Afera alkoholowa?
Afera alkoholowa?
Alkohol i sport – to kombinacja niebiezpieczna. Słyszy się tyle na ten temat i, praktycznie, za każdym razem sprawa urasta do afery. Teraz – lekkoatletyka.
Sam jestem zwiazany z tym sportem od dziecka na wszystkich możliwych poziomach i wiem jedno – aby osiagnąć sukces w „królowej sportu” trzeba prowadzić wręcz zakonniczy tryb życia. Bez przesady!
Jak zakonnik – to znaczy wypełniane swoich obowiazków na 100 procent oraz postępowanie według przykazan (religijnych czy sportowych) – też na 100%.
Dodam, że w religii chrześciańskiej ryby, chleb i wino należa do głównych składników posiłków – podkreślam – wino.
Zrobiła się afera z powodu znalezienia dwóch butelek piwa w lodówce w pokoju zamieszkiwanym przez reprezentantów Polski w ośrodku przygotowań olimpijskich w Chula Vista w Kalifornii.
Przyznam, że od początku nie chciało mi się w to wierzyć, bo w Chula Vista bywałem wielokrotnie i wiem, że sprzątający personel do lodówek nie zagląda.
Okazało się, że miałem racje, bo później przedstawiono potwierdzone przez amerykańską strone fakty o nieporozumieniu zwiazanym z przyniesieniem piwa na teren ośrodka, jednak sprawe załagodzono.
Kierownictwo ośrodka potwierdziło też fakt, że nikogo z grupy polskiej z tego powodu nie wydalono.
Grupa polska sama wyjechała!
Zakrawa to na kompletny „fake news”, jednak, po bliższym przyjrzeniu się sprawie – sam się za głowę zlapałem. Otóż wcale tu nie chodzi to o zachowanie polskiej grupy czy pijaństwo. Sprawa ma podloże międzyludzkie.
Okazuje się, że środowisko „polskiego rzutu młotem” jest bardzo skonfliktowane, a powodem wszystkich konfliktów jest nikt inny jak mistrzyni olimpijska Anita Włodarczyk i jej trener Krzysztof Kaliszewski.
Oto co powiedział na ten temat ojciec pierwszej złotej medalistki olimpijskiej w tej konkurencji – Robert Skolimowski: „Tak, wiedziałem o tym. Wszystko zaczęło się dwa lata temu w Cetniewie. Pewnego razu Wojciech Nowicki i trenerka Malwina Wojtulewicz-Sobierajska kończyli zajęcia, zostały im dwa rzuty, gdy do koła przyszli Anita Włodarczyk i Krzysztof Kaliszewski. Trener kazał im wypieprzać, wstawił do koła krzesło, nie dał już nic zrobić. Kaliszewski i Nowicki stanęli naprzeciwko siebie i się wyzywali. Wiem to od dyrekcji ośrodka. Od tego momentu Anita zaczęła sobie uzurpować prawo do wyłącznego korzystania z rzutni, dyrektor COS-u w Cetniewie dostał taką prośbę. Sprawę udało się wyciszyć, bo grupy schodziły sobie z drogi. Teraz w USA to na nowo narosło.”
Chodziło o wyłączność korzystania z rzutni przez Włodarczyk.
Joanna Fiodorow, członkini drugiej grupty polskiej tam trenujacej mowi: „Wyrzucać innych z rzutni, bo samemu ma się wtedy trening? Tak nie zachowują się profesjonalni sportowcy. Tym bardziej że potrafimy dogadać się z innymi zawodnikami – Amerykanami, Kanadyjczykami, Niemcami… Obojętnie jaką nację reprezentują i gdzie się spotykamy. Kłopot jest tylko z naszymi rodakami. Najbardziej szkoda mi pozostałych członków ekipy, bo cała afera najmocniej odbiła się na medalistach mistrzostw Europy, którym zarzucono pijaństwo. Tymczasem w rzeczywistości wcale to tak nie wyglądało. Butelek piwa w lodówce nikt się nie oczywiście wypiera, ale to nie o to chodziło. Wszystko sprowadza się dziesięciu minut spędzonych na tamtym feralnym treningu, 27 marca, w piątek, a więc cztery dni po pierwszej rozmowie z kierownictwem.
Do tego dnia codziennie mieliśmy kolejne wezwania „na dywanik”. Za każdym razem chodziło o to samo – o naruszenie przestrzeni treningowej Anity i rozkład zajęć w czasie. Podczas ostatniej, czwartkowej rozmowy, po kolejnej interwencji grupy trenera Kaliszewskiego, kierownictwo poinformowało nas, że przez naruszenie regulaminu z początku zgrupowania – już dawno omówionego przecież – nagle musimy zmienić hotel. Dla mnie sprawa jest jasna: po prostu na nas nagadano. Bo niby dlaczego jednego dnia kwestia butelek wydaje się wyjaśniona, a innego staje się na powrót problemem i powodem naszego przeniesienia? Chyba nie może być w tym przypadku… Koniec końców cała grupa okazała się solidarna i poprosiła, aby przeniesiono nas wszystkich”.
Zawodnicy z grupy uważają, że to właśnie Anita nagadała na nich dyrekcji ośrodka. „Sama nie pije, nie rozrabia i to bardzo dobrze, ale dlaczego twierdzi, że inni to robią, dlaczego wyolbrzymia? Smutne, że wielki mistrz robi we własne gniazdo.”
Anita jest bardzo dobrze postrzegana, uchodzi za wzór. Może na wyrost. Stało się bardzo źle, jak teraz na tę dziewczynę mają spojrzeć zawodnicy, którzy zostali pomówieni o rzeczy, których nie zrobili?
Jestem ciekaw, co o tym inni myślą.