Czekanie na wynik
Czekanie na wynik
Nie jestem przekonany, czy to najlepszy tytuł do moich rozważań na temat czołowych gwiazd sportowych osiągajacych upragnionyy wynik czy tytuł przez wiele lat, bo w końcu, niczego, tak naprawdę, nie można się doczekać będąc pasywnym.
Dwa przypadki zawodnicze skłoniły mnie do zwrócenia na to zjawisko uwagi.
Zaczne od najświeższej historii: zwycięstwa Ruminki Simony Halep na kortach Rolland Garros w Payżu. Gdy w wieku 16 lat Halep wygrała w stolicy Francji wielkoszlemowy turniej młodzieżowy, podkreślała, że to tylko pierwszy etap, że tak naprawdę interesuje ją tylko puchar Suzanne Lenglen. Podziwiała Justine Henin, która tak jak ona dysponując skromnymi warunkami fizycznymi potrafiła zdominować najważniejszy na świecie turniej rozgrywany na ziemi.
Startowała w wielu turniejach „na mączce”, pokazywaóa przez lataa,że ma talent i jest prawie gotowa być „nowa Henin” i już w poprzednim sezonie mogła zacząć we Francji panowanie.
Niestety – W pojedynku o tytuł z Jeleną Ostapenko prowadziła 6:4, 3:0, ale – podobnie jak tym razem Stephens – wypuściła prowadzenie z rąk. W naturze nic jednak nie ginie. Mimo fatalnego bilansu w finałach, mimo wielu klęsk w przełomowych, wydawało się, momentach kariery, potrafiła wreszcie udźwignąć ciężar chwili. Simona w sobotę zaimponowała i wreszcze osiagnełóa to, o czymm marzyła.
O tym, że dla wyniku potrafi poświęcić całą siebie, udowodniła już wielokrotnie. W tym na początku kariery, gdy postanowiła przeprowadzić operację zmniejszenia piersi. Miała biust, który przeszkadzał jej w grze i zakłócał jej dynamikę. Niewiele kobiet potrafi w tym wieku podejmować tak drastyczne i dojrzałe decyzje. Zabieg dał jej nowe sportowe życie.
Simona Halep awansowała do Top 10 w styczniu 2014. Nie ma aktywnej zawodniczki, która teraz byłaby w dziesiątce dłużej od niej. Nie ma też tenisistki, która tak jak ona na najwyższym szczeblu lubiłaby zaciętą, trzysetową rywalizację. Wszystkie cztery finały wielkoszlemowe, w których brała udział, rozstrzygały się na pełnym dystansie. Czwarty wreszcie zakończył się jej zwycięstwem
Najważniejszym trofeum dla zawodowego hokeisty jest Stanley Cup. Każdy hokieita o tym wie i Aleksander Owieczkin – w szczewgólności.
Owieczkin przez lata był twarzą Capitals, którzy błyszczeli w fazie zasadnicznej, by w play-offach odpadać w sposób absolutnie nieprzynoszący chwały – przegrywali wygrane mecze, trwonili przewagi, popełniali katastrofalne błędy. I po prostu wymiękali. Szczególnie w starciach z odwiecznymi rywalami, Pittsburgh PenguinsRosyjski skrzydłowy został wybrany z numerem 1 w drafcie w 2004 roku. Od razu stał się liderem Capitals, strzelając w swoim pierwszym sezonie aż 52 gole! Znakomitą formę utrzymywał także w kolejnych latach, unikając przy tym poważnych kontuzji. Mimo to, nie potrafił z kolegami przebrnąć nawet drugiej rundy play off. Eksperci zarzucali, że Ovi gra zbyt indywidualnie, że stawia na siłę i jest schematyczny. Ponadto zawodnik z Moskwy ciągle pozostawał w cieniu Kanadyjczyka Sidneya Crosby’ego i przegrywał z graczem Pittsburgha pojedynek o miano największej gwiazdy ligi. Przez poprzednich 18 sezonów nigdy ze swoją drużyną nie dotarł nawet do finału konferencji. Teraz jednak już nikt nie będzie z niego drwił. Capitals zdobyli Puchar Stanleya po raz pierwszy w historii pokonując w finale największą rewelację w dziejach rozgrywek.
W końcu jednak doczekał się swojego momentu chwały. Gdy do końca spotkania rozgrywanego w T-Mobile Arena w Las Vegas zostawało 0.6 sekundy, Capitals prowadzili 4:3, a kamera pokazała ławkę Washington. Świętowanie zaczęli już wszyscy, ale szczególnie jeden hokeista cieszył się jak dziecko, które rozpakowuje gwiazdkowy prezent. Aleksander Owieczkin, kapitan Capitals, jeden z najlepszych strzelców w historii ligi, legenda hokeja, wreszcie zdobędzie upragniony puchar. Po 17 latach kariery
Nigdy nie widziałem czołowego rosyjskiego zawodnika, który pokazałby tyle emocji. W końcu Rosjanie słynaa z twardości i nie pokazywania uczuć.
Owieczkin z kolei pokazał, że jest człowiekiem z krwi i kości … i nawet nie ukrywał łez.
Powiedział: „Nie potrafię wyrazić tego, co czuję. To jest jak sen! Tyle lat!”.
Ten 32-letni zawodnik również otrzymał Conn Smythe Trophy dla najlepszego zawodnika fazy play off, w której zdobył 15 bramek i został królem strzelców Pucharu Stanleya.
A czekanie? Zanim podniósł Stanley Cup, rozegrał w NHL 1124 spotkania, zdobywając w nich 668 bramek.
Warto czekać!