Olimpijskie nadzieje
Olimpijskie nadzieje
O cztery lata mamy do czynienia z tym globalnym szaleństwem pod nazwą „Igrzyska Olimpijskie”.
Jest to najwieksza impreza, nie tylko zresztą sportowa, na świecie i zainteresowanie pobliczności sięga zenitu.
Nawet, zwykle obsurne dziedziny sportu, nagle zaczynają być widoczne.
Jestem miłośnikiem lekkiej atletyki i zawsze bliskie mojemu sercu są osiągięcia lekkoatletów zarówno polskich jak i kanadyjskich.
Oba kraje już po cichu liczą medale olimpijskie w Rio i, jak wszystko na to wskazuje, sporą ilość kruszcu, nawet tego najbardziej wartościowego, przyniesie ta umierająca dyscyplina, krolowa sportu.
Największe szanse medalowe w reprezentacji lekkoatletycznej Polski mają, tradycyjnie zresztą – miotacze.
Do złota kandydują Anita Wlodarczyk i Pawel Fajdek (oboje w rzucie młotem), a także dyskobol Piotr Małachowski.
Zacznę od młotu:
Mistrz świata Paweł Fajdek (Agros Zamość) rzucił młotem 80,28 i wygrał mityngDiamentowej Ligi w Eugene. Trzeci był Wojciech Nowicki (Podlasie Białystok) – 76,86.
Fajdek jest liderem światowej listy i wszystkie poważne zawody kończy, jak na razie, wynikami przekraczającymi 80m.
Nowicki też może zaskoczyc nas wszystkich w podobny sposób jak na ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata w Pekinie, gdzie zdobył brązowy medal.
W rzucie mlotem kobiet Anita Włordarczyk jest 200-procentową faworytką, i, jeśli nie złapie jakiejś kontuzji, powinna wygrać.
Dysk:
W Drużynowych Mistrzostwach Polski, rozegranych w sobotę 28 maja w nowej formule na stadionie AWF w Warszawie mistrz świata Piotr Małachowski (Śląsk Wrocław) posłał dysk na odległość 68,15 m i odzyskał pozycję lidera sezonu, którą stracił dzień wcześniej, gdy w Dessau przegrał z młodszym bratem mistrza olimpijskiego Roberta Hartinga – Christophem Hartingiem, który rzucił tam 68,06.
Podobnie jak młocie, także i w dysku można liczyć na niespodzianke ze strony Roberta Urbanka, bo regularnie „kręci się” w czołówce od ubiegłego roku.
W rzucie dyskiem potrzeba więcej szczęścia niż w mlocie, gdyż odpowiedni powiew wiatru w odpowiedniej chwili pozwala na uzyskanie znacznie lepszego wyniku na tych samych zawodach.
Pchnięcie kulą:
Tomasz Majewski wygral dwa konkursy olimpijskie w pchnięciu kulą, czego nikt inny nie dokonal.
Dla mnie ma już status legendy i nic mojego zdania w tym zakresie nie zmieni.
Tomasz jednak jest dalej w olimpijskieh formie i z pewnościia załapie się do ścisłego finalu. Osobiście – na medal nie liczyłbym.
Ciekawostk, a może i niespodzianką może być mlody, jeszcze junior, Konrad Bukowiecki.
Właśnie ostatnio w Halle pokazal się z doskonałej strony. Zaledwie dzień przed występem w Niemczech dziewiętnastolatek pierwszy raz w karierze pchnął kulą ważącą 7,26 kg poza granicę 21 metrów (21,01 w Ostrawie), ustanawiając nowy rekord świata juniorów na stadionie otwartym. W sobotę poszedł już za ciosem i nie dość, że zwyciężył próbą posłaną na odległość 20,62 (potwierdzone minimum olimpijskie), to jeszcze zdecydowanie pokonał, w dodatku na jego własnej ziemi, utytułowanego Niemca Storla (20,25).
Myślę jednak, że faworytem jest Joe Kovacs z USA.
Kanada ma również powody do nadziei.
W ostatni weekend wieloboiści: Damian Warner i Brianne Theisen-Eaton zwyciężyli w prestiżowych zawodach, nieoficjalnych mistrzostwach świata, w Gotzis, w Austrii.
Oboje śmiało mogą liczyć na srebrne medale olimpijskie, natomiast w lepszej sytuacji jest Brianne, która obecnie jest najlepsza na świecie.
Dwa dodatkowe medale mogą zdybyć kanadyjscy skoczkowie: skoczek wzwyż Derek Druin i tyczkarz – Shawn Barber. Obaj zresztą są mistrzami świata w swoich specjalnościach.
Oczywiście – pewniacy nie zawsze zdają egzamin na tak wielkiej imprezie, dlatego już od kilku miesiecy przygotowuje się do śledzenia każdej minuty w Rio de Janeiro.
Będzie super ciekawie … także poza kulisami sportu!