Cud pod dachem
Cud pod dachem
W ubieglym tygodniu odważyłem się przedstawić publiicznie moje oczekiwania osiągnięć polskiej reprezentacji lekkoatletycznej na Mistrzostwach Europy na hali w Belgradzie.
„Odważyłem się” – to akurat w lekkiej atletyce żadna odwaga.
Dla znających przemiot to nic tak na prawdę wielkiego. Zasada jest od lat znana i w miarę prosta: trzeba przeanalizować wyniki poszczególnych zawodników w sezonie, sprawdzic tendencje formy przed większymi zawodami i … strzelać. 80% się sprawdza, 10 procent zawodniczek i zawodnikow występuje poniżej oczekiwać a 10 procent – powyżej.
Na ile? Nikt nie wie, wiec trochę loterii w takich „przepowiedniach” jednak jest.
Tym razem – wygrana w loterii sportowej nie do „podrobienia”.
Polska wygrała obie klasyfikacje medalową i punktową. Najlepsze osiagnięcie od czasów „wunderteamu”… Szaleństwo! 7 złotych, na moje cztery przewidywane … Tak trzymać!
Zacznę od sensacji mistrzostw – Konrada Bukowieckiego.
Wprawdzie zakładalem, że ma szanse na złoto, ale zadanie nie było łatwe. W końcu mistrz świata David Storl z Niemiec był w dobrej formie, więc chociażby to plus doświadczenie powinny być górą.
W Kombank Arenie polscy kibice przeżyli chwilę grozy, gdy pierwsza próba Konrada w ostatecznej rozgrywce okazała się przekroczona, co od razu przypomniało dwa jego pechowe konkursy zakończone „zerówką”: eliminacyjny na mistrzostwach świata 2015 w Pekinie i finałowy na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Takie dwie „plamy” mogą być bardzo negatywne (przypomnijmy sobie Pawła Fajdka), ale Bukowiecki jest zbyt młody, aby się czymkolwiek przejmować i być nadmiernie ostrożnym.
To, co „wypalił” w drugiej próbie przeszło najśmielsze oczekiwania, nie tylko moje, ale jego samego.
Występ na wielkich zawodach w pchnięciu kulą z rekordem życiowym o 1 cm lepszym niż poprzedni jest występem znakomitym. Dokladając 83 cm do i tak dobrej „życiówki” + absolutny (hala i na dworze) rekord Polski – to już po prostu szaleństwo.
Dalej – tyczkarze. Piotr Lisek był faworytem, jakoś wyleczył się z tych poobijań wynikających ze złamanych dwóch tyczek i wygrał. Nie dość tego – Paweł Wojciechowski, mistrz świata z Daegu 2011 i brązowy medalista z Pekinu 2015 po słabym ubiegłorocznym sezonie sprężył się i wskoczyl na podium.. Dwa medale – lepiej niż oczekiwano.
Liczyłem na złoto Joanny Jóźwik w biegu na 800 m, ale … nawet do Belgradu nie pojechała. Dlaczego – do dziś nie wiem.
W to miejsce – inna mila niespodzianka: Marcin Lewandowski wygrał bieg na 1500m, można powiedzieć – w cuglach. Niespodzianka? Dla specjalistów nie tak wielka. Wprawdzie specjalizuje się on w biegu na 800m, jednak ze względu na chorobę na początku okresu przygotowawczego musiał trenować lekko i przez to sprinterskie fragmenty treningowe odłożono na później.
Ten nieco inny trening doskonale przełożyl się na dłuższy dystans i chłopisko wywalczylo trzecie złoto dla Polski w tych zawodach.
Najbardziej liczyłem na Adama Kszczota.
Zawodnik ten ma niezwykle bogate doświadczenie i pokazał się w wielu imprezach z jak najlepszej strony. Prezes Związku Lekkiej Atletyki – Henryk Olszewki obawiał się troche finału, bo Kszczot jest jak kameleon, jednak te obawy były przedwczesne.
Kszczot zwykle czeka do ostatniej chwili z finiszem, jednak tym razem rozegrał cały bieg po mistrzowsku i nie dał się nikomu złapać.
Do niespodzianki należy zaliczyc kolejny giga-mocny występ Sylwestra Bednarka w skoku wzwyż.
Bedarek już raz nas zaskoczył złotem na Mistrzostwach Świata w 2009 roku w Berlinie.
Po tamtym sukcesie przyszło przysłowiowych siedem lat chudych, kiedy to zawodnik borykał się z kontuzjami i niska forma.
Najważniejsze, że się nie poddał.
A na koniec mistrzostw – największy i najbardziej niespodziewany akcent: obie polskie sztafety 4x400m (kobiet i mężczyzn) po dramatycznej walce nie dały sobie wyrwać złota!
Ogladałem te mistrzostwa na żywo i po początkowych dobrych występach Polaków byłem bardzo zadowolony.
Potem jednak postawa polskiej drużyny przekroczyła wszystkie moje najśmielsze oczekiwania i, przyznam tu bez bicia, łzy mi ciekły po policzkach w czasie odgrywania Mazurka Dabrowskiego.
Sport – to dobry nośnik pojednania narodowego….