Królowa nadal królową
Królowa nadal królową
Kolejnym wielkim sukcesem reprezentacji Polski zakończyła się największa gala lekkoatletyczna pod dachem w Europie.
I tutaj trochę historii współczesnej: właśnie te, rozegrane w Glasgow 35. Halowe Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce, były w ostatnich latach już trzecią imprezą, która wyniosła Polaków na szczyt medalowej tabeli (wcześniej Polska zajęła pierwsze miejsce w ME 2016 w Amsterdamie i w HME 2017 w Belgradzie).
W ubiegłym roku w Berlinie, podczas Mistrzostw Europy, reprezentacja Polski uległa Wielkiej Brytanii w ostatniej konkurencji i zajęła … drugie miejsce.
Tak więc sukces za sukcesem, ale czołowe miejsca w polskich mediach nadal zajmuje sport niszowy jak skoki narciarskie oraz sport, przez lata bez sukcesu – piłka nożna.
Złote medale Ewy Swobody na 60 m, czwórki wspaniałych biegaczek ze sztafety 4×400 m, Marcina Lewandowskiego na 1500 m, Pawła Wojciechowskiego w skoku o tyczce oraz Michała Haratyka w pchnięciu kulą i ogólny sukces ciągle były niewystarczające, aby zepchnąć na drugi plan przypadkowe, jakby nie było, zwycięstwo Kubackiego w skokach narciarskich.
Nic to – kilka pozakulisowych informacji o naszych lekkoatletycznych czempionach.
Marcin Lewandowski to jest instytucja w polskiej lekkoatletyce. Od dziewięciu lat biega na najwyższym światowym poziomie. W Glasgow drugi raz z rzędu został halowym mistrzem Europy w biegu na 1500 m, broniąc tytułu zdobytego w Belgradzie dwa lata temu.
Zapytany o najbliższe plany powiedział: „Nadal będę próbować swoich sił na 800 metrów, ale pewnie w mistrzowskich imprezach postawię na 1500 m. Choć jeśli będzie możliwość biegania na jednej imprezie obu dystansów, spróbuję swoich sił. Szkoda, że w Glasgow nie mogłem tego zrobić, bo dałbym radę powalczyć o dwa medale. Może za dwa lata w Toruniu, gdzie odbędą się kolejne halowe mistrzostwa Europy, uda się sięgnąć po dublet. Już myślę o tej imprezie. Ale wcześniej celem jest podium igrzysk olimpijskich w Tokio. Po to trenuję i nie boję się mówić o tym głośno. Wiadomo, jakie trudne to zadanie, ale będę robił wszystko, żeby nie zmarnować szansy”.
Fantastycznym był występ polskich tyczkarzy i, co tu ukrywać, zaskakujące rozstrzygnięcie.
Paweł Wojciechowski pobił rekord życiowy pod dachem i niespodziewanie zdobył złoty medal. Drugie miejsce zajął broniący tytułu i murowany faworyt – Piotr Lisek. Biało-czerwoni byli nie do zatrzymania, podobnie zresztą do poprzednich czempionów Kozakiewicza, Ślusarskiego i Buciarskiego.
A oto ciekawy wywiad z Pawłem Wojciechowskim: „Ten medal jest o wiele bardziej świadomy niż tamten z Daegu, w Korei (Wojciechowski zdobył wtedy również niespodziewanie Mistrzostwo Świata). Wiem, czego chcę i będę do tego dążył. Współpraca z trenerem Czapiewskim jest owocna. Rozumiemy się doskonale (oprócz tej małej sprzeczki na początku konkursu). Trener zna mnie doskonale. Zmiana tyczek też była strzałem w dziesiątkę. Oby tak dalej, bo jeszcze nie pokazałem wszystkiego. Stać mnie na więcej.
Ewa Swoboda w fantastycznym stylu wygrała finał biegu na 60 m podczas halowych mistrzostw Europy w Glasgow. Uzyskała czas 7,09 i słynną Holenderkę Dafne Schippers wyprzedziła o cztery setne sekundy. Mimo to przyznała w rozmowie z Przeglądem Sportowym, że długo nie była pewna zwycięstwa.
Na pytanie, jak może być latem – odrzekła: „Nic mi nie dolega. Nic tylko się cieszyć, bo letni sezon jest bardzo długi. Będzie dużo startów i trzeba będzie to wszystko wytrzymać. Mam nadzieje, że najwyższa forma będzie w październiku i powalczę o finał mistrzostw świata w Katarze.”
Dodam, że Swoboda miała sporo kłopotów zdrowotno-motywacyjnych w dwóch ubiegłych sezonach.
Sofia Ennoui wyrasta na gwiazdę. Sześć lat temu zdobyła dwa srebrne medale w mistrzostwach Europy juniorów – w przełajach i na stadionie na dystansie. Taki sam dublet zgarnęła w 2017 roku, została młodzieżową wicemistrzynią Europy i była druga w festiwalu sztafet. Wówczas też wywalczyła brąz halowych mistrzostw Europy. A w sierpniu minionego sezonu w pięknym stylu w Berlinie po raz pierwszy zdobyła medal wśród seniorek, a teraz, w mistrzostwach Starego Kontynentu na hali finiszowała na 1500m tylko za najlepszą w tym roku na świecie Szkotką Laurą Muir. Wielkie brawa.
I na koniec – „polskie złotka”. Polki w Glasgow we wspaniałym stylu obroniły tytuł mistrzyń Europy w sztafecie 4×400 metrów. 3:28.77 to drugi najlepszy wynik w historii polskiej halowej lekkoatletyki.
Powiedziały sobie, że muszą obronić tytuł mistrzyń Europy i słowa dotrzymały.
Fajnie, że team „Aniołki Matusińskiego” się rozrasta. Dla trenera to jest komfort, dla zawodniczek może trochę mniej, bo konkurencja rośnie.
Przyszłość wygląda dobrze.