I po Igrzyskach (Panamerykańskich) …
I po Igrzyskach (Panamerykańskich) …
No i po ptokach – jak to mówił mój wujek ze Śląska.
Igrzyska Panamerykańskie 2015 w Toronto dobiegły końca i szkoda … albo nie …
Zaczęło się jeszcze przynajmniej tydzień przed otwarciem, kiedy zmieniono przepisy ruchu drogowego na autostradach. Oburzenie mieszkańców Toronto było wielkie! W sumie – bez powodu, bo chyba spora liczba Torontończyków wyjechała na urlopy, a przybysze … przybyli w stosunkowo małych ilościach.
Przybyła też kuzynka mojej żony aż z Australii i, oprowadzając ja po mieście, sami przekonaliśmy się, że ogólnie – nie było żadnych problemów z komunikacja tak prywatna jak i miejską.
Same Igrzyska były zorganizowane w bardzo profesjonalny sposób.
Próbowałem znaleźć dziurę w całym i, do dzisiaj – nie znalazłem.
Oczywiście – zbyt wiele, nie widziałem, bo byłem, jak zwykle, przywiązany do lekkiej atletyki, która zabrała mi cały drugi tydzień Igrzysk, jednak z prasy i telewizji znajduję potwierdzenia mojej opinii.
Sportowa Kanada się sprężyła! Na rok przed Igrzyskami Olimpijskimi w Rio de Janeiro wyglądamy dobrze.
Dobrze, nie bardzo dobrze, bo konkurencja nasza była bardzo okrojona.
Reprezentacji USA wprawdzie wygrała we wszystkich klasyfikacjach, czego wszyscy się spodziewaliśmy, lecz postawa zawodniczek i zawodników Kanady była lepsza, niż oczekiwano.
Oczekiwano lepszej postawy przyszłorocznych gospodarzy IO – Brazylijczyków, jednak Kanada u siebie okazała się bardzo skuteczna.
Amerykanie przysłali, poza niektórymi wyjątkami, drugi garnitur zawodniczek i zawodników, wiec imponująca zdobycz medalowa Kanady mogłaby być w innej sytuacji dość mocno zmieniona na niekorzyść.
Opieka organizatorów nad uczestnikami Igrzyska była wyśmienita.
Doskonale zorganizowana wioska olimpijska funkcjonowała bez zarzutu. Spokój, taki, że wydawało się, że tylko emeryci tam mieszkali a nie pełna energii młodzież.
Wypada tu dodać, że sporo osób opuściło wioskę natychmiast po zakończeniu zawodów, więc przestrzeni nikomu nie zabrakło.
Stołówka spełniła wszelkie najbardziej wymagające gusta.
Canada House – też chyba był na poziome. Byłem tam tylko raz w południe, kiedy nie było żadnego ruchu, wiec trudno cokolwiek wyrokować.
Transport do miejsc treningowych i na zawody – bez zarzutu. Przecież przypominam sobie ze zgrozą bałagan z Atlanty, kiedy to kierowcy nie znali miasta!
Życie kulturalne – to jest coś niespotykanego na wielu innych większych imprezach. Panamania – to była nazwa tej części artystycznej, która chyba zaskoczyła pozytywnie wszystkich mieszkańców i gości Toronto. Cowieczorne koncerty na najwyższym artystycznym poziomie mogły podobać się najwybredniejszym.
Kanada ustanowiła wiele rekordów podczas tych Igrzysk.
Sprzedano największa jak dotychczas ilość biletów wstępu na areny sportowe. Aren tych było sporo, nie zawsze wypełnionych, ale ze względu na wielkość miasta – można byłoby się spodziewać nawet większej frekwencji.
Telewizyjne przekazy były również najszersze w historii.
Co ważne – ustanowiono rekord dochodów sponsorskich. Jest to chyba najjaśniejszy punkt organizayjny. Pieniądz się liczy!
Plany na przyszłość: szef Kanadyjskiego Komitetu Olimpijskiego zaczął zagrzewać prezydenta miasta Johna Tory do kolejnego podjęcia się starań o Igrzyska Olimpijskie – tym razem w 2024 roku.
Szef miasta w swojej wypowiedzi wyraził dość chłodne zainteresowanie – i słusznie.
Przed nami jeszcze Para Panam Games, potem należy ochłonąć i pomyśleć z zimna głową o przyszłości.
Igrzyska Olimpijskie bowiem – to zupełnie inna para kaloszy!