84-letni Polak sądzi policję za niedbałe śledztwo
84-letni Polak sądzi policję za niedbałe śledztwo
Malarz artysta z Ottawy, Marian Andrzejewski, liczy na sprawiedliwość. Ma na nią szansę po 10 latach od aresztowania za przestępstwo, którego nie popełnił. Teraz pozywa policję.
Sprawę opisywaliśmy szczegółowo w roku 2012, w artykule pt. “Wzywał pomocy – trafił do… więzienia. Koszmar Mariana Andrzejewskiego” – TUTAJ.
Obecnie, Marian Andrzejewski składając pozew przeciwko policji twierdzi, że został bezpodstawnie i bezprawnie oskarżony o napaść na tle seksualnym po tym, jak policja uwierzyła zeznaniom notorycznie karanej kobiety, m. in. za oszustwo i fałszerstwo.
Dziesięć lat minęło od czasu kiedy jego sprawa wreszcie trafi na wokandę. W wydanym niedawno orzeczeniu sędzia Ontario Superior Court, Robert Smith, odrzucił wniosek policji o oddalenie sprawy i uznał, że konieczny jest nowy proces w celu ustalenia czy podczas swego dochodzenia policjanci dopełnili wymaganych standardów.
– To jest sprawiedliwość – tak skomentował za pośrednictwem tłumacza orzeczenie sądu urodzony w Polsce Andrzejewski.
23 października 2010 roku miał 75 lat, kiedy zadzwonił po południu pod numer 911 aby poinformować, że został pobity podczas napaści we własnym mieszkaniu.
Kiedy do apartamentowca przy Rochester Street przybyło dwóch funkcjonariuszy policji, podeszła do nich kobieta z dorosłym synem. Kobieta zeznała, że Polak chwytał ją za pośladki i proponował pieniądze na seks – a kiedy odmówiła – zaciągnął ją do sypialni i próbował rzucić na łóżko, wyłamując paznokcie i wyszarpując włosy. Z kolei jej syn dopowiedział, że kiedy usłyszał jej krzyki, wraz z innym mężczyzną wyłamali kopniakami drzwi Andrzejewskiego i uratowali matkę z opresji.
Policjanci znaleźli pobitego Andrzejewskiego w jego mieszkaniu. Po opatrzeniu w szpitalu został aresztowany, a następnie przesłuchiwany przez cztery godziny. Następnie postawiono mu zarzuty uwięzienia oraz napaści na tle seksualnym. Spędził aż 75 dni w więzieniu, gdyż odmówiono mu zwolnienia za kaucją.
Z akt sądowych wynika jednak, że policjanci już na wczesnym etapie śledztwa dowiedzieli się, że kobieta była wielokrotnie notowana przez policję. W Records Management System odnotowano ponad 70 jej różnych interakcji z ottawską policją, dotyczących zażywania narkotyków, kłótni z sąsiadami, skarg dotyczącymi zdrowia psychicznego i prostytucji. W jednym przypadku usiłowała szantażować pewnego mężczyznę w związku z ich stosunkiem seksualnym, a ponadto była wielokrotnie karana za takie przestępstwa jak oszustwa i fałszerstwa.
Funkcjonariusze nie ujawnili jednak tych faktów prokuratorowi podczas początkowej rozprawy w sprawie ewentualnej kaucji. Polski emeryt z więzienia został zwolniony dopiero ponad dwa miesiące później.
Adwokat Mariana Andrzejewskiego, Lawrence Greenspon zapowiedział, że pozew cywilny dotyczył będzie sposobu, w jaki policja traktował informacje, bezpośrednio świadczące o wiarygodności skarżącego.
– To sedno sprawy – powiedział Greenspon. – Bo ta informacja od początku była w rękach śledczego, a jednak nie została przekazana prokuraturze.
Podczas procesu jaki odbył się w 2012 roku z udziałem ławy przysięgłych Andrzejewski powiedział, że zaprosił powódkę do swojego pokoju, aby zabrała niektóre rzeczy, ponieważ właściciel budynku nakazał mu oczyszczenie mieszkania, niebezpiecznie przepełnionego różnymi sprzętami, jak sztalugi i ramy. Jak zeznał w sądzie, po wejściu do mieszkania kobieta zaoferowała mu płatny seks, ale odmówił, więc zaczęła rzucać różnymi rzeczami po pokoju. Wówczas chwycił ją za ramię i wyprowadził na korytarz, ale wkrótce potem dwóch mężczyzn wykopało drzwi i pobiło go. Podczas procesu jeden z napastników przyznał się do zadania 15 ciosów.
Jury przyjęło wersję wydarzeń Andrzejewskiego i uniewinniło go ze wszystkich zarzutów.
W konsekwencji pozwał on policję, domagając się 500.000 dol zadośćuczynienia za niesłuszne aresztowanie i uwięzienie na podstawie niedbale przeprowadzonego dochodzenia.
W podobnych przypadkach działania funkcjonariusza są porównywane z działaniami „rozsądnego funkcjonariusza policji” i zazwyczaj wymagane są opinie ekspertów, aby ustalić czy policjanci spełnili wymagane od nich standardy postępowania.
Prawnicy reprezentujący ottawską policję twierdzą, że funkcjonariusze działali rozsądnie i mieli prawdopodobne podstawy do aresztowania i oskarżenia w oparciu o dowody, jakimi wówczas dysponowali: dwóch świadków opowiedziało im podobne historie w osobnych przesłuchaniach, a skarżąca miała zaczerwienienia na ramionach, zgodne z jej opisem przebiegu zdarzeń.
Co więcej, „pomimo tego, że powód miał do tego szerokie możliwości, nie przedstawił wiarygodnej, odciążającej wersji wydarzeń” – mówi złożone oświadczenie obrony policjantów.
Prawnik policji Jeremy Wright dodał, że funkcjonariusze działali w dobrej wierze i przekazali „stosowne informacje” na przesłuchaniu dotyczącym kaucji. Wright argumentował, że skoro powołany przez Andrzejewskiego biegły sądowy sam zgodził się, że policja miała uzasadnione i prawdopodobne podstawy do aresztowania go, sprawa powinna zostać oddalona. Jednakże ten sam ekspert przekonywał, że śledztwo, które nastąpiło po aresztowaniu Andrzejewskiego, było skrajnie niedbałe. W swoim orzeczeniu sędzia Smith oznajmił więc, że zadecyduje o tym proces.
Decyzja ta bardzo ucieszyła Andrzejewskiego, który wciąż mieszka samotnie w tym samym budynku, w którym został napadnięty.
W 2014 r. opowiedział tej gazecie “Ottawa Citizen”, że korzystał z pomocy psychiatrycznej, aby poradzić sobie ze skutkami ataku, w wyniku którego przeszedł m. in. dwie operacje na uszkodzonego oka.
– Nadal żyję z tym horrorem i jego następstwami – mówi Andrzejewski, emerytowany artysta, którego prace były prezentowane m. in. w Canadian War Museum.
Dodał, że jego prawie dziesięcioletnia gehenna była niezwykle stresująca emocjonalnie, ale przebrnięcie przez nią ułatwiło mu wielu różnych ludzi, w tym także nieznajomych, którzy pospieszyli ze wsparciem.
I za to chciałby im podziękować.
Sprawę opisał dziennik “Ottawa Citizen” – TUTAJ.
(tp)