Królowa pod dachem
Królowa pod dachem
Zbliżaja się najważniejsze halowe zawody tej zimy w Europie: mistrzostwa starego kontynentu w Belgradie. Zwykle zamykają one sezon pod dachem, a sezon ten dla bialo-czerwonych z Polski i z Kanady był bardzo udany, a, możliwie – będzie bardziej udany po Belgradzie.
Niemniej jednak przedstawie tu, na łamach, polską sytuację królowej „pod dachem”.
Polska, w przeciwieńswteo do Ameryki Północnej, nie milla wielkich tradycji na hali, bo hal, po prostu, nie było.
Od czasów powojennych aż do praktycznie ostatniego dwudziestolecia polscy lekkoatleci używali sal gimnastycznych i namiastek hal lekkoatletycznych do treningów. Zawody praktycznie odbywały się tylko w jednym ośrodku – w Spale, gdzie od lat 50-dziesiątych istnial i istnieje Ośrodek Przygotowań Olimpijskich.
Czasy jednak zmianiają się na lepsze i powstalo sporo nowych, pięknych obiektów pod dachem. Wprawdzie mogą one słuzyć większej ilości sportów (słusznie, bo ekonomia jest najważniejsza), to jednak po „przestawieniu” na lekką atletyke obiekty w Bydgoszczy, Toruniu, Łodzi czy w Warszawie – są imponujace,
Ogladałem niedawna przebieg najstarszego i najbardziej prestiżowego mitingu „Millrose Games” w Nowym Jorku i, proszę mi wierzyć, Polacy potrafia pokazać „królową” lepiej niż Amerykanie!!!!
Nie ma co owijać w bawełnę – lekka atletyka jest sportem trudnym, nie tylko zresztą do uprawiania, ale również do zrozumienia.
Jest to typowy przyład zjawiska, które nazywa się po angielsku „aquired taste”, co w wolnym tłumaczeniu oznaczałoby „smak nabyty”, czyli zrozumienie i pokochanie/polubienie czegoś trudnego do zrozumienia.
Na co Polakow stać w Belgradzie?
Z pewnością na wiele.
Opierając swoje przewidywania o statystyki osiągniętych wczesniej wyników – widzę mozliwość zdobycia przez Polaków kilku zlotych krążkow.
Zacznę od Joanny Jóżwik. Ta utalentowana ale i zarazem „dorobiona” zawodniczka na 800m, znana z 5-go miejsca na Iggrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro (pamietamy głośną aferę a tymi trzema medalistkami z Afryki) – ustanowila piękny rekord Polski, grubo poniżej dwóch minut.
Dysponuje ona świetnym finiszem i taka kombinacja stawia ją w roli faworytki.
Kolejnym faworytem do zlota jest tyczkarz Piotr Lisek.
O również ustanowił wyborny rekord Polski 6.00 m w Niemczech, lecz w ostatnich dwóch mityngach złamał tyczki i się dość mocno potłukł.
Prowadzi w rankingach i, miejmy nadzieję, że wykuruje się zawczasu.
Dalej – Konrad Bukowiecki. Ten zaledwie 20-letni miotacz kulą ustanowił rekord życiowy na hali w ubiegłym tygodniu na poziomie 21.15m, co pozwala mu wierzyc, że zwyciestwo w takiej poważmej imprezie jest możliwe.
Problemem jest brak doswiadczenie, ale to i dobrze. Przynajmnie chłopisko nie będzie zbyt wiele rozmyślać.
Najbardziej doświadczonym kandydatem do złotego medalu jest Adam Kszczot.
W tym sezonie wygral wszystkie, z wyjatkiem jednego (z Kenijczykami), biegi halowe w Europie.
Posiada piorunujacy finisz, ale, jak już kilka razy przekonaliśmy się, potrafi również przespać bieg taktycznie. Najlepszym tego przykładem był jego wystep w Rio de Janeiro.
Liczymy jednak na to, że potraktuje start bardzo poważnie i do Polski wróci „z tarcza”.
34-te Halowe Mistrzostwa Europy potrwają w Belgradzie od 3 do 5 marca. Miejscem zmagań najlepszych lekkoatletów kontynentu będzie Kombank Arena – wielofunkcyjna hala, znana m.in. z meczów Ligi Światowej FIVB, która zyskała w ostatnich tygodniach wyposażenie lekkoatletyczne.
Belgrad drugi raz w swojej historii będzie gościł europejski czempionat w hali – poprzednio, jeszcze jako stolica Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii, organizował imprezę tej rangi w 1969 roku (wówczas pod nazwą Europejskie Igrzyska Halowe).
48 lat temu w Belgradzie Polska zdobywając 9 medali (w tym 6 złotych) zwyciężyła w klasyfikacji medalowej pokonując m.in. ZSRR oraz NRD.
Miejmy nadzieje, że i tym razem klasyfikacja medalowa będzie polska.
Złota nigdy nie za wiele w ostatnich czasach …