jest złym. Oglądalność telewizyjna jest całkiem dobra jednak negatywnym zjawiskiem jest brak zainteresowania wśród dzieci i młodzieży. Chyba specjaliści od marketingu powinni zacząć pracę nad innym sposobem reklamy, bo czasy zdecydowanie się zmieniły.