Sport?
Sport?
W świetle ostatnie afery alkoholowej w reprezentacji Polski w piłce nożnej aż prosi się o napisanie kilku zdań na temat sportu.
Według starej greckiej maksymy sport to ćwiczenia cielesne uprawiane „poza drzwiami”, czyli na powietrzu poza murami szkoły.
Sport był bardzo ważnym elementem całokształtu systemu wychowawczego w Starożytnej Grecji, tak ważnym, że na murach Akademii Platońskiej umieszone były slowa (w prostym przekładzie): „tym którzy liczyć i plywać nie umieją – wstęp wzbroniony”.
W Akademii Platońskiej dbano o sport i wychowanie fizyczne, gdyż już starożytni mędrcy wiedzieli, jak ważnym elementem ogólnego wykształcenia jest nie tylko sprawność ciała i umysłu, ale także umiejętność postępowanie w grupie, zrozumienie pracy zespołowej, wykorzystanie wiekszej ilości członków grupy w celu samoulepszenia, rozwiązywanie skomplikowanych problemów, odkrywanie nowych obszarów działalności ludzkiej itd.
Niestety, podczas długiego okresie średniowiecza ludzkość o tych złotych myślach i środkach zapomniała aż do drugiej połowy dziewiętnastego wieku.
Wtedy rozpoczęto odkrywanie na nowo sportu przyrytego wielkim kurzem przeszłości.
Jednym z nowych sportów była piłka nożna. Wprawdzie badacze historii sportu dostrzegli na ścianach starożytnich Chin rysunki symbolizujące kopanie piłki, ale, tak naprawdę, ojczyzną fubolu jest Wielka Brytania.
Piłka – to prosty sport. Chodzi o strzelenia opozycji jednego gola więcej i – mecz wygrany. Po meczu – piwko… z zadowolenia ze zwycięstwa lub – niezadowolenia – z porażki.
Być może to „piwko” to najbardziej pielęgnowania tradycja w piłce nożnej w tradycji angielskiej. Wygląda jednak na to, że nie tylko w angielskiej.
Wszyscy wiemy, że w polskiej historii tego sportu afery alkoholowe zawsze się powtarzały.
Dlaczego jest taka tradycja wlaśnie w tym sporcie?
Trenerzy i zawodnicy wpierają mi bez przerwy, że spożywanie alkoholu jest konieczne do budowania „atmosfery” w zespole. Wynika z tego, że jeśli nowicjusz nie urżnie się ja wieprz, nie zostanie przyjęty do zespołu itd., itd.
Naukową pewnościa jest fakt, że zatrucie alkoholowe powoduje negatywną reakcje organizmu. Negatywną! Oczywiście! Naukowe obserwacje potwierdzają, że średnio intensywne zatrucie (utrata pewności równowagi) wpływa negatywnie na reakcje, szczególnie te wymagające szybkiego i automatycznego odruchu, przez dwa do trzech dni! Do 72 godzin!
Właśnie w ostatnich dniach reprezentacja Polski w piłce nożnej rozegrala dwa spotkania w ciągu 72 godzin, a w gronie zawodników było kilka osób które zatruły się alkoholem prawie do nieptrzytomności.
(Dodam, że zwracanie po namiernej dawce alkoholu to ostatni sygnał broniącego się organizmu przed śmiercią.)
Czytając komentarze różnych „specjalistów” piłkarskich dowiadujemy się, że takie sytuacje to normalka, a w ogóle – rozdmuchane.
Nie wyobrażam sobie sportowca w sporcie indywidualnym, który po prosty rozwaliłby wszystko, co mozolnie budowal przez lata … przez zalanie się w sztok na największych imprezach sportowych.
To przecież w ogóle nie ma sensu.
Okazuje się, że w piłkarskim światku „napicie się” jest jak gdyby obowiązkowym szczeblem przy budowaniu „atmosfery”, wkupywaniu się do zespolu.
Sporo weteranów niejako zmusza początkujących zawodników do uczestniczenia w libacjach, a ci nowicjusze, często ze strachu lub chęci przypodobania się – po prostu wpadają w sidła.
Ponoć Nawałka jest wściekły na piłkarzy za ich zachowanie. W poprzednim tygodniu na łamach „Przeglądu Sportowego” podano, jak podczas zgrupowań kadry, a przede wszystkim październikowego, związanego z meczami el. MŚ 2018 z Dania i Armenią, część z nich za mocno „odprężyła” się w warszawskim hotelu Double Tree by Hilton. Były rozmowy przy alkoholu do rana, jeden z zawodników przeholował, wymiotował, inny musiał być dobudzany na pomeczową analizę spotkania z Duńczykami.
Do tej pory ani Nawałka ani PZPN nie zabrali oficjalnie głosu w sprawie. Jedynie Boniek zapewnił na Twitterze, że sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan. Zamówiono nawet monitoring z hotelu,
Monitoring! Chryste Panie …