Toronto Raptors
Toronto Raptors
Torontońscy Raptorsi Mistrzami Świata!
Wprawdzie nie wygrali oficjalnych mistrzostw świata, jednak wygranie najlepszej ligi koszykarskiej na świecie jest tak właśnie przyjmowane po tej stronie oceanu.
Oficjalna lista zawodników na meczach jest zawsze 12, jednak 8 z nich zasłużyło na najwyższe uznanie.
Najlepszym zawodnikiem Finałów NBA został wybrany Kawhi Leonard.
Nic dodać, nic ująć. Gwiazda i tyle. Jego legenda rośnie z minuty na minutę.
Doskonale spisywał się kapitan zespołu Kyle Lowry. Dawał wspaniały przykład koncentracji i zaangażowania.
Po ostatnich trzech sezonach miałem wrażenie, że nie był w stanie wytrzymać presji, ale chyba nowy „garnitur” zawodników pomógł mu zapanować nad nerwami.
Ważnym dodatkiem z połowy sezonu był Marc Gasol. Wprowadził on spokój i porządek w prowadzeniu gry. Doświadczony i opanowany „wieżowiec” był doskonale widoczny … nawet siedząc na ławce.
Strzelec wyborowy Danny Green przeszedł do Raptorsów razem a Leonardem.
Wypełnił z nawiązką to, do czego został powołany: do kluczowych rzutów za trzy punkty.
Zresztą, nie tylko. Jak dowiedziałem się, jego osobowość sprawia obniżenie napięcia nerwowego w zespołach. Na ile jest to prawdą, tego nie wiem.
Rewelacją sezonu okazał się Pascal Siakam.
Zaskoczył wszystkich tak w Toronto jak i na całym świecie. Ma wielka przyszłość.
Jest swzybki, atletycznie uzdolniony i bardzo pracowity.
Widze w nim gwiazde najjaśniejszej jakości.
Ławka Raptorsów była okazała, lecz wspomnę tylko trzech najbardziej skutecznych zawodników:
Największe wrażenie w play-offach sprawił Fred VanVleet.
Był bardzo skuteczny w rzutach za trzy punkty i w obronie.
Fred jest niezwykłym przykładem człowieka, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.
Serge Ibaka, zawodnik ze stałej pierwszej piątki, po przejściu Gasola został przesunięty na ławkę i chyba dobrze, bo zaczął grać bez zbędnej presji.
Ostatni z tej trójki – Norman Powell sprawił, że podstawa sukcesu – obrona, była szczelna jak nigdy przedtem.
Powell jest niezwykle dynamiczny i szybki. Uzupełniał tych wolniejszych zawodników w sposób doskonały.
A teraz kilka słów o „głowach” zespołu.
Wielkie słowa uznania należą się trenerowi Nickowi Nurse, który w swym debiutanckim sezonie osiągnął już wszystko.
Nick Nurse był przez lata asystentem wieloletniego trenera Dwayna Casey, wiele się od niego nauczył i dodał trochę swoich własnych wartości szkoleniowych.
Z informacji pozakulisowych dowiedziałem się że jest on również dobrym … muzykiem.
Zostaje w Toronto na dłużej i, mam nadzieje, będzie w stanie „aranżować” zespól koszykarski na światowym poziomie.
Największe jednak słowa uznania należy skierować pod adresem prezydenta klubu – Masai Ujiri.
Aby osiągnąć swój cel, latem ubiegłego roku zwolnił wspomnianego doskonałego trenera Dwayna Casey i wymienił ulubieńca torontońskiej publiczności DeMara DeRozana na parę Kawhi Leonard-Danny Green.
Dodatkowo dokonał wielu zmian personalnych w ciągu sezonu – i rezultat? – wynik-marzenie.
Przyznam, że osobiście wątpiłem w skuteczność tych szalonych w owych czasach zmian osobowych, jednak do odważnych świat należy, a bez ryzyka wielkich rzeczy się nie dokona.
Pozostaje teraz sporo do zrobienia, gdyż nawet utrzymanie takiego składu osobowego mistrzostwa w przeszłym sezonie nie gwarantuje.
Będę z zaciekawieniem przyglądał się poczynaniom Masai Ujiri.
W końcu – jest z kogo brać przykład.