Zamieszanie u królowej
Zamieszanie u królowej
Mam na myśli krolową sportu, oczywiście – lekką atletykę.
W ubiegły weekend rozegrano Drużynowe Mistrzostwa Europy w Lille, we Francji.
Impreza ta jest rozgrywana co dwa lata i pokazuje siłę europejskich reprezentacji lekkoatletycznych.
Polska reprezentacja już od pewnego czasu należy do ścisłej czołówki i praktycznie nastapił czas obrony wysokich miejsc. Obrona jest zwykle trudniejsza niż natarcie, więc z uwagą śledziłem te bardzo ciekawe zawody.
Polska zajęła doskonałe drugie miejsce, przegrywając jedynie rywalizację z Niemcami.
Dodam, że Rosja nie startowała, ponieważ w dalszym ciągu wisi nad tą reprezentacją dyskwalifikacja nałożona przez IAAF.
Przy okazji wystąpiło kilka zgrzytów, o których chciałbym wspomnieć.
Do zgrzytów zaliczyłbym przede wszystkim nastawienie psychiczno-taktyczne niektórych polskich reprezentantów oraz klapki na oczach prasy.
Polska nacja ma kilka cech charakterystycznych, do których, między wieloma innymi, należą narzekania i poczucie krzywdy.
Czytając wypowiedzi niektórych zawodników i całej masy dziennikarzy urabiajacych opinię czytelnikom coraz bardziej utwierdzam się w takiej wierze.
Zacznijmy od dyskwalifikacji Aama Kszczota.
Ten znakomity zawodnik ma tendencje sprawiania sobie samemy sporych kłopotów.
Ma zwyczaj biegania w ogonie stawki, ale że dysponuje znakomitym finiszem – biegi zwykle wygrywa na ostatnich 100 metrach (przypomne – Kszczot specjalizuje się w biegu na 800m).
W Lille zostal zdyskwalifikowany, ponieważ przepychał się łokciami po wewnętrzym torze i wypadł na kilka metrów z bieżni.
Oczywiście polska prasa podchwyciła to jako atak przeciwko polskiej nacji, bo nie przyjmuje uchodźców islamskich!!!
Drodzy czytelnicy: sędziowie lekkoatletyczni dyskwalifikują zawodników tylko za ewidentne przekroczenia, które wielokrotne są sprawdzane w zwolnionym tempie na nakręconym video.
Reprezentacja zawsze lub prawie zawsze odwołuje sie od decyzji i tak było z reprezentacja Polski.
Osobiście – widzę jedynie przewinienie samego biegacza.
W międzyczasie – w Przeglądzie Sportowym wielkimi literami napisano”Kszczot zdyskwalifikowany! Sędziowie zabrali mu zwycięstwo!”
Bzdura…
Dodatkowo chłop niczego się nie nauczył.
Po zawodach powiedział:
„Tamte kraje (Francja, Ania) mają bardzo dobry lobbing. Mają swoich działaczy, którzy dodatkowo nagrywają przebieg rywalizacji. Ja posiłkowałem się nagraniem, które zostało udostępnione w internecie przez realizatora transmisji. Inne kraje dysponują na gorąco swoimi materiałami. Gdybyśmy my mieli takie nagranie, to byłoby widać, jak Francuz mnie odpycha, co jest niedozwolone. Wtedy prawdopodobnie to wszystko by się inaczej potoczyło. Prawda jest taka, że sędziowie podjęli decyzję na podstawie wglądu do wideo, które było dla mnie niekorzystne.”
Nie jego wina, tylko działaczy
Dalej – falstart w płotkach pań. Sędziowie uznali, że falstart popełniła reprezentantka Polski – Karolina Kołeczek.
Z falstartami jest teraz tak, że czas reakcji jest mierzony elektronicznie i jeśli ten czas jest krótszy od przyjętego 0.1 sekundy, to zawodnik jest automatycznie dyskwalifikowany.
Reakcja Kołeczek wyniosła 0.089 … i „po ptokach” …
Oczywiście – polska prasa doniosła, że również Ukrainka miała czas reakcji poniżej 0.1 s (0.094), więc też powinna być ukarana.
Otóż, według przepisu karze się jednorazowo tylko jednego zawodnika …
Komentarze prasowego tego typu przypominaja mi przysłowiowego „psa ogrodnika, którzy sam nie zje, ale też nikomu nie da …”
Nic to. Wielkimi krokami zbliżają się mistrzostwa globu w lekkiej atletyce. Odbędą się w sierpniu w Londynie. Będzie to kolejna okazja pokazaniu światu, że „królowa” polskiego sportu znajduje się zaasłużenie na tronie i dobra postawa zawodniczek i zawodników będzie obserwowana przez fanów na cały świecie. Powodzenia!