Kobiecy sport
Kobiecy sport
Jak tylko daleko nie sięgać w głąb historii, zawsze mieliśmy różnego rodzaju problemy ze sportem kobiecym. Aby być bardziej precyzyjnym podam, że nie chodzi wyłącznie o sport ale o płeć.
Naturalnym zjawiskiem jest fakt, że najczęściej trafiają do sportu kobiety o specyficznej budowie morfologicznej, często sylwetką przypominający bardziej chłopaków aniżeli dziewczyny.
Nie chcę, broń Boże, mówić niczego złego na temat pięknych, wysportowanych kobiet z atletyczna sylwetką, nie, nie …
Chcę jednak poruszyć dość trudny temat – tabu – określenia płci wśród kobiet parających się zawodowym wyczynowym sportem.
Parającymi się – właśnie: jest sporo pieniędzy do zarobienia i … byłoby wszystko dobrze gdyby nie pojawiły się naturalne przeszkody.
Do momentu, kiedy sport kobiecy był prawdziwie amatorski, kiedy nie było dochodu z reklam, premii pieniężnych z zawodów czy nagród państwowych, o skandalach w sporcie kobiecym słyszeliśmy rzadko.
Jednym z niewielu przykładów może być sprawa najwybitniejszej polsko-amerykańskiej lekkoatletki czasów przedwojennych Stanisławy Walasiewiczówny, która wygrała złoto w biegu na 100 m podczas Igrzysk Olimpijskich w 1932 roku w Los Angeles. Była ona symbolem odrodzenia Polski tak po pierwszej n jak i pop drugiej wojnie światowej … aż do momentu jej śmierci.
Walasiewicz zginęła 4 grudnia 1980 roku w czasie napadu na sklep, została postrzelona przez napastnika. Zgodnie z amerykańskim prawem dotyczącym zgonów nienaturalnych, ciało zostało poddane sekcji zwłok. Okazało się, że w rzeczywistości sportsmenka była osobą interseksualną, to znaczy posiadała żeńskie i męskie narządy płciowe (jednak nie w pełni rozwinięte). Badania genetyczne wykazały, że miała też typowo męski chromosom Y.
Podejrzenia- podejrzeniami, jednak Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki i MKOL żadnych kroków w jej sprawie nie uczyniły.
Obserwując przez lata zawodniczki reprezentujące przede wszystkim lecz nie wyłącznie kraje zza żelaznej kurtyny rzucało się w oczy podejście do naboru, selekcji treningu i wspomagania w sporcie kobiecym.
Mistrzami w tej dziedzinie byli, jak zwykle, Niemcy z NRD.
Do legendy należy stwierdzenie szefa kobiecej reprezentacji pływackiej NRD na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu 1976, kiedy to zapytany – dlaczego zawodniczki mówią takim niskim męskim głosem odpowiedział, że przejechały taki kawał świata startować w Montrealu, a nie śpiewać.
Sprawy te przycichły po obaleniu komunizmy, chociaż dalej pielęgnowane były i są na Kubie, w Chinach czy w Korei Północnej.
Ale mamy do czynienia z aktualną bombą w tej materii.
Chodzi o zawodniczkę z Afryki Południowej o nazwisku Caster Semenya.
Oczekiwany w napięciu werdykt Sportowego Trybunału Arbitrażowego w sporze pomiędzy IAAF i Caster Semenyą wisi nie tylko nad głową biegaczki z RPA, od paru lat niedoścignionej na dystansie 800 metrów. Przesunięte z marca orzeczenie ma być wydane do końca kwietnia, by przesądzić ostatecznie, czy charakteryzujące się hiperandrogenizmem zawodniczki muszą sobie obniżać poziom testosteronu w organizmie, jeśli chcą współzawodniczyć w kategorii kobiet.
Ale hola, hola … Jak wiadomo, limit 5 nanomoli na litr krwi przekracza nie tylko Semenya, obok której stanęła ramię w ramię Francine Niyonsaba z Burundi. Ta rażąca również męskim wyglądem zawodniczka przybiegła za Caster jako druga do mety na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro i na mistrzostwach świata 2017 w Londynie.
O ile Semenya miała pretensje do IAAF z powodu upublicznienia jej biologicznej przypadłości, o tyle Niyonsaba sama zdecydowała się kilka dni temu na wyznanie prawdy reporterowi Associated Press. I tak samo jak jej koleżanka stwierdziła: „Jaką mnie, panie Boże, stworzyłeś, taką mnie masz i nie zamierzam sztucznie zmieniać swojej struktury hormonalnej poprzez zażywanie farmaceutyków”.
Nie zazdroszczę arbitrom z Lozanny, którzy z jednej strony mają wgląd do ekspertyz IAAF, z drugiej zaś czują nacisk lobby feministycznego i mogą obawiać się na dodatek, że ewentualny werdykt na niekorzyść czarnoskórych „hiperandrogenek” może wywołać posądzenia o „rasizm”.
Prawdą jednak jest, że takie zawodniczki jak Polka Joanna Jóźwik czy Kanadyjka Melissa Bishop nie maja szans na wygranie jakichkolwiek poważnych zawodów z „hiperandrogenkami”.