Olimpijskie gierki polityczne (3)
Olimpijskie gierki polityczne (3)
Igrzyska tuż, tuż. Otwarcie już w piątek!
Będzie co oglądać, o czym pisać, o czym mówić, Super czasy!
Kończę więc tryptyk o olimpijskich gierkach politycznych szybkim podsumowaniem ostatnich 50-lat.
Igrzyska w Melbourne były, jak wielu uczestników wspominało – „klawe”. Wszystko było na luzie. Super.
Podobnie było w Rzymie 1960 i w Tokio 1964.
Igrzyska w Meksyku 1968 roku – to początek nieprzerwanych zgrzytów i problemów politycznych.
Po biegu na 200m ammerykańscy medaliści Tommy Smith i John Carlos wystapili w czarnych rękawiczkach i pokazali gest ”Czarnych Panter”. Były to czasy walki z segregacją rasową w USA, jednak zawodnicy ci przenieśli swoje przekonania na największa arenę miedzynarodowową.
Gest ten nie zostal przyjęty ze zrozumieniem na świecie.
Kolejne igrzyska zakończyły się większa tragedią.
W 1972 roku w Monachium palestyńscy terroryści zamordowali 11 zawodników izraelskich.
Jakkolwiek protest Murzynów został przyjęty dośśc chłodno, tak terror palsetyński został całkowicie potępiony praktycznie na całym świecie.
Siły policyjne i bezpieczeństwa zostaly postawione w stanie najwyższej gotowośi na kolejnych Igrzyskach w Montrealu, ale akurat nic wielkiego się nie zdarzyło z wyjątkiem – bojkotu przez kraje afrykańskie.
Powodem było dopuszczenie do zawodów reprezentacji Południowej Afryki, kraju znanego z oficjalnego aparthaidu.
Przyznajm, że nieobecności krajów afrykańskich z wyjątkiem może biegów na długie dystanse, nikt specjalnie nie zauważył. Przegrali zawodnicy!
Kolejne lata były szczytem zimnej wojny między karajami kapitalistycznymi a obozem tzw. „Demokracji Ludowej”
Sport był już wtedy z pewnościa ważniejszym środkiem propagandowym niż jakiekolwiek oficjalne media, wiec w Moskwie w 1980 roku wiele krajów z Zachodu nie wzięło udziału,
Nie wszystkie kraje, ale sporo. Byłem uczestnikiem tamtch igrzysk i koniec końców – przegrali, po raz kolejny, tylko zawodnicy, którzy trenowali wiele lat, a ich federacje postawily polityke wyżej niż ich wysiłki.
W kolejnym „podejściu”, w 1984 roku w Los Angeles, kraje „socjalistyczne” dokonały bojkotu i znów, tak jak w Moskiwie – przegrali tylko zawodnicy. Kilku moich kolegów dowiedziało się o tym … siedząc już w samolocie gotowym do wylotu do USA.
Wydawałoby się, że już wyczerpano wszystkie idiotyczne powody polityczne, a tu nie…
W 1988 roku w Seulu Kuba zbojkotowała igrzyska, a powodem tego było niedopuszczenie reprezentacji Korei Północnej do startu.
Rok 1992 – to chyba najpiękniejsze igrzyska. Odbyły się w Barcelonie, zaraz po upadku bloku wschodniego. USA nie zdążyło się jeszcze przyzwyczaić do swojej hegemonii i wszystko odbywalo się bardzo fajnie, po ludzku.
Po wielkiej aferze z Benem Johnsonem w roli głównej poszczególne kraje odpuścily doping i poziom zawodów, jakkolwiek nieco niższy, był w dalszym ciagu ekscytujący.
Od roku 2004 mamy do czynienia ze strachem przed igrzyskami. Strach – przed terroryzmem.
Ogromne pieniądze są obecnie wydawane na utrzymanie bezpieczeństwa, więc coraz mniej chętnych do organizowania takich ogromnych przedsięwzięć.
Równie ważne są teraz rozgrywki polityczne w celu wygrania klasyfikacji medalowej igrzysk.
W przeszlości, przykładowo w Kanadzie, były przypadki,że gospodarz nie wygrywał klasyfikacji. W kanadyjskim przypadku tak w 1976 roku w Montrealu jak i w 1988 roku w Calgary Kanadyjczycy nie zdobyki nawet jednego złotego nedalu.
Od 1996 roku gospodarze za wszelka cenę musza wygrać. Ameruyjkanie wygrali Atlantę 1996, Australijczycy – Sydney 2000, Chińczycy 2008 i Wielka Brytania – 2012.
Aby wygrac taką klasyfikację, trzeba niestety sięgać dalej, niż tylko dozwolonych środków.
Właśnie w chwili obecnej mamy do czynnienia z kolejna „zimną wojną”, tym razem w sferze dopingu.
Rosja – to źle, reszta świata – dobrze.
Niestety – to jest zwykła brudna polityka i zobaczymy, co się wydarzy w Rio.