Dwa pokolenia w Super Bowl
Dwa pokolenia w Super Bowl
Dla tych, którzy już wsiąkli w północnoamerykańską kulturę jest to jedno z największych, jeśli nie największe, święto sportowe.
Nie chodzi tu jedynie o sam sport. Amerykańska tradycja w tym szczególnym sporcie jest długa i bogata.
Zacznę od samej charakterystyki sportu: są to po prostu dwie armie ścierające się bezkrwawo (w większości przypadków) i jedna z nich musi wygrać.
Przepisy są takie, że mimo remisu podczas końcowego gwizdka, muszą być przeprowadzone dogrywki, aby wyłonić zwycięzcę.
Amerykanie lubią zwycięzców, lubią wojska, lubią zresztą tą całą otoczkę.
Właśnie ta otoczka ma chyba decydujący wpływ na wielkość i zasięg zainteresowania.
To, że 80 tysięcy widzów oglądało bitwę na stadionie w Atlancie, to tylko mała kropla w morzu interesów bezpośrednio związanych z footballem.
Super Bowl jest od dawna uznawany jako najważniejsza okazja dla przeróżnych wielkich firm w celu pokazania się całej Ameryce (ale ostatnio także szerokiemu światu), zareklamowania swoich wyrobów, podniesienie dochodów …
Na tej imprezie wszyscy wygrywają. Drużyna wygranych, drużyna przegranych, sponsorzy, organizatorzy, telewizja, media, rodziny tych zaangażowanych w ten spektakl, artyści … wszyscy.
Wystarczy tu przytoczyć słowa jednego z bardziej znanych piosenkarzy, który powiedział, że występ w przerwie przenosi się ponad 10-krotnie na jego zarobki w ciągu roku. Nie to, że jest tak doskonale opłacany, ale fakt, że nagle jest rozpoznawalny.
Amerykański football – to wielki biznes. Zarobki zawodników, trenerów i właścicieli są legendarne. Wszystkie przyjęcia, party, spotkania towarzyskie, jedzenie, picie – legendarne. Coś w rodzaju Święta Dziękczynienia w sporcie.
Tym razem spotkały się zespoły, które już raz wcześniej walczyły w finale w 2002 roku. Wtedy wygrali „Patrioci” i zapoczątkowali swoją wielka zwycięską dynastię zespołu.
Dwie najważniejsze osobowości „Patriots” są niezastąpione: trener Bill Belichick i rozgrywający Tom Brady. Także właściciel zespołu, znany biznesmen Robert Kraft jest kolejnym czynnikiem spajającym całe lata sukcesów.
W ubiegłą niedzielę „Patrioci” wygrali po raz szósty w ciągu ostatnich 18 lat.
Osiągnięcie to jest nieporównywalne. W tym wieku nie ma podobnego przykładu w tym sporcie.
Jeśli chodzi o osiągnięcia trenera i rozgrywającego – to są one również nieporównywalne w nowej erze.
Rozgrywający (quarterback) Tom Brady jest mistrzem Super Bowl pod każdym względem: ilości występów i ilości zdobytych tytułów.
Ciekawym może być porównanie obu stron uczestniczących w niedzielnym finale.
Trener Belichick był najstarszym w historii trenerem uczestniczącym w takim finale i nie dość tego, wygrał – wiec został najstarszym w historii zwycięzcą.
Trener zespołu Los Angeles Rams z kolei, Sean McVay, był najmłodszym w historii trenerem w finale.
Trener Belichick ma 66 lat a McVay – 33 lata.
Trener Belichick wystąpił po raz pierwszy jako trener w Super Bowl w 1986 roku, kiedy to właśnie na świat przyszedł trener McVay.
Dodam, że obaj trenerzy pochodzą z rodzin o wielkich footballowych tradycjach.
Bill uczył się rzemiosła trenerskiego u swego ojca, a Sean – u dziadka.
Z kolei Tom Brady ma 41 lat i również jest starszy o swojego przeciwnika z Los Angeles prawie dwukrotnie.
Samo spotkanie było bardzo defensywne, przez co nie zachwyciło publiczności. Patrioci wygrali 13:3 i podczas ceremonii wręczania Pucharu Lombardi wielu dziennikarzy pytało Belichicka i Brady’ego o dalsze plany, tak jakby byli już znudzeni ich pasmem zwycięstw.
Z pomeczowych wywiadów wynika jednak to, że obaj maja chęć kontunuowania dzieła.
Osobiście – nie mam nic przeciwko temu.