Rekord życiowy (2)
Rekord życiowy (2)
No i zaczęło się!
Polska reprezentacja rozpoczęła Mistrzostwa Europy od mocnego uderzenia: wygrała pierwszy mecz z Irlandią Północna 1:0, co przekłada się na komplet punktów.
W międzyczasie reprezentacja Niemiec zwyciężyla w meczu z Ukrainą 2:0 i jest liderem grupy.
Przypominam, że dwie pierwsze drużyny z każdej grupy awansuja + dodatkowe dwie kończące rozgrywki grupowe na najlepszych miejscach (krótko – ilość punktówi + różnica bramek).
Nie chce gdybać, bo za wcześnie. Chciałbym jednak podzielić się kilkoma swoimi obserwacjami.
Zacznijmy od drużyny: wyglądała bardzo dobrze.
Oczywiście, sporo moich przyjaciół narzekało na grę, na brak zgrania, brak gradu bramek – bo, w końcu, Irlandia Północna to „szczeniak, a nie drużyna”.
Jestem innego zdania.
W takim turnieju jak Mistrzostwa Europy chodzi o zdobywanie punktów. Wszystkie zwycięskie drużyny wiedzą o tym dobrze i odpowiednio rozkładając siły.
Problem z tymi niby „słabszymi” drużynami jest taki, że znają swoja wartość i chcą się pokazać z jak najlepszej strony w fazie grupowej. Dodatkowego smaczku dostarczają potencjalne możliwości pokazania się także i indywidualnym zawodnikom z jak najlepszej strony, co może owocować w przyszłych dobrych kontraktach w dobrych drużynach.
Jest to dobre dla wszystkich: zawodnicy grając lepiej pomagają drużynie i sobie. Każdy wygrywa!
Taka sytuacja sprawia jednak, że gra przeciwko słabszym zespołom jest trudniejsza i wyliczanie czy przewidywanie wyników przed meczami całkowicie mija się z celem.
Jak wspominałem w poprzednim tygodniu – chodzi o rekord życiowy, czyli najlepsze osiągniecie w historii.
Takiej sztuczki już bialoczerwoni dokazali. Wygrali pierwszy mecz i zdobyli 3 punkty. Nigdy tego w historii jeszcze nie osiagneli.
Obserwowałem bacznie przebieg meczu i przyznam, lub zgodze się niektórymi moimi znajomymi, że zwycięstwo mogłoby być bardziej imponujące, ale chyba nie tylko w tym rzecz.
Drużyna pokazała rzadko spotykana wśród Polaków cechę – dyscyplinę.
Nawet dla najbardziej postronnego obserwatora widocznym był sposób poruszania się zespołu po boisku. Powtarzam – zespołu. Zagrania były nieprzypadkowe, a stałe fragmenty gry – na najwyższym poziomie.
Dyscyplina i wiara w siebie.
Te cechy same nie przychodzą. Są one wypracowywane przez lata najpierw przez rodziców i rodzinę, potem w szkołach. klubach – przez nauczycieli i trenerów.
Reprezentacja Polski ma też takiego dowódce – trenera Adama Nawałkę.
Obojętnie jak się skończy ten turniej – Adam Nawałka dokonał nie lada czynu: spowodował, że gra w reprezentacji Polski jest modna, „cool” i zaczyna się podobać wszystkim.
Nie wiem, jak tego dokonał, bo, w końcu, spotyka się z reprezentantami na bardzo krótkie zgrupowania kadry w czasie roku. Podczas takich 5-6 dniowych „konsultacji”, w które są wliczone dwa mecze, najważniejszym jego zadaniem jest doprowadzenie zawodnikow do gotowosci meczowej. Przyjeżdzają przeciez prosto z klubów, ciężkich rozgrywek ligowych często kontuzjowani lub bardzo zmęczeni.
Bezpośrednie przygotowania do tych mistrzostw były troche dłuższe, ale daleko im do zgrupowń, którymi mogł się pochwalić Kazimierz Gorski i jego następcy w latach 80-tych.
Adam Nawałka jest doskonale zorganizowanych trenerem. Nawet tytul trenera niespecjalnie odpowiada, bo słowa angielskie „manager” chyba ma w takim przypadku lepsze zastosowanie.
Nawałka jednak trzyma rękę na pulsie nie tylko w sprawach szkoleniowych ale i organizacyjnych i medycznych.
Oczywiście – nie odpowiada osobiście za wszystko, ale jak dobremu przywódcy wypada – widzi i chce widzieć wszystko.
To właśnie nie kto inny a Nawałka wpoil polskim zawodnikom wiarę w wygrywanie meczów.
Chyba zgodzimy się że reprezentacja wygląda dobrze. Trener, zawodnicy, prezes Boniek – naprawdę – można być z nich dumni.
Dwa dodatkow punkty z pewnościa zabezpieczą wyjście grupy. Może się uda!
Chyba się uda!