Sensacja!
Sensacja!
Chciałem to słowo zachować dla polskiej reprezentacji, ale w porównaniu z osiągnieciem Islandii – Polska musiałaby wygrać cały turniej … Jest to wielce nieprawdopodobne chociaż … możliwe.
Wracam do Islandii.
Kolega mojego syna ma dziadków z Islandii i udekorował sobie samochód islandzkimi barwami. Tak jak to w „naszych” okolicach bywa. Każdy chce być członkiem jakiegoś „plemienia sportowego”.
Rozmawiałem z nim jeszcze przed pierwszym meczem reprezentantów tego małego państwa o szansach i, znając piłkę nożną, chłopisko odpowiedziało: „mają dobra obronę, a obrona wygrywa turnieje”.
Zgadzam się z powiedzeniem, jednak tego, co się stało w ubiegły poniedziałek chyba nikt się nie spodziewał.
Oglądałem ten mecz z zapartym tchem czekając, że w każdej minucie Anglia przełamie tą obrone Częstochowy, a tu – sensacja. Islandczycy nawet nie musieli czekać na rzuty karne.
Wygląda na to że to już koniec wspaniałego snu, bo na spotkanie z Francją zabraknie kilku kluczowychh zawodników ze względu na uzbierane żółte kartki.
Tak w ogóle – to są bardzo sympatyczne Mistrzostwa Europy. Z uwagi na dziwne wyniki w rozgrywkach grupowych jedna strona drabinki jest mocniejsza (teoretycznie) od drugiej i wszystko jest możliwe.
Belgia przebudziła się chyba z letargu, który ich „zaatakował” w pierwszych dwóch meczach i pokazała swoje rzecywiste mozliwości futbolowe.
Belgowie są naszpikowani super gwiazdami, jednak nie tworzyli monolitu drużynowego. Dopiero ostatni mecz pokazał, do czego są zdolni.
Większość specjalistów piłkarskich uważała, że skoro Belgia jeszcze niczego nigdy nie wygrała to dalej nie wygra, jednak wiem, że zawsze jest ten „pierwszy raz” i akurat teraz finał jest dla nich całkowicie w zasięgu.
O co słychać u Polaków?
Ano – jest znakomicie.
W czwartek mecz ćwiećfinałowy przeciwko Portugalii. Chyba jest do wygrania – i tu muszę się powstrzymać. Jeśli ktokolwiek powiedziałby polskiej druzynie, że dotrą do ćwierćfinału, prawdopodobnie przyjęliby to w ciemno.
Dzisiaj, patrząc na ta słabszą strone drabinki, w której właśnie się znajdujemy, niesposób nie pomarzyć o pólfinale. Tak czy owak – jest dobrze.
Pytanie – dlaczego tak się dzieje?
Trudno być wyrocznią, ale wydaje się, że polska młodzież chyba wreszcie dojrzewa i stara się wyrwać spod w miare krępujących wpływów rodziców i dziadków.
Chyba te typowe komplesy niższości w stosunku do Zachodu powoli ustępuja także i w sporcie.
Nie jest to nic nowego, bo podobnie miały się sprawy na początku lat siedemdziesiątych, kiedy chcieliśmy pokazać calemu światu, że było nas stać na wszystko.
Widzialem filmik w internecie ukazujący atmosfere w polskim zespole po wygranym meczu ze Szwajcarią. Wyglada dobrze, bardziej niż dobrze i jest powód do nadziei, że ta atmosfera przełoży się na jeszcze, przynajmniej jedną, wygraną.
Fajnie wypadła również Walia. Przypomina ona troche polska historie,, bo, w końcu od ponad 30 lat nie miala się naprawde czym chwalić.
Walijski gwiazdor Gareth Bale dokonuje nadludzkich czynów, aby reprezetacji pomóc i wychodzi mu to całkiem dobrze.
Wspominając gwiazdy tych mistrzostw: Eden Hazard pokazał się ze znakomitej strony w wygranym przez Belgię meczu przeciwko Węgrom. Ten niezwykle utalentowany zawodnik przechodzil spory kryzys spowodowany przezz klubowego trenera Jose Mourinho, który go ciągle zmuszał do gry w defensywie.
Hazard dostal wolną rękę do gry w reprezentacji tam, gdzie mu najbarziej pasuje i organizuje grę w sposób doskonały asystując przy większości zdobytych bramek.
Z kolei Wayne Rooney grający na podobnej pozycji w reprezentacji Anglii rozczarował wszystkich i chyba przychodzi czas, aby pożegnał się z reprezentacją.
Christiano Ronaldo też chyba się przebudził i teraz czas na Roberta Lewandowskiego.
Może mu wreszcie ktoś tą piłkę wyłoży?