Uczta u królowej
Uczta u królowej
Ach, cóż to była za uczta lekkoatletyczna!
Właśnie dobiegły końca kolejne Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce, gdzie reprezentanci Polski postarali się o niezwykłe przeżycia dla siebie i swoich kibiców.
Zacznę od końca: Polska prowadziła do ostatniej konkurencji w klasyfikacji medalowej, aby w ostatniej sekundzie oddać to prowadzenie na korzyść reprezentacji brytyjskiej.
Wprawdzie ta sama ilość zdobytych złotych medali, to jednak Anglicy z wieksza ilością srebra zakończyli Mistrzostwa na najwyższym stopniu podnium.
Niemcy wylądowali na trzecim miejscu, mimo, że zdobyli największą ilość medali.
Liczy się jednak złoto!
Polacy zdobyli 7 złotych krążków, o jeden więcej, niż podczas ubiegłorocznych Mistrzostw Europy w Amsterdamie.
Siła napędową byli, jak zwykle, przedstawiciele i przedstawicielki konkurencji rzutowych.
W pchnięciu kula i w rzucie młotem mężczyzn Polacy ustrzelili dwa złoto-srebrne dublety.
Michał Haratyk by wprawdzie faworytem, ale postawa Krzysztofa Bukowieckiego mile zaskoczyła.
Ledwie przebrnął przez eliminacje, aby w finale ustrzelić srebro. Wielka przyszłość przed tym 21-latkiem, chociaż Haratyk, w wieku 25 lat, też należy do tych młodszych.
Przyzwyczailiśmy się do Pawła Fajdka i Wojciecha Nowickiego w
zucie młotem, z tym, że do nowej kolejności Nowicki-Fajdek ciągle się przyzwyczajamy.
Obojętnie jednak jak to jest z tą kolejnościa, to „1-2” jest zawsze olśniewające.
Kobiety dorzuciły trzy medale: dwa złote – w pchnięciu kulą i rzucie młotem oraz dodatkowy brąz w młocie (Joanna Fiodorow).
Wprawdzie na Anitę Włodarczyk liczymy od dawna jak na Zawiszę, to występ Pauliny Guby wszystkich zaszokował. Wygrała w ostatniej kolejce z murowaną faworytka gospodarzy – Christine Schwanitz, i to zdecydowanie! Nikt się tego nie spodziewał!
Z innych polskich faworytów nie zawiódł Adam Kszczot, który zostałem Mistrzem Europy już po raz trzeci.
Marcin Lewandowski też marzył o złocie w biegu na 1500m i … prawie mu się to udało, jednak przegrał o 4/100 sekundy z nowym norweskim 17-letnim fenomenem Jakobem Ingebrigtsenem.
Co ciekawsze – w biegu startowało aż trzech braci Ingebrigtsenów i biegli w podobny sposób jak kiedyś biegali Kenijczycy- zespołem pod jednego z najlepszym finiszem.
Lewandowski mógł ten bieg wygrać. Popełnił jednak jeden błąd – nie docenił 17-latka.
Gwoździem programu w przedostatnim dniu była postawa Polek w biegach na 400m i 4x400m.
Zacznę od tego, że Niemcy – to byłby mój ostatni kraj, który wymieniłbym w rankingu nieudacznictwa organizacyjnego. Tak się jednak stało w przypadku programu zawodów kobiet. Indywidualny bieg finałowy został rozegrany na 100 minut przed finałem sztafety!
Dwie Polki zakwalifikowały się do indywidualnego finału i Justyna Święty-Ersetic dokonała cudu wygrywając z rekordem życiowym o ponad 0.6s! Iga Baumgart-Witan również ustanowiła rekord życiowy i załapała się na 5 miejsce!
Całkowicie wyczerpanie zostały zawiezione na „melexach” na boisko rozgrzewkowe, gdzie lekarze, masażysci i trenerzy dokonywali cudów, aby je doprowadzic do w miarę pełnych sił
Dziewczyny zdobyły złoto w sztafecie w imponującym stylu aby później tańczyć na scenie w samym sercu Berlina! Niewyobrażalne!
Polska lekka atletyka jest dalej potęgą. Dzieje się to przede wszystkim za sprawą bardzo doświadczonych trenerów, którzy, wiekowo, od dawna powinni być na zasłużonej emeryturze.
Są w dalszym ciągu pełni werwy, jednak trochę obawiam się o kontynuację tych wspaniałych tradycji.