Polityka i sport
Polityka i sport
W ubiegłym tygodniu pokazałem spory potencjał torontońskiego FC.
Potencjal jest zaiście wielki. Mistrzostwo ligi byłoby prawie pewne, gdyby nie brudna polityka.
Otóż od pewnego czasu daje się zauważyć specyficzną, brutalną moim zdaniem, polityke podstawowych najważniejszych lig Ameryki Północnej: NBA, MLS i NHL ukierunkowana na niedopuszczanie klubów z reydencja w Kanadzie do rozgrywek finałowych.
Ktoś może powiedzieć, że to moja paranoja. Chya jednak nie. Spotykam się z podobnymi komentarzami na każdym korku nie tylko w Kanadzie ale i w rozmowach z innymi moimi sportowymi koledgami za granicaami.
Zaczne od ostatniej niedzieli.
Zostałem zaproszony na urodziny kolegi, który spędził je w „executive booth” na meczu hokeja Mississauga Ice Dogs – Peterborough Pets.
Nigdy meczyu OHL nie oglądałem na żywo, więc z zainteresowaniem usiadłem na trybunach wypełnioych (nie w pełni) widzami, który kochają hokej a nie NHL.
Mecz był bardzo ciekawy, reakcje bardzo wyrobionej publiczności – profesjonalne.
Było kilka spięć na tafli, dwóch zawodnikow wylecialo z meczu za bójki. Mississauga Ice Dogs wygrali. Wszystko – normalne.
Również normalne, ale bardzo dobre było sedziowanie. Blyskawiczne i dobre decyzje, prowadzenie gry praktycznie bez przerw. Sędziowie ani prez sekundę nie próbowali być ważniejsi niż zawodnicy.
Tak powinno być zawsze.
W międzyczasie Toronto FC toczyło poważny pojedynek z nowojorskim Red Bullem o finał Wschodnej Konferencji i tam z kolei – sędziowanie nie miało nic wspólnego z potządnym uczciwym sędziowaniem, takim, którego byłem świadkiem w OHL.
Oczywiście – TFC jest mi bliżej serca niż NY Red Bull, ale oba zespoły – w miare dalekie i, wydaje mi się, że w takim przypadku moje opinie mogą być tu w miarę wyważone.
Emocje: oczywiście tak. Piłka nożna jest sportem, gdzie emocje dokonuja cudów tak na boisku jak i wśród widzów. Tak było i teraz.
Zachowanie się zawodników obu zespołów budziło kontrowersje już przed spotkaniem. To też normalne i każdy „w temacie” takiego obrotu sprawy spodziewał się.
Sędziowanie – to już jest zupełnie odrębny problem MLS.
Nie wypowiadam się na tematch całego sezonu, jednak w końcówce obraz sędziowania został wygięty jak „świński ogon”.
W ubiegłym roku dwa kanadyjskie zespoły walczyły w finale konferencji i sędziowanie było poprawne.
Tym razem, a to jeszcze nie final konferencji, na boisku działy się sędziowskie dantejskie sceny.
TFC zdobylo dwie prawidłowe bramki, jednak sędzia ich nie uznał, bo Red Bull zdobył przypadkową bramkę i szansa nastepnej rundy w Nowym Jorku stała się prawie rzeczywistością.
Toronto FC będzie bardzo okaleczone przed walką z Columbus Crew, ponieważ Altidore and Giovinco zostali zawieszeni.
Z kolei Columbus jest „mały rynkiem”, więc z zaciekawieniem oczekuję pracy sędziowskiej w Ohio.
Nie inaczej potoczyły sie losy innego spotkania na szczycie.
Manchester City wygrał w niedzielę z Arsenalem, lecz samo sędziowanie również stało pod znakiem zapytania.
Przytoczę tu (za Przeglądem Sportowym) opinię Arsene Wengera:
„Francuz ostro skrytykował pracę sędziego, do czego miał zresztą prawo, bo przy golu na 3:1 David Silva był na spalonym, a wcześniej arbiter podyktował dość wątpliwego karnego za faul Nacho Monreala na Raheemie Sterlingu. – Widzieliście, co się stało – narzekał 68-latek. – Nie mam zamiaru niczego odbierać Manchesterowi City, ale wszyscy wiedzą, że Sterling lubi nurkować, a gol ze spalonego zabił mecz. To już drugi rok z rzędu, gdy tracimy bramki ze spalonych. Nie wiem, czy ktoś jest w stanie zatrzymać The Citizens. Są bardzo silni, mają utalentowanych zawodników i będą trudni do powstrzymania, ale jeśli do tego będą korzystali z pomocy arbitrów, staną się nie do zatrzymania”.
Oczywiście – ilu kibiców, tyle opinii, jednak arbitrzy potrafia manipulować (bardziej lub mnie zręcznie) przebiegiem spotkania.
Koniec – końców: zimna krew zawsze jest potrzebna, aby wygrać najważniejsze trofeum.
Jak to starzy trenerzy powiadają: jeśli chcesz być pewny zwycięstwa – wygraj przez nokaut …