Australian Open
Australian Open
Dobiegł do końca pierwszy turniej z cyklu „Wielkiego Szlema”. Był bardzo ciekawy i pełen niespodzianek.
Najwiekszą niespodzianką była wygrana Angelique Kerber, która w finale pokonała 1000-procentowa faworytkę, Serenę Williams.
Dla sporej części kibiców tenisa sylwetka Kerber jest już znana, ale tej grupie, która akurat z tym nazwiskiem oswaja się – podaje kilka faktów.
Dla rodziny i znajomych – jak sama mówi – jest Anią. Urodziła się 18 stycznia 1988 roku w niemieckim Bremie. Polscy rodzice byli też tenisistami, więc Angelique od małego była przygotowywana do sportowej kariery. Już jako nastolatka zdobywała laury – była mistrzynią Polski do lat 14, a potem dwukrotnie triumfowała w mistrzostwach Niemiec do lat 18.
Przez lata mieszkała w Kolonii i reprezentuje Niemcy. Od ponad trzech lat podaje jednak jako miejsce zamieszkania Puszczykowo, bo tu właśnie spędza najwięcej czasu. Tutaj też dziadkowie otworzyli centrum tenisowe, które na cześć wnuczki nazwali Angie.
Dziadek Angelique, Janusz Rzeżnik, mówi: „Gdybym nie wybudował hali, nie miałaby gdzie trenować, przygotowywać się. Inne zawodniczki wybierają sobie różne kraje. Obojętnie gdzie się nie jest, to trzeba pracować, żeby te osiągnięcia dostać. Rozumiem, że jest dobrze, tak jak jest. Ona za każdym razem się tutaj przygotowuje, mówi, że tutaj na hali jest taka sama szybka piłka, jak na Wimbledonie. Udowodniła to w tamtym roku, wygrywając cztery turnieje na czterech nawierzchniach.”
Po wygraniu Australian Open, na pytanie: „Jaka nagroda ją czeka, jak tutaj przyjedzie?” odpowiedział:
„Jej nie potrzeba nagrody. Rozmawialiśmy, dzwoniłem do niej, ona się bardzo cieszy. Mówiła, że chętnie zaraz przyjedzie, chyba w poniedziałek, nie wiadomo jak tam odloty będą – bo to kupę kilometrów i godzin jazdy… Tutaj może się jeden dzień prześpi i pojedzie do Lipska, bo tam jest Puchar Federacji i tam gra.”
Kawałek normalności.
Pierwszy telefon po wygraniu Autralian Open Kerber faktycznie wykonala do dziadka. Przyjemnie było posłuchać rozmowy po polsku z poznańskim zaśpiewem, przynajmniej dla mnie.
Po stronie męskiej Novak Djokovic był nie do pokonania.
Andy Murray walczyl dzielnie, ale Novak, w chwili obecnej zdecydowanie jest rakietą #1 na świecie. Równy, zdyscyplinowany, chyba w najlepszej życiowej formie.
Novak Djokovic ciagle sie rozwija, nie tylko w tenisie – ale i poza nim.
Najbardziej rzucającym się w oko publiczności jest jego zachowanie się w stosunku do najmłodszych.
Ma chyba dobrych doradców w zakresie PR (a może to jego wyłączne pomysly), ale gdziekolwiek się pokaże – tlumy dzieci za nim podażają.
Ja sam pamietam z dzieciństwa jak wielkie wrażenie na mnie wywierały sławy sportowe. Nie inaczej jest dziś. Wystarczyło popatrzyć na twarz chlopaka od podawania piłek, kiedy to Novak poproswił go o pomoc w … rozciaganiu!
Chłop ma coś w sobie, że przyciaga dzieci. Sam zreszta wielokrotnie potwierdził, że od momentu kiedy zostal ojcem jego świat się bardzo w tym „departamencie” zmienił.
Powiedział: „Bycie ojcem to najwspanialsza rzecz w moim życiu. Teraz to dla mnie najważniejsza sprawa. Chcę być ważną osobą w życiu syna, mimo trybu życia jaki prowadzę i licznych wyjazdów. Chcę by rodzina towarzyszyła mi w tych podróżach, na ile będzie to oczywiście możliwe. Zamierzam prosić Rogera (Federera), ale i innych tenisistów, którzy mają rodziny, by podzielili się ze mną doświadczeniami, pomysłami. To pomoże mi w nowej dla mnie sytuacji.” Wspomnę, że Roger Federer ma dwie pary bliźniaków!
Kanadyjski tenis zów był widoczne na światowej scenie, dzięki świetnej postawie Milosa Raonica.
Milos, jako pierwszy w historii Kanadyjczyk załapał się do półfinału i, po stosunkowo nieszczęsnym meczu, przegrał w pięciu setach z Andy Murrayem.
Miał pecha, bo znow kontuzja uniemożliwiła mu zagrania całego meczu na „pełną parę”. Jestem przekonany, że w tym roku Raonic zagrozi nawet Djokovicowi.
Milos ma prawie wszystkie elementy techniczne opracowane, potrzeba teraz tylko zdrowia i szczęścia, czego z głębi serca mu życzę.