Powroty
Powroty
Powrót do aktywnej kariery zawodniczej w sporcie wyczynowym jest często trudnym procesem.
Nie ma znaczenia, czy taki powrót jest spowodowany kontuzją czy też przedwczesną emeryturą.
Z obserwacji wynika jednak, że powroty po poważnych urazach są bardziej skommplikowane.
Dlaczego? Przede wszystkim – z psychologicznego punktu widzenia. Zacznę od siebie – w wieku 21 lat złapałem groźną kontuzję: pęknięcia trzech dysków w kręgosłupie. Nigdy wielkim zawodnikiem nie byłem, chociaż reprezentowanie Polski uważam za wysoki poziom sportowy.
Przeszedłem operację w wieku 22 lat w Polsce, jeszcze w czasach, kiedy takie operacje były bardzo ryzykowne.
Lekarze powiedzieli mi, że to koniec kariery i w ogóle – koniec sportu w jakimkolwiek wydaniu.
Miałem przejść 3-4 miesiące podstawowej rehabilitacji, aby móc poprawnie poruszać się.
Uparłem się. Trenowałem 6 godzin dziennie i po trzech tygodniach lekarze nie mogli uwierzyć własnym oczom.
Nigdy nie wróciłem do uprawiania wyczynowego sportu, ale przez wiele lat byłem bardzo aktywny.
Z własnego doświadczenia nauczyłem się zupełnie innego podejścia do rehabilitacji i innego zrozumienia sportu.
Obserwuję zmagania Roberta Kubicy na bieżąco.
Kubica jest moim ulubionym przykladem zawodnika i człowieka. Jest niezwykle pracowity, mądry, utalentowany i całkowicie pochłonięty pasją w swoim sporcie.
Ktoś może powiedzieć, że sport motorowy nie jest sportem? Otóż – jest.
Wyścigi na najwyższym poziomie wymagają niesłychanego przygotowania fizycznego i psychicznego.
Robert Kubica miał wspaniałą karierie w F1, ale aby dalej poprawiać się, stale jeździł dodatkowo w rajdach. Trening, trening i jeszcze raz trening.
Niestety – w czasie jednego z rajdów odniósł kontuzje, która uniemożliwiła mu dalsze uczestniczenie w systemie F1.
Czy uniemożliwiła na zawsze?
Kubica nie wypowiada się w szczegółach co do swoich celów w sporcie, jednak mam wrażenie, że wszystko co robi jest poporządkowane właśnie powrotowi do bolidu F1.
Przypomnę, że kontuzja pana Roberta uszkodziła powiązania nerwowe w ręce i praktycznie prowadzi on samochody jednorącz.
Kontuzje takie bardzo wolno się goja, a najczęściej – pozostaje niedowład na całe życie.
A tu nagle – gruchnęła wiadomośc, że Renault znów rozmawia z polskim zawodnikiem.
Ba – przeprowadzono test.
Oto notatka stajni Renault:
„To prywatny test, dla Roberta. Ale możemy powiedzieć wam, że narzekał na przyczepność, podsterowność, docisk i szeroko się uśmiechał po przejechaniu 115 okrążeń – mówi siódmy obecnie team klasyfikacji konstruktorów. Tak samo uśmiechnąć mogli się fani Kubicy, czytając początek drugiego zdania, bo to „narzekanie”, a więc dbałość o każdy szczegół techniczny i chęć ciągłej poprawy – to jego znak firmowy.
Kolejnym przykładem może być Wojtek Wolski.
To jest chlopak z kanadyjskiego „naszego” podwórka.
Osobiście – pamiętam jego początki jeszcze z czasów nastolatka.
Sam pochodzi ze sportowej rodziny, a jego ojciec Wiesław, mądrze opiekował się synem na początku kariery. Mądrze – w sportowym aspekcie, bo tylko o tym piszę.
Wojtek osiągnąl wiele. Grał w NHL, a potem przeniósl się do KHL, rosyjskiego odpowiednika NHL.
W ubiegłym roku niefortunnie uderzyl w bandę, co spowodowało pęknięcia dwóch kręgów oraz poważne wstrząśnienie mózgu.
Chłopak wylądował w szpitalu na ośrodku intensywnej terapii. Sprawy wyglądały źle.
Młodość jednak ma to do siebie, że pozwała na niespodziewane powroty.
Wojtek się zawziął. Ćwiczył godzinami, stosowal wszelkie możliwe terapie i właśnie w ubiegłym tygodniu pojawił się na lodowisku!
Rozpoczął przygotowania do całkowitego powrotu do zawodowej kariery.
Oba przypadki, tak Roberta Kubicy jak i Wojtka Wolskiego są niesamowite. Oba różnia się zasadniczo, jednak oba są takie same: upór, mądrość, pracowitość i wiara w lepsze jutro.