Prokuratura w Polsce umorzyła sprawę Bogdana S z Mississauga
Prokuratura w Polsce umorzyła sprawę Bogdana S z Mississauga
Afera wybuchła pod koniec 2018 r. Dotyczyła przyjmującego w Krakowie bioenergoterapeuty Bogdana S. Mężczyzna po latach pobytu w Kanadzie (w Mississaudze) wrócił do Polski.
Do przyjmującego w Krakowie bioenergoterapeuty trafiła najpierw 26-latka. Kobieta, która miała problemy zdrowotne oraz emocjonalne, dowiedziała się o nim od swojej koleżanki. Na stronach internetowych, które przejrzała przed wizytą, reklamy przekonywały, że mężczyzna jest skuteczny zarówno przy problemach duchowych, jak i przy chorobach somatycznych.
Później z usług bioenergoterapeuty skorzystała 48-letnia matka młodej kobiety. Żadna z nich nie wspominała jednak wówczas, by podczas seansów doszło do niestosownego zachowania ze strony uzdrowiciela.
Dopiero rok po tych wizytach kobiety oskarżyły uzdrowiciela o molestowanie. Pierwsza o tym miała matce powiedzieć 26-latka. Wersja kobiet była taka: córka nie była w stanie dłużej utrzymywać w tajemnicy tego, co miało się dziać podczas seansów, i opowiedziała o tym matce. Ta wówczas miała przyznać, że też rzekomo była molestowana przez bioenergoterapeutę. Obie twierdziły, że były dotykane, a potem wykorzystane seksualnie. Taką wersję przedstawiły śledczym.
Mężczyźnie postawiono zarzuty doprowadzenia podstępem osoby do obcowania płciowego i poddania się innej czynności seksualnej. Musiał stawiać się na policji, zakazano mu kontaktowania się i zbliżania do pokrzywdzonych, a także nakazano mu powstrzymanie się od wszelkiej działalności bioenergoterapeutycznej. Śledczy zaczęli też szukać innych pacjentek uzdrawiacza, by sprawdzić, czy one także nie padły ofiarą podobnych praktyk.
Sam uzdrowiciel kategorycznie zaprzeczał, by dopuścił się zarzucanych mu czynów.
Historia obiegła wówczas media. Prokuratura przez półtora roku próbowała natomiast zweryfikować, jaki przebieg miały wizyty obu kobiet w gabinecie uzdrowiciela. Dziś śledczy przyznają, że im się to nie udało. – Przeprowadzone postępowanie dowodowe nie pozwoliło na jednoznaczne i kategoryczne ustalenie przebiegu sesji bioenergoterapeutycznych, o których zawiadomiły pokrzywdzone – mówi prokurator Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej prokuratury. I przyznaje, że śledczy nabrali wątpliwości co do wersji przedstawionych przez obie kobiety. – Zeznania pokrzywdzonych w powiązaniu z wymową pozostałych dowodów budzą w znacznym zakresie wątpliwości co do rzeczywistego przebiegu zdarzeń i motywacji pokrzywdzonych – twierdzi prokurator Hnatko. Dlatego – jak zaznacza rzecznik krakowskiej prokuratury – umorzono postępowanie, przyjmując, że bioenergoterapeuta nie popełnił zarzucanego mu czynu zabronionego. Prokuratura podkreśla, że żadna z pozostałych przesłuchanych klientek bioenergoterapeuty nie wskazała, by dopuścił się on czynów na tle seksualnym. – Dlatego też, zgodnie z jedną z naczelnych zasad procesu, wątpliwości, których nie usunięto w postępowaniu dowodowym, rozstrzygnięto na korzyść podejrzanego bioenergoterapeuty i śledztwo umorzono – tłumaczy prokurator Hnatko. Postanowienie jest już prawomocne.