Chciwość
Chciwość
Od dziecka jestem zaangażowany w różnych rodzajach sportów na różnych poziomach.
Cecha wspólna tych wszystkich sportów jest, oczywiście, zwyciężanie. To zwyciężanie nie jest tylko dla zwycięstwa. To jest również, a może przede wszystkim, pokazanie całemu światu, większemu czy mniejszemu – w zależności od poziomu sportowego- że jestem najlepszy.
Najlepszy i już. Koniec. Kropka.
Nie jest to nowy pomysł. Zwyciężanie jest „modne” od zarania ludzkości.
Trzymać się jednak będę sportu.
Podczas starożytnych Igrzysk Olimpijskich w Grecji wszystko wydawało się proste, czyste, takie bez skazy. Tak przynajmniej wydaje się tym, którzy dogłębnnie historii sportu nie znaja.
Okazuje się jednak, że zwycięstwo było nie tylko nagradzane wieńcem z liści oliwnych, poniewąż dalej – zwycięzcy otrzymywali różne dary. Mogły to być jakieś zwierzęta hodowlane lub poszerzanie wpływów politycznych, z czym się wiążę jedno – zwycięzca jest lepszy niż inni.
Dodatkowo – nie wszystkie dyscypliny sportowe w starożytnnej Grecji były traktowane jednakowo. Najważniejszymi były wyścigi rydwanów. Dlaczego – ano proste: współzawodnictow prawie „wręcz”, wielki stopień niebezpieczeństwa i popularnośc wśród gawiedzi.
Zwycięzcy wyścigów rydwanów byli najważniejsi z ważnych olimpijskich czempionów.
Taka sytuacja spowodowała, ze większość mlodych ludzi garnęła się do tego sportu i robiła co mogła, by wygrać.
Jednym ze środków wspomagających by alkohol. Po prostu młodzianie wypijali alkohol „na odwagę”.
Nie dziwota więc, że pierwsze badania antydopigowe miały miejsce już wtedy, w starożytnej Grecji, kiedy to kapłani wąchali oddech zawodników przed wyścigami. Taka kontola antyalkoholowa/antydopingowa.
Podsumowując – chęć bycia ważnym doprowadziła już w tamtej Grecji do różnych sportowych nielegalnych kombinacji czy przekrętów.
Przeskoczmy kilka tysięcy lat – i to samo, tylko w w bardziej jaskrawym świetle.
Wezmę za przykład dwóch baseballistów z Toronto Blue Jays.
Jose Bautista i Edwin Encarnacion należeli do filarów zespołu przez lata, przez co byli sowicie wynagradzani.
Ich kontrakty dobiegly końca z zakończeniem sezonu 2016 i obaj postanowili szukać szczęcia finansowego in innych, bardziej zielonych polach.
Obaj podkreślali lojalność do torontońnskiego klubu, lecz głównym powodem niepodpisania oferty z Toronto był , jak zwykle, szmal.
Toronto dawalo kontrakt na 4 lata po 20 milionów zielonych na rok, lecz obaj zawodnnicy chcieli 35 (Encarnacion) i 30 (Bautista).
Obaj byli „podszczuwani” przez swoich agentów, którzy biorą ogromny procent z tej transakcji.
Okazało się, że nie było chętnych na spełnienie takich wygórowanych żądań, więc obaj położyli uszy po sobie i zaakceptowali znacznie niższe, niż te pierwsze wyjściowe –oferty.
Chytry dwa razy traci.
Dalej – piłka nożna.
Chiny poszły za przykładem angielskiej Premier League i postanowiły zorganizować chinską ligę za poważne pieniądze.
Jak już wiemy z amerykańskich wyborów i informacji Donalda Trumpa – Chiny wykonuja wszystkie ruchy finansowe oparte o dyrektywy Komitetu Centralnego partii chinskiej. Dyrektywy z pieniędzmi się nie liczą, bo w końcu półtora miliarda przeciętnych Chińczyków za to zapłaci.
Zaczęto więc kupować bogatych już piłkarzy.
Zrobiło się ostatnio głośno o piłkarzu z Chelsea o nazwisku Diego Costa. Piłkarz niczego sobie, ale nie najlepszy na świecie. Chińczycy zaproponowali mu stawke pół miliona funtów tygodniowo. Tygodniowo! To jest 23 mln funtów rocznie. Będzie zarabial więcej niż Ronaldo, czyli będzie ważniejszy!
Oczywiście – zaczęły się zgrzyty w Chelsea, bo biedaczysko zarabia tylko 200 tysiecy funtów tygodniowo, czyli 11 milionów na rok.
Jestem przekonany, że pieniądze, o których mówimy są niewyobrażalne dla normalnego śmiertelnika, ale no to jest moim celem w tym opowiadaniu.
Moim celem jest pokazanie chciwości zawodników i działaczy tylko po to, aby pokazać całemu światu, że są lepsi, ważniejsi.