Ed Whitlock
Ed Whitlock
Dla polonijnej gawiedzi nazwisko Ed Whitlock może niewiele znaczyć, ale dla mnie – bardzo wiele.
Ed był moim przyjacielem.
Odszedl z tego padołu w poniedzialek, 13 marca 2017 w wieku 86 lat.
Ktoś powie – no cóż, dobry wiek, nie ma co rozpaczać, jednak dla mnie i dla znawców lekkiej atletyki – jest to wiadomość dosłownie najbardziej niespodziewana, wręcz wstrząsąjąca.
Dlaczego? Otóż wiele ku temu powodow i to ciekawych.
Zacznę od końca: jeszcze w pod koniec listopada ubieglego roku, czyli zaledwie 3 miesiące temu Ed wytartował w biegu na 15 km w słynnym Stockade-thon. Nie dość, że wystartował, – ustanowił nowy rekord świata w kategorii 85-90 lat.
Jeszcze wcześniej tej samej jesieni Ed wystartował w torontońskim maratonie Scotia Bank Waterfront Marathon, Wystratował – i to jak!
Ustanowił nowy rekord świata w kategorii 85-90 lat z wynikiem 3 godziny 56 minut! W przeliczeniu na wiek – lepszy od aktualnego rekordu świata!
Dla wyjaśnienia tego niewyobrażalnego wyczynu: chłopisko w wieku 85 kat i 6 miesiecy przebiega dystans 42 km 195 m poniżej 4 godzin!
Dla wielu ludzi przebiegnięcie maratonu jest jednym z największych osiągnięć życia. Pamietam ile szumu w telewizji spowodowało „bohaterskie” pokonanie teg dystansu przez Oprah, która zawsze starała pokazywać ludziom jakieś dobre czy niesamoite kierunki w życiu.
Ed Whitlock robił to wszystko bez rozgłosu, dla siebie, skromnie, spokojnie, po przyjacielski.
Poznałem Eda dwadzieścia kilka lat temu, kiedy był już dojrzałym ponad 60-letnim biegaczem w kategorii „Masters”. Przyznam, że zawody „Masters” wtedy nie bardzo mnie interesowały, jednak moja żona w nich startowała i, tak naprawdę tylko dla towarzystwa, na nie się wybrałem.
Spotkałem sporo ciekawych ludzi, którzy, wydawałoby się – tak dla zdrowia i dobrego samopoczucia, uczestniczyli w tego typu zmaganiach.
Po bliższym przyjrzeniu się zauważyłem, że tego rodzaju zjawisko nie jest wyłącznie ukierunkowane na zabawę, lecz ma głębsze podłoże psychologiczne.
W zawodach „Masters” występuje spora liczba byłych zawodników i zawodniczek, którzy swego czasu prezentowali całkiem przyzwoity poziom sportowy, jednak nie osiągnęli tego, co chcieli osiągnąć, kończąc karierę z niedosytem.
Przyczyn takiego stanu rzeczy może być sporo: kontuzje, przypadki losowe, założenie rodziny, lecz najczęściej – brak talentu do osiągnięcia wyżyn sportowych.
Ambicji jednak zostaje wiele, stąd – takie właśnie zajęcie.
Aby to poprzeć faktem podam, że w 1998 roku zimą przebywałem w Warszawie i startowałem w pierwszych Mistrzostwach Warszawy Weteranów w hali.
Wystartowałem w pchnięciu kulą i w tch samych zawodach wystartował Władek Komar, mistrz olimpijski z Monachium – jakby nie było.
Potraktowaliśmy te zawody jako „przerwę miedzy piwkami”, bo organzatorzy koniecznie chcieli, aby Władek dodal zawodom blasku.
Zawody te wygrał mniej znany, też „były” miotacz i do dziś powtarza, że jego nawiększym sukcesem było pokonanie mistrza olimpijskiego. Wyniki – totalnie drugorzędne, lub gorzej, natomiast ambicja – jak się patrzy.
Wielcy mistrzowie w zawodach „Masters” nie startuje, gdyż znają koszt poważnego sukcesu.
Inaczej jednak było Edem Whitlockiem.
Wprawdzie nie był wielkim czempionem za młodu, jednak jego podejście do sportu i życia było inne.
Przede wszystkim – musiał wyemigrować a Anglii i przyzwyczaić się do nowego kraju. W tamtych czasach emigracja polegała na czyms innym: nie żadne „welfare”, tylko robota od samego początku.
W przypadku Eda – życie skladało się z pracy-rodziny i biegania.
Tak wlasnie w Kanadzie zaczynał, a bieganie traktowal jako psychiczne oderwanie się od rzeczywistości.
To wszystko przłożyło się na wielkie sukcesy biegowe w latach póżniejszych.
Miał idealna sylwetkę na biegacza oraz naturalny talent wytrzymałościowy. Spokojne i systematyczne treningi pozwoliły Mu na niesamowite osiągniecia na bieżni czy na szosach w biegach ulicznych.
Ostatnum biegiem Eda było uczestnictwo w rodzinnym Londynie 10-go grudnia 2016 roku w zawodach miedzyklubowych Mob Match Ranelagh vs. South London Harriers.
Prawie dokladnie dwa miesiące później zmarł. .Przegrał walkę z rakiem.
Będzie mi Go brakowało.