Commonwealth Games
Commonwealth Games
Po polsku – Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej.
Dla całego świata sportowego spoza byłego Imperium Brytyjskiego nie mają większego lub żadnego znaczenia, jednak dla Kanady – mają i to spore.
Sam uczestniczyłem jako trener w trzech wydaniach i miałem szczęście, że te właśnie wydania przypadły na szczyt entuzjazmu budowy sportu w Kanadzie.
Igrzyska te są jak gdyby miniaturą Igrzysk Olimpijskich. Mniejsza ilość krajów, mniejsza ilość zawodników, jednak wielkie zainteresowanie lokalnej publiczności.
Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej to niejako piąte dziecko królowej Elżbiety II. Wprawdzie pierwsze wydanie przypadło na 1930 rok (Hamilton, Ontario), to nikt z żyjących trenerów czy zawodników nie może sobie tych zawodów skojarzyć bez udziału królowej. … aż do teraz. Królowa scedowałaa te igrzyska na swoje najstarsze dziecko – 70-letniego księcia Karola.
Te zawody dla mie, człowieka wychowanego w PRL, były całkowitym zaskoczeniem.
Jeszcze przed moimi pierwszym wyjazdem do Edynburga w 1986 roku, ówczesny szef szkolenia reprezentacji kanadyjskiej pan Gerard Mach ostrzegł mnie z uśmieszkiem na ustach … że dopiero oczy mi się otworzą.
Przyznam, że nigdy królowie nie robili na mnie większego wrażenia, bo, w końcu, miałem z nimi tylko do czynienia na lekcjach historii, jednak życie okazało się inne.
Przede wszystkim – miejsce rozgrywania było historyczne. Niekoniecznie dla mnie, jednak dla ludzi z królestwa – jak najbardziej. W końcu Edynburg jest drugim najważniesjzym, po Londynie, miastem królewskim, siedzibą księcia Filipa.
Już samo sposób przygotowań był inny niż ten, do którego przywykłem.
Na okres przed otwarciem Igrzysk przypadła ceremonia zaślubin ksiecia Andrzeja z Sarah Ferguson.
Dla mnie sytuacja ciągle obca, lecz dla pań dopasowujacych nasze ubiory – coś nie z tego świata.
Jakoś dotrwaliśmy do zawodow, jednak w przeddzień królowa zaprosiła nas wszystkich do swojego letniego pałacu (The Palace of Holyroodhouse) na przyjęcie.
Nie tyko ja, ale znakomita większość ekipy kanadyjskiej żwawo pomknęła na spotkanie z rodziną królewska, aby … całkowicie tam usztywnić się.
Atmosfera w murach królewskich jest inna, niż ta, do której przywykliśmy my, „prości ludzie”. Wprawdzie cała rodzina królewska była sympatyczna i gościnna, to jednak spotkanie to wprowadziło nas w inny nastrój sportowy.
Dziwnym może być stwierdzenie, że wyniki zostały niejako zepchnięte na drugi plan.
Dlaczego? Trudno odpowiedzieć. Zacznę, od tego, że wszyscy uczestnicy mówia po angielsku. To tylko zjawisko wytwarza atmosfere swojskości. Dodatkowo – wszystkie nacje mają ta samą królową (przynajmniej nominalnie) i wszyscy czują się jak wielka rodzina.
Szczególnie teraz, po latach, porównanie tego doświadczeniea z kolejnym, Igrzyskami Olimpijskimi w 1988 roku w Seulu, wydaje się być niezwykle polaryzujące.
W Seulu zawodnicy reprezentowali swoje kraje, przewagi politycznych systemów i walkę o medale za wszelką cenę, natomiast w Edynburgu – sport miał zupełnie inne i chyba prawdziwe oblicze.
Oczywiście, walczyliśmy o medale. Była klasyfikacja medalowa, punktowa, hymny, flagi, jednak sprawą nadrzędną było coś innego – wspólnota.
Nie oszukujmy się – Wspólnota Brytyjska nie powstała na drodze pokojowej. To przecież właśnie poprzednicy królowrj Elzbiety II podbili te kraje, zagarnęli bogactwa, pomordowali tubylców, jednak, po latach, szczególnie za panowania obecnej królowej, to imperium nabrało bardziej ludzkiego oblicza.
Tradycja angielska nie ma sobie równych w Europie. Taka tradycja ma swoje dobre i złe strony. Do dobrych można zaliczyć jakąs siatke bezpieczeństwa, w której czlonkowie wspólnoty czuja się dobrze.
Do negatywow z kolei można włączyć wiele spraw, jednak nikt w czasie Igrzysk o negatywach nie myśli.
Igrzyska odbywaja się co cztery lata, podobnie jak Igrzyska Olimpijskie, akurat w środku cyklu olimpijskiego.
Są one wspaniałą okazją dla młodych zawodników spróbowania sił na arenie międzynarodowej, takiej w mierę wysokiej, ale nie niebotycznej. Są też okazją zwiedzenia świata, poznania innych kultur , innych zwyczajów, innych ludzi.
Taki cel jest niezwykle ważny w procesie rozwoju młodych charakterów.
Miejmy nadzieję, że ta tradycja nie zaniknie i będzie kontynuowana tak dlugo, jak tylko jest to możliwe.
Bogdan