Koniec pięknego snu
Koniec pięknego snu
Skończyło się na Portugalii.
Polacy wygrali 2 mecze i 3 zremisowali w regulaminowym czasie, ale ulegli Portugalii, która nie wygrała żadnego meczu (w regulaminowym czasie), po dogrywce – w rzutach karnych. Tak to w piłce jednak bywa. Aby wygrać tak wielkie mistrzostwa trzeba rozumieć system rozgrywek, taktykę wygrywania turnieju i wiele innych szczegółów. Pełen profesjonalizm.
Reprezentacja Polski po raz pierwszy od wielu lat pokazała właśnie takie zrozumienie przedmiotu i przedstawiła się z doskonałej, profesjonalnej strony.
Zacznijmy od trenera Adama Nawałki.
Odziedziczyl on reprezentacje, co tu się oszukiwać, w rozsypce.
Nie oznacza to, że nie było zawodników. Nie było zespołu.
Nawet, jeśli chodzi o zawodników, to też nie było zbyt różowo. Oczywiście – podstawowe filary się niewiele zmienily (Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek, bramkarze i kilku innych), ale na takie mistrzostwa potrzeba „długiej ławki”, czyli sporo zmienników potrafiących grać na takim samym lub bardzo zbliżonym poziomie do podstawowej jedenastki.
Adam Nawalka doskonale to rozumie i spróbowal sporą grupę innych „twarzy” w reprezentacji.
Niestety – nie ma jeszcze w czym wybierać. Zaplecze jeszcze nie dorosło.
Z nowych zawodnikow w reprezentacji Bartosz Kapustka pokazał, że ma talent.
Z kolei Michał Pazdan – zagrał wspaniałe mistrzostwa, ale do młodzieniaszków sportowych już nie należy.
Znane gwiazdy dalej trzymaja się dobrze, chociż Milik specjalnie nie zachwycił.
Jeśli porównamy „zaplecze talentów” Polski z Niemcami, Hiszpania, Wlochami Francja Belgią, Chorwacją, Anglią czy Portugalią, to, tak naprawde, nie ma czym się chwalić.
Tym większe więc brawa i słowa uznania dla trenera.
Powie ktoś, że to nie trener gra na boisku, a zawodnicy, jednak od tysięcy lat jest znane powiedzenie: „lepszy lew na czele stada baranów …”– niż odwrotnie. Coś w tym musi być.
Zawodnicy graja na boisku o wielkie pieniądze. Nie tyle z reprezentacji, ale z przeszłych kontraktów klubowych. Wszyscy o tym wiedzą i nie ma z tym żadnej niespodzianki.
Inaczej jest z trenerem.
Najwyżej opłacanym by Anglik Roy Hodgson, który zarabial 4.1 miliona funtów na rok. Dwunasty na liście był trener Islandii: 360,000 funtow na rok. Adam Nawałka uplasowal się na 19-tym miejscu, zarabiajac 21 razy mniej niż Hodgson.
A teraz: Łukasz Fabiański.
Widziałem klika filmow – wywiadów, poznałem przez to jego osobowość (troszeczkę) i wydaje mi się, że Polska miała, moim zdaniem, szczęscie, że Szczęsny został kontuzjowany.
Nie obronił żadnego rzutu karnego i zaczęły się idiotyżmy w kraju, że to nie on powinien być w bramce podczas rzutów karnych.
Owszem, zdarzyło się dwa lata temu, że Louis Van Gaal przed serią rzutów karnych zmienił bramkarza i na tym wygrał. Teraz nagle ten niespotykany w futbolu zabieg wszystkim wydaje się taki naturalny, wręcz oczywisty. Jednorazowa historia jako patent na regularne wygrywanie konkursu rzutów karnych!
Ludzie fantazjują i sami we własne fantazje wierzą – że Boruc na pewno by obronił, a Fabiański nie. Wiem, że w Polsce upalnie, więc apeluję: lodu! Przyłóżcie sobie lodu do głowy! A może lepiej – walnijcie głowami w jakiś porządny mur, najlepiej – w Malborku!
Cytuję „Przegląd Sportowy”: „Boruc aż do startu EURO 2016 miał trochę wyższą skuteczność przy jedenastkach (wliczają się jedenastki nietrafione) niż Fabiański, ale nie jest to żadna, ale to żadna kolosalna różnica – 25 procent Boruca kontra 19 procent Fabiańskiego. Można więc stwierdzić – na bazie statystyk z całej kariery – że obaj są w tym elemencie całkiem mocni. Przypomnijmy chociażby, że to Fabiański uratował kiedyś naszą kadrę przed kompromitacją w San Marino. Boruc – to prawda – wydaje się bramkarzem z iskrą szaleństwa, ale szaleństwo niczego w konkursie jedenastek nie gwarantuje, wbrew temu co się może kibicom wydawać. Przykładowo – Gianluigi Buffon szalony w ogóle nie jest, a procent obronionych karnych ma imponujący”.
Jako rozsądny trener nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy miałbym zmieniać rozgrzanego zawodnika w rytmie meczowym na kogoś, kto tylko kisił się na ławce?
Tak czy owak – brawo Polacy!
Jest co poprawiać, ale niczego nie trzeba przebudowywać.